Największe dzienniki w Estonii wzywają premier Kallas do dymisji. Jej mąż miał prowadzić działalność biznesową z Rosją

2023-08-25 09:27 aktualizacja: 2023-08-25, 11:15
Premier Estonii Kaja Kallas w Brukseli, fot. PAP/EPA/OLIVIER MATTHYS
Premier Estonii Kaja Kallas w Brukseli, fot. PAP/EPA/OLIVIER MATTHYS
Największe dzienniki w Estonii wezwały w piątek do dymisji premier Kai Kallas w związku z aferą dotyczącą związków jej męża z rosyjskim biznesem.

Dzienniki oskarżyły premier o hipokryzję, przypominając, że sama wielokrotnie wzywała do zakończenia prowadzenia z Rosją jakichkolwiek interesów, po tym, gdy kraj ten rozpoczął agresję przeciwko Ukrainie.

"Postimees" w tekście zatytułowanym "Czas Kallas się skończył" napisał, że "niestety premier nie wykorzystała okazji, by dostarczyć mediom wyczerpującego wyjaśnienia". "Wyraźnie zdenerwowana premier odmówiła odpowiedzi na pytania dotyczące działalności biznesowej męża. W środę i w czwartek nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi i nie ma podstaw, by sądzić, że ją usłyszymy" - przypomniano.

"Postimees chce zatem udzielić premier przyjacielskiej rady, żeby zaczęła się pakować już dziś, aby w przyszłości uniknąć jeszcze większego wstydu" - zasugerował dziennik.

"Eesti Paevaleht" ocenił, że "Kaja Kallas powinna złożyć wniosek o dymisję, co nie musi oznaczać opuszczenia urzędu - jeśli posłowie tak zdecydują, mogą przedłużyć jej mandat". "Jedynym zagrożeniem dla premier byłby przewrót pałacowy wynikający z moralnego upokorzenia jej partii" - wskazano w tekście pod tytułem "Pozwólmy Kai Kallas usunąć się z urzędu".

"Ohtuleht" w tekście "Okrężna logika Kai Kallas" zauważył, że "gdyby premier wybrała bezpośrednią i jasną komunikację, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej". "Kallas miota się jak ryba w sieci, plącząc się w niej coraz bardziej z każdym kolejnym ruchem" - wskazano.

Sama premier Kallas powiedziała w czwartek, że "nie widzi potrzeby rezygnowania ze stanowiska, gdyż nie zrobiła niczego złego". "Mój mąż również nie zrobił niczego złego i nie wiem, co dokładnie mi się obecnie zarzuca" - powiedziała w rozmowie z dziennikiem "Delfi".

W środę estońska telewizja publiczna ERR poinformowała o kontynuowaniu współpracy z podmiotami rosyjskimi firmy transportowej, której współwłaścicielem jest mąż premier Kallas. "Przewozy do Rosji trwają od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, a dyrektor nie chce podać informacji na temat liczby wykonanych od tego momentu kursów" - podała wówczas telewizja.

Kristjan Kraag, dyrektor zarządzający firmy, przyznał, że "ma ona tylko jednego estońskiego klienta, któremu pomaga wypełnić poprzednie, ważne i legalne umowy międzynarodowe z Rosją". "Nie zawieramy obecnie nowych kontraktów na dostawy do tego kraju" - wyjaśnił.

"Podtrzymuję swoje wcześniejsze stanowisko dotyczące przerwania wszelkiej działalności biznesowej z Rosją, dopóki prowadzi ona agresję przeciwko Ukrainie. Mój mąż posiada udziały w firmie transportowej; wyjaśnił, że firma ta pomaga swojemu estońskiemu klientowi zakończyć działalność w Rosji zgodnie z prawem i obowiązującymi sankcjami. Wszelkie inne pytania muszą być kierowane do tych firm" - skomentowała sprawę w środę estońska premier.

 

Z Tallina Jakub Bawołek (PAP)

sma/