W wywiadzie dla TVP prezydent został zapytany m.in. o kary nałożone na Polskę przez Trybunał Sprawiedliwości UE ws. kopalni Turów i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Na pytanie, jak je postrzega, prezydent odparł, że "to jest wojna ideologiczna, która od dłuższego czasu jest toczona". "To jest także wojna, którą wydało tak naprawdę Polsce i polskim władzom pewna część establishmentu sędziowskiego, mająca ogromne wpływy w krajach UE, w swoim środowisku szeroko pojętym sędziowskim" - dodał.
Według niego, "nie ma co do tego żadnych wątpliwości". "Wiem to po prostu, że tak jest. To są personalne kontakty osobiste, to są prywatne telefony, które są wykonywane, to są różnego rodzaju lobbingi środowisk, także liberalno-lewicowych. Wiemy o tym, że są olbrzymie różnice ideologiczne pomiędzy dużą częścią establishmentu rządzącego dziś Unią Europejską, a obecnymi polskimi władzami, tymi, do których ja również siebie zaliczam" - mówił prezydent.
"Mamy zupełnie inny punkt widzenia na wiele spraw ideologicznych, funkcjonowania państw, tego, jaki kształt powinny one mieć, jaka polityka powinna być prowadzona w porównaniu z tym, jak to jest kształtowane na zachodzie Europy. Plus, mówię, osobiste wpływy establishmentu sędziowskiego, który uważa, że traci swoje możliwości oddziaływania, który czuje się zagrożony, chociażby istnieniem takich nowych podmiotów, nowych organów jak Izba Dyscyplinarna w Sądzie Najwyższym" - mówił Duda.
Sprawa Izby Dyscyplinarnej
Prezydent powiedział, że Izba Dyscyplinarna SN "w zamierzeniu miała egzekwować rzeczywistą odpowiedzialność dyscyplinarną środowiska sędziowskiego, która przez ostatnie dziesięciolecia pozostawiała bardzo wiele do życzenia i brak jej de facto był jednym z powodów tak fatalnej oceny środowiska sędziowskiego i wymiaru sprawiedliwości przez polskie społeczeństwo".
Trybunał Sprawiedliwości UE 4 lipca 2021 r. zobowiązał Polskę do natychmiastowego zawieszenia stosowania przepisów krajowych odnoszących się do uprawnień Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w kwestiach m.in. uchylania immunitetów sędziowskich. Po niespełna dwóch miesiącach, 7 września, Komisja Europejska zdecydowała o zwróceniu się do TSUE o nałożenie kar finansowych na Polskę za nieprzestrzeganie decyzji w sprawie środków tymczasowych. KE podała wówczas, że uważa, że Polska nie podjęła wszystkich środków niezbędnych do pełnego wykonania nakazu Trybunału.
Pod koniec października TSUE poinformował, że Polska - z uwagi na to, że nie zawiesiła stosowania przepisów krajowych odnoszących się w szczególności do uprawnień Izby Dyscyplinarnej SN - została zobowiązana do zapłaty na rzecz Komisji Europejskiej okresowej kary pieniężnej w wysokości 1 mln euro dziennie, licząc od dnia doręczenia tego postanowienia do dnia zastosowania się do lipcowego postanowienia. Wcześniej - we wrześniu br. - TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów. Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro skierował wniosek do TK dotyczący przepisów, na podstawie których TSUE nałożył kary na Polskę ws. kopalni Turów i Izby Dyscyplinarnej.
Reforma sądownictwa
Prezydent pytany był również o to, że "że część konserwatywnego elektoratu ma do niego bezpośrednio żal za to, że ta reforma sądownictwa w Polsce nie odbyła się w taki sposób, jak powinna się odbyć". Na uwagę, że "niektórzy mówią, że był w pewnym sensie +hamulcowym+", Duda odparł: "Ja poruszałem się w ramach zdroworozsądkowych".
W 2017 r. prezydent zawetował ustawę o Sądzie Najwyższym i nowelizację ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Zastrzeżenia prezydenta dotyczyły m.in. uprawnień, jakie zawetowana ustawa o SN nadawała Prokuratorowi Generalnemu.
"Krótko mówiąc, uważam, że jeżeli prokurator generalny jest zarazem ministrem sprawiedliwości, to jest jedna osoba, to nie może być tak, że minister sprawiedliwości obsadza Sąd Najwyższy. A taka była propozycja de facto w tamtych ustawach, co do których zgłosiłem weto. To był jeden z głównych powodów weta" - powiedział prezydent w TVP.
Jak uzasadniał, "to jest wbrew demokratycznym zasadom i wbrew niezawisłości i niezależności sędziów i sądownictwa". "Uważałem, że tak daleko minister sprawiedliwości posunąć się nie może i taka zmiana jest nieuzasadniona i z tego względu była taka, a nie inna moja decyzja" - podkreślił.
"Są zasady, których łamać nie wolno"
Zadeklarował również, że "jeżeli taka jeszcze będzie propozycja w przyszłości, aby to de facto minister sprawiedliwości, prokurator generalny obsadzał stanowiska, to się na to zgadzał nie będzie". "Jeśli by takie propozycje były, to będę zdecydowanie przeciwko" - zaznaczył, dodając, że "są zasady, których łamać nie wolno".
"Natomiast te reformy, które w ostateczności zostały przeprowadzone, absolutnie mieściły się w ramach zasad demokratycznego państwa prawa i to, że są one podważane od samego początku przez różnego rodzaju instytucje europejskie, KE, niektórych polityków liberalno-lewicowych, jak również środowiska sędziowskie, to tylko pokazuje właśnie, jak bardzo silny jest lobbing tych środowisk, które uważają, że tracą swoje wpływy, (...) że czują się zagrożone rzeczywistą odpowiedzialnością, która może stać się ich udziałem" - ocenił prezydent. (PAP)
Autorki: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka, Daria Kania
ja/