W wyniku rozporządzenia Komisji Europejskiej, wiele składników tuszy do tatuażu zostało uznanych za niedozwolone w krajach Unii Europejskiej. Rozporządzenie, tzw. Tattoo-REACH, weszło w życie 4 stycznia 2022 roku. REACH to skrót pochodzący od: „Registration, Evaluation, Authorisation and Restriction of CHemicals” (Rejestracja, Ocena, Udzielanie zezwoleń i Ograniczenia stosowania substancji chemicznych).
Bruksela nie podjęła tej decyzji z dnia na dzień, debata trwała od 2015 roku. W tym czasie KE zwróciła się do unijnego organu ds. chemikaliów (Echa) w Helsinkach z prośbą o ocenę zagrożeń dla zdrowia, jakie spowodować mogą tusze, używane powszechnie przez tatuażystów.
W Niemczech co piąta osoba ma tatuaż. „16 milionów ludzi to już nie mniejszość” – mówi Wolfgang Baeumler z Kliniki i Polikliniki Dermatologii Uniwersytetu w Ratyzbonie.
„Zdecydowana większość konsumentów uważa, że tusze do tatuażu, używane w kraju, są bezpieczne. Tak pokazują badania. Ale jeśli malowanie ciała na dłuższą metę powoduje schorzenia nawet tylko u niektórych wytatuowanych, staje się to problemem dla zdrowia publicznego” – podkreśla Baeumler, który bada potencjalne ryzyko związane z tatuażami od 2007 roku.
Zespół pod jego kierunkiem przeprowadził ankietę wśród ponad 3400 osób, posiadających tatuaże, pytając je o dolegliwości skórne. Dwie trzecie skarżyło się na problemy bezpośrednio po wykonaniu tatuażu: krwawienie, ból, zaczerwienienie, pieczenie, a nawet pęcherze. „To normalne, ponieważ skóra jest perforowana z prędkością do 3000 nakłuć na minutę” – zauważa Baeumler.
„Dermatolodzy zwykle pytają o krótkotrwałe efekty, ale tusze do tatuażu pozostają w ciele do końca życia, tak długo jak tatuaż znajduje się na skórze” – dodaje ekspert. Niektórzy pierwszy tatuaż robią już w wieku 12-13 lat, i nie poprzestają na jednym. „Ilość chemikaliów u osób często się tatuujących może być zatem znaczna, a obciążenie z tym związane utrzymuje się do końca życia” - podkreśla.
Dermatolog Sebastiaan van der Bent prowadzi prywatną klinikę w Holandii, gdzie pacjentami są wytatuowane osoby z przewlekłymi dolegliwościami różnego rodzaju. „Zazwyczaj prawdziwe problemy pojawiają się rok później. W jednym przypadku było to nawet 17 lat po wykonaniu tatuażu” – podkreślił van der Bent. Do tej pory przeanalizował 301 takich spraw i zauważa, że problemy z tatuażami są częściowo związane z chorobami autoimmunologicznymi. Wskazuje też na możliwy związek tatuażu z sarkoidozą.
Decyzja Brukseli do podjęcia działań przeciwko tuszom do tatuażu została podjęta na długo przed publikacją van der Benta” – zauważa „Zeit Online”. Największe obawy ekspertów budzą właściwości składników tuszy, w których znajduje się ponad 4000 chemikaliów, w tym emulgatorów, konserwantów, rozpuszczalników i kolorowych pigmentów.
„Barwniki tuszy to głównie chemikalia przemysłowe, które nigdy nie były przeznaczone do wstrzykiwania pod skórę” - zaznacza van Bent. W tuszach znaleźć można m.in. substancje rakotwórcze czy metale ciężkie, takie jak nikiel, ołów i kobalt. Wg ekspertyzy KE z 2016 r. tylko 30 proc. barwników, używanych w kosmetykach, może być stosowanych bez ograniczeń.
Tatuatorzy wprowadzają 2,5 miligrama farby w każdy centymetr kwadratowy skóry. „To dużo w porównaniu do typowych wartości granicznych dla substancji toksycznych, które są rzędu mikrogramów na kilogram masy ciała” – przypomina „Zeit Online” i zastanawia się, „dlaczego wolno wprowadzać do skóry to, co jest niedozwolone w jedzeniu”.
Długoterminowe ryzyko
Póki co, nie ma przeprowadzonych badań na długoterminowe ryzyko, niesione przez szkodliwe składniki tuszów, takie jak np. nowotwory. We Francji dopiero niedawno rozpoczęto szeroko zakrojone badania pod tym kątem na próbie ok. 15 000 osób z tatuażami. Badanie ma przeanalizować wpływ tatuaży na stan zdrowia badanych osób.
„Dopiero po zakończeniu tych badań będzie można porównać wyniki osób tatuowanych z danymi osób nietatuowanych i stwierdzić, czy niektóre choroby występują częściej, szczególnie sarkoidoza” – wyjaśnia „Zeit Online” i przypomina, że niektóre schorzenia, takie jak nowotwory, rozwijają się przez wiele lat. Dodatkowo nie wszystkie substancje pozostają na wytatuowanym obszarze skóry, część z nich może migrować do węzłów chłonnych, prawdopodobnie także do innych narządów, takich jak wątroba czy nerki.
Wyniki badań nie zmienia niczego we wprowadzonym przez KE rozporządzeniu – zaznacza „Zeit Online”. Tatuatorzy są przekonani, że nie stracą klientów. Producenci, których dotyczy rozporządzenie, to w większości firmy amerykańskie. Już zapowiedzieli, że będą dostosowywać skład swoich wyrobów do przepisów unijnych.
„Chwilowo może zmniejszyć się dostępna paleta kolorów, ale zostanie ona wypełniona produktami, które nie zawierają żadnych substancji niebezpiecznych, a przynajmniej takich, o których wiemy, że mogą być niebezpieczne” – podsumowuje „Zeit Online”.
Marzena Szulc (PAP)