Senator niezrzeszony Krzysztof Kwiatkowski, były prezes NIK składa wyjaśnienia przed senacką komisją nadzwyczajną ds. przypadków inwigilacji przy użyciu systemu Pegasus. Jeszcze w poniedziałek Kwiatkowski poinformował, że został oficjalnie zwolniony z tajemnicy kontrolerskiej.
Kwiatkowski, pytany o okoliczności zakupu systemu Pegasus przez polskie służby, poinformował, że na początku 2018 r. NIK przeprowadził kontrolę z wykonania budżetu państwa. "W konkluzji z tej kontroli stwierdziliśmy, że środki z Funduszu Sprawiedliwości nie mogły zostać przekazane CBA, gdyż zgodnie z ustawą o CBA działalność CBA jest finansowana wyłącznie ze środków budżetu państwa, a środki państwowego budżetu celowego takimi środkami nie są" - powiedział Kwiatkowski.
Były szef NIK ujawnił przy tym kopię rachunku z Narodowego Banku Polskiego, która ma poświadczać, że doszło do przelewu z Ministerstwa Sprawiedliwości na rachunek CBA. Rachunek został wystawiony w ramach realizacji umowy między Funduszem Sprawiedliwości a CBA.
Faktura została opisana jako "potwierdzenie zakupu środków techniki specjalnej służącej do wykrywania i zapobiegania przestępczości". Zdaniem Kwiatkowskiego na fakturze nie ma nazwy systemu Pegasus, ponieważ - jak ocenił - starano się ukryć faktyczny cel zakupu. "Nikt tą nazwą się nie posługiwał. Tą nazwę, w mojej ocenie, starano się świadomie ukryć" - dodał senator.
Według Kwiatkowskiego pod oświadczeniem na fakturze podpisali się: były szef CBA Ernest Bejda i były dyrektor biura finansów CBA Daniel Art.
Kwiatkowski: ci, którzy podejmowali i realizowali decyzje ws. zakupu Pegasusa, mają świadomość, że naruszyli prawo
Ci, którzy podejmowali i realizowali decyzje ws. zakupu Pegasusa, mają świadomość, że naruszyli prawo, albo działali na jego granicy - ocenił Kwiatkowski podczas posiedzenia senackiej komisji nadzwyczajnej ds. Pegasusa.
"To jest suma 25 mln zł" - poinformował. "W oparciu o jawne dokumenty mogę powiedzieć, że to nie był cały koszt zakupu tego systemu" - dodał. Wyjaśnił też, dlaczego uwzględniona została tylko taka suma. "To, że kontrolerom NIK-u udało się wychwycić ten zakup, jest efektem tego, że beneficjent, czyli CBA, przekazało potwierdzenie - poinformowało o wykorzystaniu i zrealizowaniu umowy z Funduszem Sprawiedliwości" - wyjaśnił. "Ten dokument udało się NIK zidentyfikować i dzięki niemu polscy obywatele dzisiaj mogą się o nim dowiedzieć, dlatego że jest w jawnych dokumentach z kontroli Funduszu Sprawiedliwości, które negatywnie oceniliśmy" - dodał b. szef NIK.
Senator wskazał też, że na fakturze firmy, która dostarczała produkt, jest napisane, że "faktura dotyczy zakupu systemu współfinansowanego ze środków Funduszu Pomocy Pokrzywdzonych, czyli tzw. Funduszu Sprawiedliwości i faktura uregulowana została w całości, tj. pierwsza transza, bezpośrednio ze środków Funduszu Specjalnego".
"Ci, którzy te decyzje podejmowali i ci, którzy te decyzje realizowali, mają - moim zdaniem - co najmniej świadomość, że naruszyli prawo, albo działali na jego granicy" - podkreślił Kwiatkowski.
Na dowód tego pokazał także kolejny dokument, pismo z 15 lutego 2018 r. podpisane przez wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia kierowane do Jarosława Wyżgowskiego, dyrektora biura administracyjno-finansowego. "Uprzejmie informuję, iż dotacja celowa z wykorzystanych środków otrzymanych z Funduszu Sprawiedliwości, w związku z umową zawartą z Centralnym Biurem Śledczym w dniu 29.09.2017 r., została rozliczona w całości w dniu 15.02.2018 r." - napisał Woś.
Kwiatkowski zauważył, że w piśmie błędnie wskazano jednostkę - CBŚ.
W kolejnym przedstawionym przez Kwiatkowskiego piśmie, ówczesny dyrektor spraw rodzinnych i nieletnich w MS Mikołaj Pawlak informował trzy dni później tego samego dyrektora, że "przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości nie miało charakteru dotacji celowej".
"Czyli w ministerstwie sprawiedliwości w ciągu trzech dni powstawały różne wersje tego, jaki jest charakter od strony formalno-prawnej tych środków" - wyjaśnił Kwiatkowski. "Nie mam żadnej wątpliwości, że miało to związek z rozpoczętą i trwającą już wówczas kontrolą NIK" - dodał.
Specjaliści Citizen Lab o Brejzie: jesteśmy przekonani, że senator był monitorowany w bardzo szeroki sposób
W poniedziałek komisja wysłuchała dwóch specjalistów z działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab. To właśnie ten ośrodek jako pierwszy ustalił, że system Pegasus miał być używany wobec m.in. senatora Krzysztofa Brejzy, adwokata Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek. Eksperci zapewniali, że posiadają dowody kryminalistyczne potwierdzające, iż z telefonu senatora Brejzy zostały wykradzione dane. "Jesteśmy przekonani, że senator był monitorowany w bardzo szeroki sposób" - mówili badacze.
Według amerykańskiej agencji prasowej Associated Press, powołującej się na ustalenia działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab, za pomocą oprogramowania Pegasus inwigilowany był właśnie Brejza, a także adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek. Według Citizen Lab do telefonu Krzysztofa Brejzy miano się włamać 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r. Polityk był wówczas szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi.
The Citizen Lab podaje, że wsparcie finansowe dla jego badań pochodzi m. in. z Kanadyjskiego Centrum Badań nad Globalnym Bezpieczeństwem oraz Kanadyjskiej Rady Badań Nauk Społecznych i Humanistycznych, a także Fundacji Forda, Fundacji Hewletta i Fundacji Open Society, powołanej do życia przez finansistę George'a Sorosa.
Senacka komisja nie ma uprawnień śledczych jak komisja śledcza, którą może powołać Sejm. Szef tej komisji zapowiadał, że choć Senat nie ma uprawnień śledczych, to komisja będzie wzywać przedstawicieli organów państwowych zajmujących się służbami specjalnymi. Oprócz przedstawicieli instytucji państwowych, komisja zamierza wzywać ekspertów, prawników i specjalistów od działań służb specjalnych.(PAP)
Autorzy: Mateusz Mikowski, Daria Kania
js/