Nawałnica w Gnieźnie. Synoptyk: to było nieszczęśliwe zdarzenie

2024-05-21 20:29 aktualizacja: 2024-05-22, 08:24
Usuwanie skutków nawałnicy w Gnieźnie, fot. PAP/Paweł Jaskóła
Usuwanie skutków nawałnicy w Gnieźnie, fot. PAP/Paweł Jaskóła
Gdyby burza wystąpiła nawet kilka kilometrów dalej, ale poza miastem, to skutki byłyby dużo mniejsze. To było nieszczęśliwe zdarzenie - ocenił w rozmowie z PAP synoptyk IMGW Mateusz Barczyk.

W poniedziałek około południa przez Gniezno przeszła burza z intensywnymi opadami deszczu i gradu. Spośród 190 interwencji strażaków związanych z usuwaniem skutków burz, 146 dotyczyło Gniezna. W wyniku intensywnych opadów w mieście zalane zostały m.in. ulice, budynki mieszkalne, placówki oświatowe i inne budynki użyteczności publicznej.

Według synoptyka IMGW Mateusza Barczyka "nic nie wskazuje na to, żeby 40 mm opadów to było wszystko, co spadło na Gniezno". "Pojawiają się doniesienia, że mogło spaść nawet dwa razy tyle" - dodał. Zaznaczył jednak, że są to dane z nieoficjalnych źródeł i stacji, które nie są autoryzowane przez instytut.

"Można powiedzieć, że właściwie bez większych przerw, w Gnieźnie występowały opady przez dwie godziny" - podkreślił synoptyk. Najistotniejszą kwestią było to, że na obszarach północnej Wielkopolski występował wyjątkowo słaby wiatr, który "nie miał takiej siły, żeby szybko zepchnąć burze". Duża wilgotność w połączeniu ze słabym wiatrem spowodowały, że intensywne opady występowały długotrwale na jednym terenie. Panujące warunki sprzyjały również formowaniu się drobnego gradu.

Według synoptyka, wystąpienie burzy nad Gnieznem było "nieszczęśliwym zdarzeniem". Gdyby burza wystąpiła kilka kilometrów dalej, ale poza miastem, to skutki byłyby dużo mniejsze.

Jak podkreślił, zagrożenie intensywnymi opadami deszczu burzowego obowiązywało w poniedziałek prawie w całej Polsce. Tzw. zbieżność wiatru, która sprzyja powstawaniu burz, obejmowała obszar od okolic Konina, aż po Szczecin, w tym wiele miejsc w Wielkopolsce.

Zdaniem synoptyka, w Gnieźnie mieliśmy do czynienia z klastrem wielokomórkowym, czyli "strukturą, w której występuje jedna burza, która przechodzi, ale wokół niej pojawiają się kolejne burze z różnych stron".

Synoptyk przekazał, że w różnych miejscach w Polsce od około 5 lat mamy do czynienia z podobnymi zjawiskami. "Bardzo częstymi zjawiskami burzowymi są właśnie takie wolno przemieszczające się, bardzo intensywne burze, również z gradem, które charakteryzują się bardzo dużymi sumami opadu" - ocenił Mateusz Barczyk. Na szczęście burze te mają słabą zdolność do przemieszczania się. Niestety, koncentracja skutków jest przez to zwiększona - dodał.

sma/