Tajani rozmawiał telefonicznie z liderem wenezuelskiej opozycji Leopoldo Lopezem.
Niedzielne głosowanie przeprowadzono po miesiącach protestów w Caracas i innych miastach przeciwko rządowi i jego planom znowelizowania konstytucji, co według opozycji ma rozszerzyć zakres władzy prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro i pomóc mu utrzymać się na stanowisku. Kadencja Maduro upływa w styczniu 2019 roku.
"Dajemy pełne wsparcie dla Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) Wenezueli. Nie uznamy tych nieuczciwych wyborów" - oświadczył Tajani w poniedziałek. Jak podkreślił, to smutny dzień dla demokracji w Wenezueli, bo w kraju tym złamano międzynarodowe traktaty, a także jego własną konstytucję.
Przewodniczący PE ocenił, że obecny reżim "kurczowo trzyma się władzy", podczas gdy wolą Wenezuelczyków jest jego zmiana. "Konieczne jest przeprowadzenie wyborów teraz" - zaznaczył Tajani. Zapowiedział przy tym, że będzie się konsultował z przedstawicielami grup politycznych w PE w sprawie wysłania delegacji europosłów do Wenezueli.
Według Krajowej Rady Wyborczej (CNE) w niedzielnych wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego wzięło udział ponad 8 mln spośród prawie 19,5 mln uprawnionych. Opozycja twierdzi z kolei, że głosy oddało tylko ponad 2 mln ludzi, czyli 12 proc. uprawnionych. Jeden z poważanych niezależnych analityków wenezuelskich oszacował, że głosowało 3,6 mln osób. Opozycja zbojkotowała wybory, w których wszystkich 5,5 tys. kandydatów na 545 miejsc w Konstytuancie wysunęły organizacje prorządowe. Podczas starć z siłami bezpieczeństwa w niedzielę zginęło co najmniej 10 osób, a setki zostały ranne.
"To nie jest rozwiązanie poważnych problemów, konfrontacji politycznej i kryzysu humanitarnego, który niszczy kraj" - podkreślił Tajani.
W osobnym oświadczeniu, które odczytała na konferencji prasowej rzeczniczka Komisji Europejskiej Mina Andreewa, potępiono "nadmierne i nieproporcjonalne wykorzystanie siły" przez wenezuelskie służby. "Na rządzie Wenezueli spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie poszanowania praworządności i fundamentalnych praw, takich jak wolność słowa i prawo do pokojowych demonstracji" - przypomniała KE.
W oświadczeniu zwrócono uwagę, że Wenezuela ma demokratycznie wybrane instytucje, których rolą jest współpraca w celu wynegocjowania rozwiązania dla obecnego kryzysu. "Konstytuanta wybrana w wątpliwych i często gwałtownych okolicznościach nie może być częścią rozwiązania. Pogłębia to podziały i będzie delegitymizować demokratycznie wybrane instytucje w Wenezueli" - zaznaczyła KE.
KE przypomniała też, że prezydent i rząd Wenezueli ponoszą szczególną odpowiedzialność, jeśli chodzi o przywrócenie zaufania utraconego przez władze przez próbę utworzenia równoległych instytucji.
Rzeczniczka KE zapowiedziała, że szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini będzie konsultowała się z państwami członkowskimi, aby wspólnie zabrały głos w tej sprawie.
Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie niegraniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu. Obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy.
Poza UE również Kolumbia, Meksyk, USA, Hiszpania ogłosiły, że nie uznają wyniku kontrowersyjnych wyborów. Waszyngton zagroził wprowadzeniem kolejnych sankcji przeciwko władzom w Caracas.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)
stk/ akl/ ap/