"Prezydent Biden wciąż jeszcze przemawiał na długiej jak maraton konferencji prasowej, kiedy Biały Dom rozpoczął operację sprzątania po jego nieostrożnych uwagach ujawniających podziały w NATO w sprawie Ukrainy. Po stwierdzeniu, że 'niewielkie wtargnięcie' spowoduje, że członkowie NATO 'będą musieli się kłócić o to, co robić, a czego nie robić', prezydent wrócił później do rozróżniania konsekwencji cyberataku i gorącej wojny. Ale szkody zostały już wyrządzone" - ocenia "The Times".
"Wyraźne stanowisko zachodnich sojuszników, że rosyjska inwazja spotka się z druzgocącymi sankcjami wobec Moskwy"
Gazeta wskazuje, że obserwując konferencję prasową Bidena, stało się jasne, dlaczego tak rzadko on na nich występuje. Dziennik zauważa, że podobnie jak już nie raz zdarzało się to w pierwszym roku jego prezydentury, Biden rozpoczął od śmiałego scenariusza, w którym jasno przedstawił swoje intencje, ale w miarę upływu czasu, sprawy stawały się coraz bardziej zagmatwane.
"Wyraźne stanowisko zachodnich sojuszników, że rosyjska inwazja spotka się z druzgocącymi sankcjami wobec Moskwy, zostało zmieszane z wątpliwościami co do gwałtowności lub jedności odpowiedzi na cokolwiek innego niż atak czołgów na Kijów, ponieważ Biden uchylił rąbka tajemnicy na temat delikatnych zakulisowych dyskusji w sposób bardziej przypominający gadatliwego senatora niż prezydenta doglądającego delikatny kryzys międzynarodowy" - pisze "The Times"
"Konferencja prasowa sprawiła wrażenie, że po roku najstarszy i pod wieloma względami najbardziej doświadczony politycznie przywódca USA pozostaje niepokojąco naiwny, jeśli chodzi o rolę głównodowodzącego" - konkluduje gazeta.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
dsk/