"Za zgodą i w porozumieniu z Królową tytuły wojskowe i patronaty królewskie księcia Yorku zostały zwrócone Królowej. Książę Yorku nadal nie będzie pełnił żadnych funkcji publicznych i będzie bronił się w sprawie jako osoba prywatna" - głosi krótkie oświadczenie.
Nie wspomniano w nim o tym, ale brytyjskie media podają, powołując się na źródła na dworze królewskim, że Andrzej nie będzie już używał tytułu Jego Królewskiej Wysokości (HRH), a jedynym, który mu pozostanie, będzie tytuł księcia Yorku. Źródła te dodają, że wszystkie tytuły i patronaty zostaną rozdzielone pomiędzy pozostałych członków rodziny królewskiej.
Książę Andrzej zawiesił pełnienie obowiązków członka rodziny królewskiej w listopadzie 2019 r. po fatalnie przyjętym przez opinię publiczną wywiadzie dla BBC, w którym zaprzeczał, by kiedykolwiek poznał Virginię Giuffre, oraz bronił swojej znajomości z amerykańskim finansistą i przestępcą seksualnym Jeffreyem Epsteinem.
W sierpniu zeszłego roku Giuffre złożyła pozew przeciw księciu Andrzejowi twierdząc, że w 2001 r., gdy miała 17 lat, została przez niego wykorzystana seksualnie. Giuffre – wówczas nosząca nazwisko Roberts – była jedną z licznej grupy dziewcząt, które zostały zwabione przez Epsteina obietnicami pracy, a następnie były oferowane jego wpływowym przyjaciołom. Jednym z nich miał być książę Andrzej, który konsekwentnie temu zaprzecza.
Sąd odrzucił wniosek o oddalenie pozwu
W środę nowojorski sąd odrzucił wniosek jego prawników, by oddalić pozew złożony przez Giuffre ze względu na ugodę, którą w 2009 r. zawarła z Jeffreyem Epsteinem, co było ostatnią szansą na uniknięcie procesu cywilnego. Zgodnie z jej treścią Giuffre w zamian za 500 tys. dolarów zgodziła się zrezygnować z roszczeń wobec Epsteina i "jakiejkolwiek innej osoby lub podmiotu, który mógłby być włączony jako potencjalny pozwany". Prawnicy księcia przekonywali, że jako "potencjalny pozwany" jest on objęty tą ugodą.
Jak wyjaśniają brytyjskie media, to oznacza, że księciu Andrzejowi pozostały cztery opcje, z których żadna nie jest dobra. Może uczestniczyć w procesie i składać zeznania, co oznacza długi spektakl medialny, który może przegrać, chyba że faktycznie udowodni swoją niewinność. Może odmówić składania zeznań, powołując się na prawo do odmowy zeznań obciążających samego siebie, ale zostanie to wzięte pod uwagę przez sąd, który zapewne w tej sytuacji przyzna rację Giuffre. Może całkowicie odmówić udziału w procesie, co oznacza, że sąd rozstrzygnie go na korzyść skarżącej. Wreszcie może zawrzeć ugodę pozasądową z Giuffre, co wiązałoby się z koniecznością zapłaty odszkodowania.
Ta opcja wydaje się być dość prawdopodobna, choćby z tego powodu, że 95 proc. spraw z powództwa cywilnego składanych w amerykańskich sądach kończy się ugodami pozasądowymi. Oznaczałoby to jednak pośrednie przyznanie się do winy. Poza tym prawnik Giuffre, David Boies, powiedział w czwartek BBC, że mało prawdopodobne jest, by jego klientka zadowoliła się samym odszkodowaniem finansowym, lecz zapewne będzie chciała też przeprosin i przyznania się do winy.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
mmi/