"W ciągu ostatnich 20 lat, na tle sypiącej się infrastruktury i słabnącego zaufania do instytucji, Musk szukał szans biznesowych w kluczowych obszarach, gdzie po dekadach prywatyzacji państwo się wycofało. Władze są teraz na niego zdane, ale borykają się z tym, jak odpowiadać na jego ryzykanctwo, balansowanie na krawędzi i kaprys" - pisze w artykule dziennikarz Ronan Farrow.
Jak dodaje, wpływ Muska na agencje od Pentagonu, transportu, lotnictwa i bezpieczeństwa pracy jest tak duży, że traktują go jako "niewybranego urzędnika".
"New Yorker" skupia się m.in. na wpływie Muska na wojnę na Ukrainie ze względu na kluczową rolę, jaką odgrywa satelitarny system telekomunikacji Starlink na polu bitwy. Pismo przypomina, że choć Musk na początku konfliktu mocno zaangażował się po stronie ukraińskiej, ofiarowując terminale Starlinka, to później przyjmował coraz bardziej prorosyjską postawę, wyrażając przy tym wątpliwości na temat użycia jego technologii do działań wojennych. Kiedy w ubiegłym roku ukraińscy żołnierze zaczęli donosić o odcięciu łączności z siecią w rejonach przy froncie, spowodowało to wielkie poruszenie w Pentagonie. Do miliardera zadzwonić miał wtedy ówczesny wiceszef resortu, Colin Kahl, który starał się go przekonać, by nie odcinał dostępu Ukraińcom.
"Mój wniosek był taki, że on się denerwował, że zaangażowanie Starlinka było w coraz większym stopniu postrzegane w Rosji jako wspomaganie wysiłków wojennych Ukraińców i starał się ugłaskać rosyjskie obawy" - powiedział gazecie Kahl. Podczas rozmowy Musk miał sam stwierdzić, że "odbył świetną rozmowę z Putinem". Według jego byłego biznesowego wspólnika, Reida Hoffmana, pochodzący z RPA miliarder "w pełni kupił to, co sprzedawał Putin", twierdząc na konferencji bezpieczeństwa w Aspen, że "Putin chce pokoju". Inna osoba powiedziała z kolei gazecie, że biznesmen "regularnie" konsultuje się z Kremlem.
Ostatecznie jednak Pentagon zawarł umowę ze Starlinkiem i problemy z łącznością przestały się pojawiać. Tymczasem według gazety wciąż posiada on duży wpływ na resort; jeden z urzędników Pentagonu wyraził zgodę na wywiad tylko pod warunkiem, że zgodzi się na to sam Elon.
Według "New Yorkera", mimo że Musk ma dobre stosunki z najwyższym rangą dowódcą wojskowym, gen. Markiem Milleyem, to wielu w resorcie ma spore obawy dotyczące współpracy z miliarderem.
"Żyjemy w świecie, w którym Elon prowadzi tę firmę i to jest prywatny biznes pod jego kontrolą, a my polegamy na jego łasce. To jest do bani" - powiedział jeden z urzędników.
Artykuł wskazuje przy tym, że administracja musi też polegać na Musku w innych obszarach, jak loty w kosmos (SpaceX obsługuje misje NASA na Międzynarodową Stację Kosmiczną), czy starając się promować auta elektryczne i sieć stacji ładowania, w rezultacie czego Tesla może otrzymać miliardy dolarów subsydiów, jeśli stacje Tesli będą kompatybilne z innymi standardami.
Mimo tej współzależności, współpraca jest często trudna. Musk od dawna gardzi regulacjami, w tym tymi dotyczącymi bezpieczeństwa, często wprost je ignoruje, a ostatnio obawy budzi jego coraz bardziej chaotyczne zachowanie oraz radykalizujące się poglądy. Według "New Yorkera", dużą rolę odegrała w tym pandemia Covid-19. Gazeta odnotowuje też problemy osobiste w życiu miliardera oraz używanie przez niego środków psychotropowych, w tym ketaminy, którą bierze na depresję.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński
sma/