17 listopada przypada Światowy Dzień Wcześniaka. O powodach wcześniactwa, a także tym, jak lekarze opiekują się maleństwami ważącymi czasem mniej niż 1 kg, PAP rozmawia z prof. dr hab. n. med. Bożeną Kociszewską-Najman, kierownikiem Kliniki Neonatologii i Chorób Rzadkich w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym UCK WUM.
PAP: To prawda, że co 10. dziecko na świecie rodzi się wcześniakiem?
Prof. Bożena Kociszewska-Najman: Niestety, odsetek wcześniactwa na świecie, ale także w Polsce, wzrasta. Średnio wynosi ok. 10 proc. W krajach rozwiniętych waha się pomiędzy 6 a 8 proc., przy czym tendencja jest wzrostowa. W Polsce odsetek wcześniactwa także wzrasta – parę lat temu wynosił 6 proc., teraz dochodzi do 8 proc. To oznacza, że ok. 30 tys. dzieci rodzi się przedwcześnie. Natomiast w biedniejszych krajach, nierozwiniętych, na kontynencie afrykańskim czy azjatyckim, jest on dużo wyższy – 15-20 proc.
PAP: Można się domyślać, z czego bierze się wysoki odsetek wcześniactwa w biednych krajach, np. niedożywienia matki, braku opieki medycznej. Jednak zastanawiający jest jego wzrost w krajach rozwiniętych.
B.K.-N.: Przyczyny są bardzo różne i jest ich sporo. Jedną z nich jest ta, że dziś kobiety odkładają decyzję o dziecku "na później". Kiedy zachodzą w ciążę, towarzyszą im już choroby, których nie miały jako dwudziestoparolatki, np. cukrzyca czy nadciśnienie albo zakażenie dróg moczowych. Wcześniactwo u dzieci matek, które przekroczyły 35. rok życia jest częstsze niż w młodszej grupie kobiet.
Wcześniactwo towarzyszy też często ciążom mnogim, które dziś są częstsze z racji tego, że mamy słabszą populację i wiele par starających się latami bezskutecznie o potomstwo w końcu stosuje technologie wspomaganego rozrodu, czyli np. in vitro. Wpływ na wcześniactwo mają także inne czynniki: palenie papierosów, spożywanie alkoholu, ale także stres, który towarzyszy naszemu życiu.
PAP: O wcześniactwie mówimy wtedy, gdy dziecko rodzi się przed upływem 37. tygodnia ciąży, ale wiadomo, że w innym stanie będzie dziecko, które urodzi się między 23. a 27. tygodniem ciąży, a w innym to z 36. tygodnia.
B.K.-N.: Taką czerwoną linią jest 24. tydzień ciąży, który uważany jest za granicę przeżywalności. Powyżej 24. tygodnia obowiązuje pełna resuscytacja, natomiast do 22. tygodnia ciąży stwierdza się poronienie. Owszem, zdarzają się skrajnie niedojrzałe wcześniaki z przedziału 23. czy 24. tygodnia ciąży. W każdym razie poniżej 28. tygodnia – rodzą się dzieci z ekstremalnie małą masą urodzeniową ciała, poniżej 1000 gramów – to stanowi ok. 5 proc. przedwczesnych urodzeń. Z kolei dzieci między 28. a 32. tygodniem to 15 proc. Na szczęście nie wzrasta odsetek skrajnych wcześniaków, ważących poniżej 1 kg, a to dzięki bardzo dobrej opiece medycznej i rosnącej świadomości kobiet, które dbają o siebie w ciąży.
PAP: Te najmniejsze dzieci udaje się uratować?
B.K.-N.: Tak. Najpoważniejszym problemem tych skrajnych wcześniaków są zaburzenia oddychania połączone z zaburzeniami krążenia. Niedojrzałe są płuca, które nie warunkują prawidłowej wymiany gazowej, dlatego po urodzeniu trzeba stosować wspomaganie oddechu wcześniaka - sztuczną wentylację prowadzoną bardziej lub mniej inwazyjnymi metodami.
Dodatkowo musimy stosować surfaktant, który jest białkowo-lipidową substancją powierzchniowo czynną, zapobiegającą zapadaniu się pęcherzyków płucnych i tym samym poprawiającą wymianę gazową w płucach. U wcześniaków pęcherzyki płucne są bardzo niedojrzałe, sklejają się, powstaje niedodma, która jest przyczyną ciężkich zaburzeń oddychania.
Takiego wcześniaczka trzeba od pierwszych minut życia monitorować, zapewnić mu odpowiednią termoregulację i odżywianie. Na szczęście perinatologia i neonatologia są już na takim poziomie, że 80-90 proc. tych dzieci rozwija się potem całkiem dobrze. Tylko u kilkunastu procent mogą pojawić się jakieś zaburzenia w późniejszym rozwoju. Jeżeli nie ma krwawienia do środkowego układu nerwowego, wad innych narządów, to te dzieci mają dużą szansę na prawidłowy rozwój.
