Ofiara byłego księdza i niedoszłej zakonnicy: moi oprawcy powinni być w więzieniu do końca życia

2022-01-20 11:35 aktualizacja: 2022-01-20, 19:55
Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Fot. PAP/Darek Delmanowicz
Moi oprawcy powinni być w więzieniu do końca życia - powiedziała w rozmowie z PAP była podopieczna b. duchownych, dzisiaj 21-letnia kobieta, nad którą znęcali się opiekunowie.

Sąd Okręgowy w Kaliszu rozpatrywał w czwartek apelację byłego księdza i niedoszłej zakonnicy, oskarżonych o znęcanie się nad czworgiem dzieci. Sprawę wyłączono z jawności ze względu na dobro ofiar.

Oskarżeni nie przybyli na proces. Na rozprawę stawiło się dwoje z czwórki pokrzywdzonych dzieci z rodziny zastępczej, dzisiaj już pełnoletnich. "Oni powinni trafić do więzienia i zostać tam do końca życia" - powiedziała w rozmowie z PAP o oskarżonych ich ofiara.

Pokrzywdzona ma dzisiaj 21 lat, pokrzywdzony chłopak - 19. To właśnie dzięki nim sprawa ujrzała światło dzienne. "Nadal chcemy dla nich kary więzienia. To, co nas spotkało ze strony tych ludzi było straszne. Znęcali się nad nami psychicznie i fizycznie. Staram się o tym nie pamiętać, ale kiedy dostałam wezwanie do sądu wróciły te straszne wspomnienia" – powiedziała 21-latka przed rozpoczęciem procesu.

Z domu - jak wyznała - najbardziej zapamiętała, w jaki sposób karano 6-letnią dziewczynkę. "Jeżeli siostra zasnęła na nocniku, bo musiała siedzieć tak długo, dopóki się nie załatwiła, Agata chwytała ją za włosy i uderzała nią o ścianę" - powiedziała.

Jedno z dzieci powiedziało nauczycielce, że boi się wracać do domu, ponieważ jest bite młotkiem po głowie

Wyznała, że pomimo traumatycznego dzieciństwa, udało jej się założyć rodzinę. "Wychowuję dwumiesięcznego synka" – powiedziała.

Sprawa wyszła na jaw w 2013 r., gdy jedno z dzieci powiedziało nauczycielce, że boi się wracać do domu, ponieważ jest bite młotkiem po głowie. Na dowód chłopczyk pokazał siniaki na głowie.

Dyrekcja szkoły zawiadomiła policję; dzieci odebrano małżonkom. Przewieziono je do domu dziecka i ośrodka adopcyjnego.

W trakcie śledztwa ustalono, że Jan G. wspólnie z żoną bili dzieci po głowie tłuczkiem do mięsa, zmuszali do klęczenia w kącie przez wiele godzin z podniesionymi rękami, głodzili, przywiązywali do krzesła, krępowali w nocy rajstopami, żeby nie mogły się ruszać, poniżali, grozili wywiezieniem i porzuceniem w lesie.

Przed założeniem rodziny Jan G. był księdzem, a jego żona była w Zgromadzeniu Sióstr św. Elżbiety, skąd odeszła przed złożeniem ślubów. Pomysł na założenie rodziny zastępczej wziął się stąd, że Agata G. sama wychowywała się w domu adopcyjnym, prowadzonym przez jej mamę.

Na początku oskarżeni opiekowali się rodzeństwem: 4-letnią dziewczynką i 11-letnim chłopcem

Na początku oskarżeni opiekowali się rodzeństwem: 4-letnią dziewczynką i 11-letnim chłopcem. Po jakimś czasie chłopca oddali do ośrodka opiekuńczego i dostali pod opiekę rodzeństwo – niepełnosprawnych chłopców w wieku 4 i 6 lat oraz 8-miesięczną dziewczynkę. Za opiekę nad dziećmi z orzeczeniem o niepełnosprawności otrzymywali znacznie wyższe uposażenie, po kilka tysięcy złotych na dziecko. Gehenna dzieci – jak później ustaliła prokuratura – trwała od 2009 do 2013 roku.

Oskarżeni - dzisiaj 55-letni Jan G. i jego 50-letnia żona Agata G. w 2015 r. zostali skazani za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad dziećmi.

Ze względu na błędy formalne sprawa wróciła do rozpatrzenia. W 2020 r. Sąd Rejonowy w Ostrowie Wlkp. ponownie wydał wyrok skazujący - 5 lat więzienia. Orzeczono wobec nich środek karny w postaci zakazu zajmowania wszelkich stanowisk, wykonywania wszelkich zawodów albo działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub z opieką nad nimi przez 15 lat.

Oskarżeni złożyli apelację, domagając się uniewinnienia lub wrócenia sprawy do ponownego rozpatrzenia.

Ogłoszenie wyroku zaplanowano na 3 lutego.(PAP)

Autorka: Ewa Bąkowska

dsk/