Molestowanie w kościele. Jest decyzja sądu

2025-01-10 10:14 aktualizacja: 2025-01-10, 13:00
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/Darek Delmanowicz
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/Darek Delmanowicz
400 tys. zł zadośćuczynienia, wraz z odsetkami, musi zapłacić diecezja bielsko-żywiecka Januszowi Szymikowi, wykorzystywanemu seksualnie w dzieciństwie przez księdza. Decyzję ogłosił w piątek bielski sąd okręgowy, kończąc niemal trzyletni proces cywilny w pierwszej instancji.



Podczas ogłaszania werdyktu na sali rozpraw obecny był Szymik, który wytoczył sprawę diecezji. Domagał się zadośćuczynienia w wysokości 3 mln zł. Na tę kwotę składały się: 1 mln zł za krzywdy będące skutkiem nadużyć seksualnych, jakich dopuścił się wobec niego w latach 80. ks. Jan W., a także 2 mln zł za cierpienia, które powstały wskutek braku reakcji ordynariusza bielsko-żywieckiego bp. Tadeusza Rakoczego na zgłoszone mu nadużycia.

Sędzia Marzena Buszka uzasadniając wyrok powiedziała, że nie ulega wątpliwości, iż Szymik w latach 1984-1989, wówczas małoletni, "został wielokrotnie wykorzystany seksualnie przez proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim". "Wykorzystał on swoją pozycję duchownego, osoby publicznej, mającej autorytet u małoletniego ministranta, który miał do niego wielkie zaufanie" – wskazała.

Zaznaczyła jednak, że diecezja bielsko-żywiecka nie ponosi odpowiedzialności za winę księdza, gdyż brak jest ku temu legitymacji biernej. Innymi słowy, nie ma przesłanek, by występowała ona w charakterze pozwanego. W ocenie sądu bowiem, za nadużycia ks. W. odpowiedzieć powinna Archidiecezja Krakowska, bo to jej podwładnym był wówczas międzybrodzki proboszcz. Diecezja bielsko-żywiecka powstała dopiero w 1992 roku.

Zdaniem sądu, Kościół bielsko-żywiecki ponosi natomiast odpowiedzialność za brak reakcji na doniesienia o nadużyciach seksualnych ks. W. Szymik dwukrotnie - w 1993 i 2007 roku – informował o tym jej zwierzchnika biskupa Tadeusza Rakoczego.

Brak reakcji hierarchy powodował, że mężczyzna był zmuszony do udziału w uroczystościach kościelnych z proboszczem. "Było to dla niego bolesne i trudne emocjonalnie. (…) Udawał przed otoczeniem, że sytuacje z lat 1984-1989 w ogóle nie miał miejsca" – dodała.

Sędzia przywołała opinię biegłych z Akademii Medycznej w Łodzi, z której wynikało, iż brak reakcji hierarchy doprowadził do wtórnej wiktymizacji Szymika. "Oprócz pierwotnego pokrzywdzenia doznał dodatkowej krzywdy i cierpienia. Brak reakcji spowodował (…) powracanie do traumatycznych wspomnień i znaczny uszczerbek na zdrowiu psychicznym" – wskazała.

W tym aspekcie sąd przyznał Januszowi Szymikowi zadośćuczynienie w wysokości 400 tys. zł z odsetkami. Jej wysokość określił odnosząc się do tego, by była ona ekonomicznie odczuwalna, ale utrzymana w rozsądnych granicach.

Sędzia zaznaczyła, że działania w tej sprawie Kościół bielsko-żywiecki podjął dopiero w 2014 roku, gdy funkcję biskupa objął Roman Pindel. Wówczas ks. W. został zawieszony, a potem ukarany przez Kościół.

Piątkowy wyrok sądu nie jest prawomocny. Strony mogą się odwołać od wyroku do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.

Proces toczył się od lutego 2022 roku. Rozprawy odbywały się za zamkniętymi drzwiami.

Janusz Szymik po wyjściu z sali sądowej powiedział, że spodziewał się nieco innego rozstrzygnięcia. "Sąd uznał za zasadne wzięcie odpowiedzialności diecezji za zaniechania biskupa Tadeusza Rakoczego, natomiast co do wykorzystywania seksualnego w latach 80. mojej osoby przez ks. Jana W., uznał, że to Archidiecezja Krakowska powinna odpowiedzieć za te czyny. (…) Zobaczę, jak do tego podejdziemy; najprawdopodobniej złożę apelację w tym zakresie" – powiedział.

Dodał, że pocieszające dla niego jest, że wszystkie przestępstwa, których dopuścił się na nim ks. W. są bezsprzeczne. "To już jest da mnie wielki sukces. Nie możemy mówić, że W. mnie nie wykorzystywał. Sąd uznał, że takie zdarzenia miały miejsce i doznałem z tego powodu znacznego uszczerbku na zdrowiu. (…) De facto dziś jest najważniejszy dzień w moim życiu. To bardzo ciężkie" – mówił.

Po ogłoszeniu wyroku pełnomocnik diecezji mec. Anna Englert zwróciła uwagę, że sąd podzielił stanowisko tej instytucji, iż nie jest ona odpowiedzialna za szkody wyrządzone Szymikowi przez księdza. "Co do pozostałych kwestii zostanie złożony wniosek o pisemne uzasadnienie. Po zapoznaniu się z nim podjęte zostaną decyzje co do ewentualnych działań" – powiedziała adwokat.

Janusz Szymik w przeszłości były ministrantem. Po raz pierwszy został skrzywdzony przez ks. Jana W., gdy miał 12 lat. Duchowny w trakcie procesu kanonicznego przyznał się do współżycia z nieletnim. Został za to ukarany. Po powstaniu diecezji bielsko-żywieckiej w 1992 roku Szymik opowiedział o wszystkim jej ordynariuszowi, biskupowi Tadeuszowi Rakoczemu. Pozostało to bez echa.

Pod koniec maja 2021 roku Archidiecezja Krakowska zakomunikowała, że Stolica Apostolska przeprowadziła postepowanie dotyczące sygnalizowanych zaniedbań bp. Tadeusza Rakoczego w sprawach nadużyć seksualnych popełnionych przez niektórych duchownych. Podjęto wobec niego decyzję między innymi o zakazie uczestniczenia w jakichkolwiek celebracjach lub spotkaniach publicznych. Biskup otrzymał "nakaz prowadzenia życia w duchu pokuty i modlitwy".

Po decyzji Watykanu Szymik złożył pozew w bielskim sądzie. (PAP)

szf/ mark/ pap/