PAP: Wyobraźmy sobie, że takie maleństwo właśnie przyszło na świat – w jaki sposób będą opiekować się nim lekarze?
B.K.-N.: Najważniejsze jest zapewnienie mu odpowiedniej temperatury ciała, bo taki wcześniak nie ma tkanki podskórnej, a wychłodzenie byłoby dla niego bardzo groźne. Jednocześnie trzeba mu zapewnić prawidłowe oddychanie. Jednym dzieciom, jeśli spontanicznie oddychają, wystarczy zastosować wspomaganie oddechu za pomocą kaniul donosowych. Natomiast te w ciężkim stanie trzeba zaintubować, co jest działaniem inwazyjnym i "oddychać za nie".
PAP: W jaki sposób dogrzewa się takie maluchy?
B.K.-N.: Zaczyna się już na stanowisku noworodka w sali porodowej. Do skóry noworodka przyklejamy czujnik, który monitoruje temperaturę. Jeśli jest za niska - włącza się grzałka i dogrzewa ciepłotę ciała do odpowiedniego stopnia. Natomiast po przewiezieniu dziecka na oddział intensywnej terapii układamy je w inkubatorze, który jest zamknięty od góry specjalną kopułą. Wewnątrz również mamy czujnik i grzałki, które włączają się automatycznie, jeśli ciepłota ciała spadnie poniżej 36,6 st. C. Powietrze w inkubatorze jest też odpowiednio nawilżane.
Utrzymanie właściwej temperatury jest niezwykle ważne, bo bez tego dziecko natychmiast by się zdestabilizowało, nasilałaby się niewydolność oddechowa, niewydolność krążenia, kwasica oddechowa (nadmierne gromadzenie się CO2 w organizmie z powodu upośledzenia wentylacji płuc - PAP). Wszystkie procesy metaboliczne, które związane są z wyziębieniem, pogarszają stan dziecka.
PAP: W brzuchu mamy jest ciemno, więc czy w inkubatorze też wprowadzacie zaciemnienie?
B.K.-N.: Jak najbardziej. Jeśli noworodek przyjdzie na świat, np. w 28. tygodniu ciąży, to przez kolejne 10 tygodni powinien czuć się tak jak w brzuszku u mamy, czyli powinien mieć ciepło, ciemno i cicho. Choć na salach, w których leżą wcześniaki, jest mnóstwo aparatury, więcej niż w kokpicie samolotu, pracuje ona cichutko, a ludzie "chodzą na palcach". Ponadto inkubatory mają podwójne ścianki, które tłumią dźwięki, są także specjalne nakrycia tłumiące światło. Ciepła, spokojna atmosfera, bezpieczna, jak wewnątrz macicy – tego tym maleństwom trzeba.
PAP: Jednak do dziecka w łonie matki docierają dźwięki. Mamy rozmawiają często ze swoimi nienarodzonymi dziećmi, śpiewają im piosenki. Czy pozbawienie wcześniaka wszelkich bodźców jest korzystne dla jego rozwoju?
B.K.-N.: Absolutnie nie jest korzystne, dlatego staramy się, żeby mamy przebywały jak najczęściej z maluszkami, dotykały swoje dzieci, czytały im lub śpiewały. Kobiety mogą także wyciągać noworodki z inkubatora, przytulać skóra do skóry, kangurować. To jest niesamowity bodziec – zarówno dla dziecka, jak i dla matki, u której często rozpoczyna się wówczas laktacja. Proszę pamiętać, że te maluszki są zazwyczaj chore, mają różne sondy, wenflony, czujniki, co może powodować dyskomfort i ból. Przytulenie do mamy jest kojące. Uspokaja także kobiety, które są zdenerwowane i wystraszone tym, co się dzieje.
PAP: Słyszałem takie określenie, że wcześniakiem się jest przez całe życie. Zgadza się pani z tym?
B.K.-N.: Niekoniecznie. Rzeczywiście niektóre z tych dzieci mają jakieś deficyty, np. układu neurologicznego, są nadpobudliwe, nadwrażliwe, czasami wymagają opieki psychologa, czy pedagoga, bo mają trudności w nauce - nie jesteśmy w stanie tego wszystkiego przewidzieć. To zależy od wielu czynników, m.in. od stopnia wcześniactwa i powikłań, które mogą mu towarzyszyć, a także skłonności do infekcji górnych dróg oddechowych. Ale są też takie wcześniaki, w tym skrajne, które nie mają żadnych deficytów, dobrze się rozwijają i kiedy stają się już dorosłe, nikt by nawet nie przypuszczał, że urodziły się za wcześnie.
Jednak u tych maluszków bardzo często występuje poporodowe zatrzymanie wzrostu, częściej wymagają one edukacji specjalnej i rzadziej zawierają związki małżeńskie, ale same postrzegają siebie jako osoby szczęśliwe i zadowolone.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)
mir/ jann/ wus/ ep/