"Rosja nalega na prowadzenie przez Ukrainę bezpośrednich rozmów z tzw. Doniecką i Ługańską Republiką Ludową, co doprowadziłoby do zmiany statusu Rosji ze strony konfliktu do roli mediatora w tym konflikcie - dlatego nie możemy się na to zgodzić" - powiedział Kułeba.
Szef ukraińskiej dyplomacji dodał, że podczas prowadzonych w Berlinie rozmów nie przekroczona została żadna z czerwonych linii.
Szef administracji prezydenta Ukrainy Andrij Jermak przekazał w piątek, że strona ukraińska oczekuje częstszych rozmów obejmujących przedstawicieli Rosji, Ukrainy, Francji oraz Niemiec. Dodał, że wszystkie strony formatu zgodziły się, że konieczne jest utrzymania zawieszenia broni na wschodzie Ukrainy.
Minister spraw zagranicznych Ukrainy skomentował również słowa prezydenta USA Joe Bidena wzywającego amerykańskich obywateli do natychmiastowego opuszczenia Ukrainy. "Słowa prezydenta USA nie wynikają z żadnych drastycznych zmian dotyczących obecnych napięć" - powiedział Kułeba.
W czwartek w Berlinie odbyła się 9-godzinna runda rozmów w formacie normandzkim z udziałem pełnomocników władz ukraińskich, rosyjskich, niemieckich oraz francuskich. Jermak zaznaczył po zakończeniu rozmów, że ma nadzieję na przełom w sprawie wymiany więźniów i otwarcia punktów kontrolnych we wschodniej Ukrainie, ale na obecnym etapie nie udało się porozumieć w tej sprawie.
"Wszystkie strony potwierdziły zainteresowanie kontynuacją rozmów. Z całą pewnością bardzo szybko dojdzie do spotkania doradców politycznych" z Ukrainy, Rosji, Niemiec i Francji, ale "nie udało się uzgodnić, gdzie takie spotkanie miałoby się odbyć" - dodał Jermak, sugerując, że rozmowy - przy zgodzie stron - mogłyby się przenieść do Turcji, której zaangażowanie mogłoby pomóc w rozwiązaniu konfliktu.
Kolejne rozmowy w formacie normandzkim odbędą się w marcu - poinformowała w piątek agencja AFP opierająca się na źródłach w delegacjach francuskiej i niemieckiej.
Z Kijowa Jakub Bawołek (PAP)
jjk/