Zestawienie liczy 46 202 nazwiska (w tym 2597 kobiet) i zawiera ponad 95 proc. wszystkich wywiezionych z tego terenu na Wschód lub osadzonych na miejscu w sowieckich tzw. obozach demontażowych. Największa grupa deportowanych to mieszkańcy Bytomia, Zabrza i Gliwic - miast, które do 1945 r. były w granicach Niemiec. Śmiertelność wśród wywiezionych historycy szacują na 25-30 proc.; dotąd udało się udokumentować zgon ponad 10 tys. z nich.
"Można przyjąć, że 46,2 tys. to globalna liczba deportowanych do ZSRR z Górnego Śląska w 1945 r. Co prawda może jeszcze pojawić się ok. 1-2 tys. nowych nazwisk, ale z drugiej strony w opracowanym zestawieniu znajduje się ok. 2,7 tys. nazwisk tych, którzy jako internowani pracowali w sowieckich obozach demontażowych na Górnym Śląsku i nie byli deportowani do ZSRR" - czytamy w publikacji, której trzy obszerne tomy liczą łącznie ponad 3,2 tys. stron.
Autorem księgi jest historyk Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Katowicach dr Dariusz Węgrzyn, który poświęcił projektowi ponad 10 lat intensywnej pracy, gromadząc i weryfikując dane. Każdy z biogramów zawiera imię, nazwisko, imię ojca, datę i miejsce urodzenia, miejsce zamieszkania w 1945 r., dane o posiadanym zawodzie, informacje o internowaniu lub aresztowaniu, miejscu pobytu w łagrze w ZSRR, a w przypadku zgonu - datę i miejscu pochówku. Odnośnie tych, którzy powrócili - datę zwolnienia z łagru.
"Nie zawsze udało się odtworzyć pełną historię każdego z wywiezionych"
Biogramy powstały w oparciu o analizę akt polskich, rosyjskich i niemieckich, oraz danych zaczerpniętych ze wspomnień deportowanych i ich rodzin.
"Nie zawsze udało się odtworzyć pełną historię każdego z wywiezionych. Deportacja do ZSRR grupy ponad 46 tys. mieszkańców regionu, najczęściej mężczyzn w wieku produkcyjnym, bardzo mocno uderzyła w rodziny górnośląskie. W domach pozostały dzieci matki, które musiały na siebie przejąć ciężar utrzymania domu w tych trudnych, pełnych przemocy i niepokoju czasach końca wojny i początkach montowania się na Górnym Śląsku władzy komunistycznej" - wskazuje dr Dariusz Węgrzyn.
Historyk podkreśla, iż deportacja z Górnego Śląska przyniosła nie tyko cierpienia, głód i ciężką kartowniczą pracę dla wywiezionych, ale też biedę i poniewierkę, dla ich rodzin, które pozostały na Górnym Śląsku bez środków do życia. Około 25-30 proc. wywiezionych na Wschód nie powróciło już z "sowieckiego raju", a ich bliscy do dziś nie mają pojęcia, kiedy zmarli i gdzie spoczęły ich doczesne szczątki.
"Ci, którzy powrócili, przez długie lata płacili wysokie koszty swojego przymusowej pracy w łagrach w postaci problemów zdrowotnych, ale i potężnej traumy związanej z pobytem na 'nieludzkiej ziemi'. Poza tym, przez cały okres PRL temat wywózek do ZSRR nie mógł funkcjonować na forum publicznym i był poruszany tylko w wąskim kręgu rodzinnym. Dla wielu pobyt w ZSRR był tak traumatycznym przeżyciem, że do śmierci już o nim nie wspominali, wypierając bolesne doświadczenia z pamięci" - tłumaczy autor publikacji.
Represje określane przez historyków mianem Tragedii Górnośląskiej rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej
Księga Aresztowanych, Internowanych i Deportowanych z Górnego Śląska do ZSRR w 1945 roku ma m.in. za zadanie - jak wskazuje autor monumentalnego opracowania - "imiennie przywrócić pamięć tych ludzi, którzy zostali potraktowani jako część reparacji wojennych i musieli odbudowywać zmieszczenia dokonane przez wojska III Rzeszy na zajętych terenach ZSRR".
"Publikacja jest realizacją wnoszonego przez środowiska lokalne od lat postulatu, by tych ludzi zapisać po imieniu; jest też nielicznym przykładem tak szczegółowego ujęcia dużej akcji deportacyjnej okresu II wojny światowej i pierwszych lat powojennych" - dodaje autor księgi, wskazując, iż wpisuje się ona w działania naukowe, edukacyjne i śledcze katowickiego IPN, dla którego problem wywózki na Wschód Górnoślązaków w 1945 roku od samego początku odgrywał niezwykle ważną rolę.
Prasową premierę publikacji, z udziałem członków rodzin osób deportowanych w 1945 r. do ZSRR, zaplanowano na 2 grudnia tego roku w Przystanku Historia – Centrum Edukacyjnym im. Henryka Sławika w Katowicach. Udział w spotkaniu zapowiedział m.in. zastępca prezesa IPN Mateusz Szpytma, a także kierownictwo katowickiego oddziału Instytutu.
Represje określane przez historyków mianem Tragedii Górnośląskiej rozpoczęły się wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1945 r. Akty terroru wobec Górnoślązaków - aresztowania, internowania, egzekucje i wywózki do niewolniczej pracy na Wschód, trwały przez kilka miesięcy. Od blisko 11 lat w ostatnią niedzielę stycznia w regionie obchodzony jest Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej.
Opublikowanie imiennej listy deportowanych to największy projekt służący udokumentowaniu i pielęgnowaniu pamięci o Tragedii Górnośląskiej
Gdy na początku 1945 r. na Górny Śląsk wkroczyła wypierająca oddziały niemieckie Armia Czerwona, mieszkańcy tych ziem traktowani byli jako Niemcy; doświadczali licznych represji, w tym gwałtów i mordów. Rozpoczęła się też akcja masowych zatrzymań i deportacji do pracy przymusowej, co miało być swoistą formą reparacji wojennych. Pierwsze transporty na Wschód ruszyły w marcu 1945 r. Podróż w bydlęcych wagonach - nazywanych na Śląsku "krowiokami" - trwała nawet kilkadziesiąt dni. Część deportowanych nie przeżyła transportu. W obozach na Wschodzie Ślązacy więzieni byli w bardzo trudnych warunkach: w barakach, z głodowymi racjami żywnościowymi, ograniczonym dostępem do wody pitnej i bez opieki medycznej.
Opublikowanie imiennej listy deportowanych to największy projekt służący udokumentowaniu i pielęgnowaniu pamięci o Tragedii Górnośląskiej. IPN prowadzi także inne badania naukowe poświęcone wywózkom, publikuje wspomnienia i organizuje wystawy. Do 1989 r. wydarzenia określane mianem Tragedii Górnośląskiej były ze względów politycznych tematem zakazanym; w ostatnich dekadach zrodziło się wiele inicjatyw związanych z ich badaniem i upowszechnianiem wiedzy na ten temat.(PAP)
Autor: Marek Błoński