Minimum 60 razy Elon Musk podawał dalej treści przygotowane przez rosyjską propagandę – wynika z raportu NBC News opublikowanego pod koniec września. Chodzi o materiały przygotowane przez konta powiązane z firmą Tenet Media, którą Departament Sprawiedliwości USA oskarżył o rozprowadzanie przed wyborami prezydenckimi prorosyjskiej narracji na zlecenie rosyjskiego propagandowego koncernu RT (dawniej Russia Today) - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Według "Rz", w następstwie tego oskarżenia kolejne serwisy - w tym np. YouTube - zaczęły blokować kanały związane z firmą Tenet Media i usuwać przygotowane przez nie treści. Tenet skupiał się na podważaniu wiarygodności tradycyjnych mediów, alarmowaniu o ograniczaniu przez lewicę wolności słowa itp.
"W tym kontekście warto posłuchać tego, co o wyborach prezydenckich mówi sam Musk. I nie chodzi wcale o to, że popiera otwarcie Donalda Trumpa. Chodzi o argumenty, jakie wykorzystuje. W jego wypowiedziach bowiem roi się od rozmaitych spiskowych teorii. (...) nie jest problemem, że sam Musk mówi, że jest całym sobą za Trumpem, a jeśli wygra Kamala Harris, to będzie skończony. Problem polega na tym, że nie jest jakimś tam miliarderem, ale jedną z najbogatszych osób na świecie, a zarazem najbardziej wpływowych" - pisze dalej "Rz".
Zaznacza przy tym, że Musk jest jednocześnie właścicielem jednego z najważniejszych dla polityki na całym globie serwisu, czyli X (dawniej pod nazwą Twitter) i "ani myśli wprowadzać tam zasady rzetelnego moderowania dyskusji". Dodaje też, że Musk sam podaje dalej deepfaki, fotomontaże i wytworzone przez sztuczną inteligencję treści polityczne, które wprowadzają odbiorców w błąd.
"Rosjanie nie muszą się więc martwić dekonspiracją i zamknięciem firmy Tenet Media. Po co im inne sposoby wzmacniania polaryzującej narracji i promowania teorii spiskowych, skoro jest Elon Musk?" - konkluduje dziennik. (PAP)
bpk/ lm/kgr/