Rusza proces kierowcy autobusu, który po narkotykach spowodował śmiertelny wypadek na S8

2022-01-20 13:08 aktualizacja: 2022-01-20, 14:47
Fot. PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak
Na 2 lutego Sąd Okręgowy w Warszawie wyznaczył początek procesu kierowcy miejskiego autobusu, który - będąc pod wpływem narkotyków - w czerwcu 2020 r. spowodował śmiertelny wypadek na moście Grota-Roweckiego. Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.

Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Okręgowego w Warszawie pod koniec grudnia 2020 r.

Prokuratura zarzuciła 27-letniemu wówczas Tomaszowi U. naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym oraz "niedostosowanie taktyki i techniki jazdy do zmieniającej się sytuacji drogowej", co uniemożliwiło mu zahamowanie, a w konsekwencji doprowadziło do katastrofy w ruchu lądowym. W chwili zdarzenia Tomasz U. był pod wpływem amfetaminy i miał porcję narkotyku schowaną w skrytce kabiny kierowcy.

Do zdarzenia doszło 25 czerwca 2020 r. na moście Grota-Roweckiego.

"Tomasz U. prowadził miejski autobus linii 186. Około godziny 12.30 poruszał się jezdnią pomocniczą mostu od ul. Modlińskiej w kierunku ul. Wybrzeże Gdyńskie. Kierowca nie wykonał manewru zmiany pasa i poruszając się na wprost po pasie jezdni prowadzącym do zjazdu z trasy uderzył w bariery energochłonne. Uderzenie spowodowało wybicie autobusu i jego przerwanie na przegubie. Przednia połowa pojazdu spadła w przestrzeń pomiędzy wiaduktem mostu i ulicą, druga zaś pozostała na moście" – opisywała okoliczności wypadku rzeczniczka Prokuratury Okręgowej prok. Aleksandra Skrzyniarz.

W wyniku zdarzenia jedna z pasażerek autobusu doznała rozległych obrażeń i zmarła. Rannych zostało też prawie 20 osób, w tym jedna ciężko. Uszczerbek na zdrowiu sześciu kolejnych biegły chirurg określił jako "średni", a 11 - jako "lekki".

Rzeczniczka prokuratury podała, że mienie zniszczone w wyniku działania Tomasza U. wyceniono na blisko 1,3 mln zł.

Tomasz U. nie był wcześniej karany ani nie leczył się psychiatrycznie. W areszcie przebywał od 25 czerwca do 15 września 2020 r., później sąd zdecydował o zmianie środka zapobiegawczego na dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju. Zabronił mu również prowadzenia pojazdów mechanicznych. Prokuratura odwoływała się od tej decyzji, uważając ją za niesłuszną, jednak została ona utrzymana w mocy. Mężczyzna będzie więc odpowiadał przed sądem z tzw. wolnej stopy.

Oskarżony przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i wyraził żal. Grozi mu do 12 lat więzienia.

Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach. Krótko po wypadku Główny Inspektorat Transportu Drogowego przeprowadził kontrole krzyżowe warszawskich przewoźników. W ich ramach wykryto ok. 500 naruszeń, w tym "rażące przypadki przekraczania norm czasu pracy".(PAP)

autorka: Sonia Otfinowska

kgr/