MON podpisuje kolejne kontrakty i ponawia zarzut niedofinansowania

2024-08-18 08:31 aktualizacja: 2024-08-19, 09:26
Śmigłowiec uderzeniowy AH-64E Apache. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Śmigłowiec uderzeniowy AH-64E Apache. Fot. PAP/Tytus Żmijewski
Blisko 100 śmigłowców szturmowych Apache, pojazdy rozpoznawcze Kleszcz i wyrzutnie systemu Patriot, które wyprodukuje polski przemysł, to przedmioty umów, jakie MON podpisało w minionym tygodniu. Eksperci zwracają uwagę na koszty nie tylko sprzętu, ale i jego eksploatacji.

Szef resortu ponownie wytknął poprzedniemu kierownictwo MON niedoszacowanie kontraktów i związanej z nimi logistyki; zapowiedział szukanie źródeł finansowania. Zapewnił też, że wydatki obronne wzrosną i będą rekordowe.

To będzie tydzień kontraktów dla polskiego przemysłu zbrojeniowego i zakupów najnowocześniejszego sprzętu - mówił Władysław Kosiniak-Kamysz na kilka dni przed Świętem Wojska Polskiego. W ciągu trzech kolejnych dni resort zawarł umowy z rządem USA na 96 śmigłowców AH-64 Apache, a później z krajowymi dostawcami na kolejne wyrzutnie systemu Patriot i na nowy pojazd rozpoznawczy. Zapowiedział, że transformacja polskiego wojska będzie trwać, w przyszłym roku wydatki na zbrojenia będą większe niż w bieżącym. „Potrzebujemy i będziemy szukać kolejnych źródeł finansowania” – dodał.

W poniedziałek Huta Stalowa Wola i produkująca system obrony powietrznej Patriot firma Raytheon podpisały umowę na produkcje w HSW 48 wyrzutni tych zestawów zamówionych w drugiej fazie programu obrony powietrznej średniego zasięgu Wisła. Kontrakt to element wykonania międzyrządowej umowy z września ub. r. wartości 1,23 mld dolarów na 48 wyrzutni M903 z pakietem logistycznym, w tym częściami zamiennymi. HSW wyprodukowała wyrzutnie w pierwszej fazie programu obejmującej 16 wyrzutni składających się na dwie baterie.

W drugiej fazie Polska zamówiła sześć kolejnych baterii. Według gen. dyw. w st. spocz. Bogusława Packa, założyciela Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego, Polska potrzebuje nie kilku, lecz kilkunastu baterii tego systemu. „Mamy wiele nowoczesnego uzbrojenia - czołgi, śmigłowce, samoloty i wyrzutnie amerykańskie - ale to, czego wciąż jest za mało, to obrona powietrzna. Jeżeli Polska ma czego się obawiać, to przede wszystkim ataku z powietrza” - powiedział Pacek.

Według niego by wykryć, zidentyfikować i zareagować na zagrożenia, potrzebne są kolejne baterie. „Obserwujemy, jak to jest zorganizowane w innych państwach, które miały wcześniej na to pieniądze, chociażby sąsiednie Niemcy. To jest zawsze co najmniej kilkanaście baterii. To jest działanie, które w Polsce trwa” – dodał.

Za krok we właściwym kierunku uznał europejskie inicjatywy zwiększenia zdolności obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej (wiosną premier Donald Tusk zapowiedział przystąpienie do ESSI – European Sky Shield Initiative, zaznaczając, że to uzupełnienie własnej obrony powietrznej, a nie rezygnacja z program).

Pacek przyznał, że „diabeł tkwi w szczegółach - nie jest łatwo pogodzić to, co już mamy, z tym, co chcemy zbudować i co zbudujemy wspólnie z innymi państwami”. “To jest ogromna trudność, ale widzę w tym dużą szansę i mam nadzieję, że Europa wróci do takiego myślenia” – dodał emerytowany generał.

W mijającym tygodniu MON podpisało też umowę na 96 śmigłowców szturmowych AH-64E Apache za ok. 10 mld dolarów. Dostawy przewidziano na lata 2028-2032. Jeszcze w tym roku mają zostać dostarczone pierwsze maszyny nabyte w drodze leasingu dla zapewnienie płynnego przejścia załóg i personelu naziemnego na nowy sprzęt, który zastąpi przestarzałe Mi-24.

Skala zakupu zapowiedzianego jeszcze przez rząd PiS budzi dyskusje. Pytany o to przez portal Defence24.pl były inspektor sił powietrznych gen. bryg. rez. Tomasz Drewniak zwrócił uwagę, że przy blisko stu śmigłowcach trzeba brać pod uwagę zakup ponad 1500 pocisków przeciwpancernych Hellfire, z których każdy kosztuje 150-200 tys. dolarów; trzeba je też odpowiednio składować.

