"Zagrożenie eskalacją konfliktu na linii Iran – Izrael jest nadal możliwe. W przypadku nagłego zaostrzenia sytuacji udzielenie pomocy konsularnej obywatelom polskim może zostać znacznie utrudnione, a nawet niemożliwe. Nie można wykluczyć, że dojdzie do kolejnego nagłego zawieszenia bądź całkowitego zamknięcie ruchu lotniczego i tym samym problemów w opuszczeniu kraju" - przekazało we wtorek MSZ.
W nocy z soboty na niedzielę wystrzelił w stronę Izraela ponad 300 dronów i rakiet. Wyrządziły one niewielkie szkody, ogromną większość z nich udało się strącić siłom Izraela, USA, Francji, Wielkiej Brytanii oraz Jordanii.
W poniedziałek rzecznik MSZ Paweł Wroński podkreślił, że polscy obywatele na Bliskim Wschodzie nie są zagrożeni i nie ma potrzeby ich ewakuacji. We wtorek w krótkim komunikacie MSZ odradził jednak wszelkie podróże do Iranu w związku z "napiętą sytuacją wewnętrzną" oraz "sytuacją w regionie". Wcześniej resort wydał również ostrzeżenia dla podróżujących do Izraela, Palestyny i Libanu.
Atak Iranu miał być odpowiedzią na izraelski atak na irańską placówkę konsularną w Damaszku. "To, co się dzieje na Bliskim Wschodzie, jest obecnie wymianą ciosów. My mamy nadzieję, że wysiłki dyplomatyczne i wpływ USA spowodują, że nie będziemy mieć kolejnego etapu, czyli uderzenia z kolei ze strony izraelskiej w kierunku Iranu" - wskazywał w poniedziałek Wroński.
Szef sztabu armii Izraela Herzi Halevi poinformował w poniedziałek, że Izrael odpowie na irański atak. Gabinet wojenny podkreślił jednak, że Izrael nie chce, aby jego reakcja wywołała wojnę regionalną, i zamierza koordynować swoje działania z USA. W niedzielę prezydent USA Joe Biden powiedział natomiast izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu, że Waszyngton nie weźmie udziału w ewentualnym izraelskim kontrataku na Ira