Zwykle myślimy o grzybach w dwóch kategoriach – kulinarnej i zdrowotnej. Jeśli chodzi o tę pierwszą, to "podkręcenie" dania jadalnymi owocnikami borowików czy czubajek przenosi je w "szósty wymiar" smaku. Jednak, kiedy pomyślimy o grzybach w kontekście zdrowotnym, często pierwszym skojarzeniem są grzybice czy zakażenia grzybiczne. O tym, jak pożyteczną rolę pełnią te organizmy w świecie ludzi i przyrody opowiedziała PAP dr hab. Marta Wrzosek, biolog, mykolog, profesor UW, pracownik ogrodu botanicznego i wykładowca na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Przyznała, że grzybice, grzybicze choroby roślin i inne nieprzyjemne aspekty z którymi kojarzymy grzyby oczywiście istnieją, jednak, jak zauważyła, "grzyby jako pasożyty są elementami selekcjonującymi".
Wyjaśniła, że zgodnie z paradygmatem darwinowskim, "świat istnieje, ewoluuje dzięki temu, że rodzi się więcej osobników, niż może przeżyć - a przeżywają te, które są lepiej dostosowane, w tym również bardziej odporne na zakażenia grzybicze".
Lepsze genotypy to nie zawsze te, które przejawiają się poprzez wielkość czy urodę. Czasem mniejsze rozmiary, ale zwiększona odporność na mikroorganizmy może mieć znaczenie adaptacyjne. Badaczka dodała, że – jakby nie patrzeć – grzyby nie wybijają wszystkich organizmów, tylko eliminują najsłabsze.
"Wiem, że w odniesieniu do ludzi może brzmieć to okrutnie, ale w przyrodzie to norma" – zaznaczyła wyjaśniając, że np. nie z każdego nasiona klonu wyrośnie nowe drzewo, choć wytwarza on ich bardzo dużo. Znaczenie dla przetrwania nasienia i wykiełkowania nowego osobnika będzie miała oczywiście gleba, na którą padnie nasiono, ale również jego oręż przeciwko grzybom, które z pewnością w czasie jesiennego i zimowego sezonu będą próbowały pokonać barierę łupiny nasiennej i wykorzystać zgromadzone zasoby.
Grzyby pełnią rolę selekcjonerów. I to jest dobra rola, a bycie pasożytem - podkreśliła Wrzosek - nie oznacza "opowiadania się po stronie zła". "Pasożyty zapewniają harmonię w przyrodzie, a my po prostu musimy się z tym pogodzić" - dodała.
Zapytana o to, co by się wydarzyło w lasach, gdyby nie było w nich grzybów, wróciła do przykładu klonu. "Pod drzewem mielibyśmy setki małych kloników i nic innego by nie mogło tam rosnąć" – dodała.
Do tego, jak zauważyła, grzyby rozkładają ściółkę – wszystkie opadłe listki i gałązki, niezebrane owoce i zwalone pnie. Gdyby grzyby przestały się tym zajmować - mówiła - "z każdym rokiem liści i gałęzi by przybywało i nawet, gdyby ludzie się bardzo starali, cięli je na drobne kawałeczki, to nie byliby w stanie ich kompostować, bo do tego także potrzebne są grzyby”. Mogłoby to doprowadzić do tego, że nierozłożone liście i gałęzie „udusiłyby” całe życie roślinne na Ziemi. „Zwłaszcza, że grzyby, kiedy rozkładają ściółkę, uwalniają minerały do gleby" – wskazała dr Wrzosek.
"Część grzybów produkuje także związki stymulujące wzrost roślin" – dodała. Jako przykład wskazała sytuację, w której czasem na zadbanym trawniku pojawia się, rosnący w rządkach i łukach krwawnik (Achillea millefolium L.). Jego wzrost jest stymulowany przez grzyby, żyjące w darni, a łuki są odwzorowaniem żywej grzybni rozrastającej się pod powierzchnią gleby. "Obecność grzybów przekłada się na większą różnorodność roślin na łące, czego dowiódł w 2020 roku Maurizio Zotti wraz z zespołem" - zauważyła.
Marta Wrzosek dodała, że ludzie wykorzystują także grzyby, żeby produkowały dla nich potrzebne im substancje – choćby bakteriobójczą penicylinę dawniej otrzymywaną z pędzlaków Penicillium, czy napoje alkoholowe, które uzyskujemy dzięki drożdżom. (PAP)
Autorka: Mira Suchodolska
mir/ agz/ ktl/ ep/