W przeddzień Święta Wojska Polskiego MON podpisało z AMZ-Kutno kontrakt na wozy patrolowe Kleszcz. To pierwsza z umów wykonawczych po zawartej w lutym umowie ramowej na 300 pojazdów z programu LOTR (lekki opancerzony transporter rozpoznawczy), mających zastąpić przestarzałe BRDM-2.

„Pojazd jest elementem większego programu operacyjnego Rozpoznanie Patrolowe” – zwrócił uwagę w rozmowie z PAP Mateusz Multarzyński z Defence24.pl. W ramach tego większego programu kupiono także lekkie pojazdy dla pododdziałów dalekiego rozpoznania Wirus (w programie Żmija), obejmuje on także zautomatyzowany system zbierania, gromadzenia, przetwarzania i dystrybucji danych rozpoznawczych (Pająk), informatyczny system zbierania, analizy i dystrybucji informacji z rozpoznania patrolowego, dalekiego, elektronicznego, obrazowego i osobowego (Sowa) i program bezzałogowych pojazdów rozpoznawczych (Tarantula).

Multarzyński zauważył, że pojazd Kleszcz opracowano od nowa - nie powstał na bazie gotowej platformy. „To samonośny kadłub opancerzony, zastosowano w nim generalnie podzespoły zachodniej produkcji, w tym powerpack - silnik MTU i przekładnia Allison - umożliwiający wymianę zespołu napędowego w ciągu kilkudziesięciu minut. Ciekawe, że zastosowano stanowisko strzeleckie firmy Kongsberg” – powiedział.

„Pytanie, czy przy 14-16 tonach układ 4x4 jest właściwy, zważywszy, że przy tej masie w wielu konstrukcjach zagranicznych stosuje się podwozie 6x6. Gdyby masa pojazdu miała wzrastać wraz z dodatkowym wyposażeniem, pojazd będzie coraz mniej mobilny” – uważa ekspert.

Jak dodał, przy 800 mln zł za 28 sztuk - z pakietem logistycznym i szkoleniowym – „to jeden z droższych pojazdów w tej klasie; Łotwa i Szwecja kilkakrotnie taniej płaciły za transportery 6x6 fińskiej Patrii”. „Myślę, że cena wiąże się z inwestycjami, jakie musi ponieść AMZ-Kutno, aby móc wyprodukować tych 28 pojazdów w trzy lata z perspektywą na następne umowy - umowa ramowa została podpisana do roku 2036” – powiedział.

Zdaniem Multarzyńskiego „BRDM na pewno trzeba zastąpić, ponieważ to stara poradziecka konstrukcja, sporo oddaliśmy ich Ukrainie, a armia się rozrasta i potrzebne są pojazdy rozpoznawcze”. Pytanie, czy takie. Może za tych 800 mln zł należało kupić drony. Jest to pojazd pływający, co do pewnego stopnia determinuje kształty kadłuba; pytanie, czy musiał być tak wysoki. Ze względu na rozmiary ten pojazd sam jest łatwym celem dla dronów” – ocenił. „Program opracowania pojazdu trwał prawie 10 lat. Gdy projekt został ukończony w 2022 roku, wybuchła wojna w Ukrainie, ale do projektu nie wprowadzono zmian” – dodał.

Pod koniec tygodnia szef MON ponownie zapewnił, że przyszłoroczne wydatki na obronność będą najwyższe w historii, ponowił także zarzut, że poprzednicy nie doszacowali kosztów kontraktów i infrastruktury wymaganej przy nowym sprzęcie. "Minister (Mariusz) Błaszczak pozostawił dziurę, nie zabezpieczając środków na wiele rzeczy i musimy to nadrabiać” – mówił Kosiniak-Kamysz. „Odziedziczyliście po rządach PiS rekordowy budżet na obronność. Żaden rząd po 1989 r. nie miał tak komfortowej sytuacji - są pieniądze i wynegocjowane kontrakty” – replikował Błaszczak, zapewniając, że on nie miał kłopotów z pozyskiwaniem w rządzie środków na obronność.

Jak podawało MON prezentując ustalenia audytu w resorcie, niedoszacowanie przez poprzednie kierownictwo wydatków związanych z nowymi kontraktami będzie wymagało do roku 2035 ok. 140 mld zł, w przypadku infrastruktury to ok 46 mld zł.

Tegoroczny budżet na obronę zaplanowano na poziomie 118,14 mld zł – to 3,1 proc. PKB, a wraz z Funduszem Wsparcia Sił Zbrojnych wydatki obronne mają wynieść blisko 159 mld zł – 4,2 proc. PKB. (PAP)

kgr/