Najnowszy film Woody’ego Allena katastrofą finansową w amerykańskich kinach

2022-01-31 21:22 aktualizacja: 2022-01-31, 21:28
Fot. PAP/EPA/Javier Etxezarreta
Fot. PAP/EPA/Javier Etxezarreta
Wobec ciążących na nim oskarżeń o molestowanie seksualne adoptowanej córki, Woody Allen z jednego z najbardziej cenionych amerykańskich reżyserów szybko stał się persona non grata w Hollywood. Gwiazdy występujące w jego ostatnich filmach posypały głowy popiołem, a same filmy miały trudność z dystrybucją na amerykańskim rynku. Ostatnie dzieło Allena, „Hiszpański romans”, które miało światową premierę we wrześniu 2020 roku, właśnie zawitało do północnoamerykańskich kin. Zarobiło tam zaledwie 24 tysiące dolarów. To najmniej spośród wszystkich filmów Allena.

W miniony weekend, niewiele ponad miesiąc po polskiej premierze, „Hiszpański romans” Woody’ego Allena zadebiutował w 26 północnoamerykańskich kinach. Od piątku do soboty zarobił w nich 24 tysiące dolarów. Jeśli chodzi o weekendy otarcia, to zdecydowanie najmniej w karierze Allena. „Hiszpański romans” to jego 49. film.

„Hiszpański romans” nie wytrzymuje porównań już choćby z ostatnim filmem Allena, który miał premierę w Ameryce. „Na karuzeli życia”, którego debiut w 2017 roku zbiegł się z czasem z dojściem do głosu ruchu #MeToo, zarobił w pierwsze trzy dni 125 tysięcy dolarów. Wraz z premierą ponownie rozgorzała dyskusja o starych oskarżeniach Allena o molestowanie jego przybranej córki Dylan Farrow. Oskarżała go o to sama Dylan, której brat Ronan pomógł w nagłośnieniu przewinień seksualnych Harveya Weinsteina. W efekcie powstał głośny serial dokumentalny „Allen kontra Farrow”. Woody Allen konsekwentnie zaprzeczał oskarżeniom, a on sam nigdy nie stanął przed sądem za domniemane przestępstwa

Wśród niewielu obrońców Allena są występujący w „Hiszpańskim romansie” aktorzy Wallace Shawn i Gina Gershon. Są oni jednak w znakomitej mniejszości, a większość amerykańskich aktorów omija szerokim łukiem produkcje sygnowane nazwiskiem Allena.

„Hiszpański romans” od momentu premiery podczas festiwalu filmowego w San Sebastian nie miał najlepszych recenzji. Zarówno ze strony krytyków, jak i widzów. Trudności z dystrybucją na amerykańskim rynku zdawały się wskazywać na to, że ostatni film Allena w ogóle się tam nie pojawi. „Nie ma żadnych szans na to, aby jakieś studio filmowe chciało z nim współpracować. Żadna porządna firma nie będzie go chciała. Do końca życia będzie musiał szukać inwestorów w Europie” – ocenia sytuację jeden z producentów w rozmowie z portalem „The Wrap”. (PAP Life)