Prof. Lewicki: Putin chciał uzyskać pewne ustępstwa od Zachodu, został zapędzony w róg

2022-02-12 07:55 aktualizacja: 2022-02-12, 17:47
Władimir Putin. Fot. THIBAULT CAMUS PAP/EPA
Władimir Putin. Fot. THIBAULT CAMUS PAP/EPA
Prezydent Rosji Władimir Putin prawdopodobnie chciał uzyskać pewne ustępstwa od Zachodu i wtedy mógłby "odtrąbić zwycięstwo" i wycofać wojska z granicy z Ukrainą. Ze względu na to, że do ustępstw Zachodu nie doszło, został w pewien sposób zapędzony w róg - powiedział w rozmowie z PAP amerykanista UW i UKSW prof. Zbigniew Lewicki, komentując współczesne relacje amerykańsko-rosyjskie.

"Wycofanie wojsk bez uzyskania jakichkolwiek ustępstw ze strony Zachodu będzie porażką. Jako porażka będzie to odebrane zresztą nie tylko na Zachodzie, ale w Moskwie, wśród współpracowników Putina. Może, oczywiście, zaatakować Ukrainę, ale to szalone ryzyko nałożenia zachodnich sankcji na Rosję i trudno stwierdzić, co Putin by na tym zyskał" - ocenił ekspert.

"Putin rozpaczliwie szuka jakiegoś elementu, który mógłby pokazać, że coś osiągnął i wtedy się wycofa, ale Zachód, przynajmniej w tym momencie, nie podaje mu ręki. Jasne jest już to, że wejście Rosji na Ukrainę, zmusi Zachód do reakcji. Nawet jeżeli Zachód tego nie chciał (…), a w szczególności nie chciały tego Niemcy. W tym momencie to już tak daleko zaszło, że obydwie strony nie mają możliwości wycofania się" - wyjaśnił prof. Lewicki.

Zapytany o znaczenie wysłania do Polski wojsk USA dla relacji polsko-amerykańskich, ekspert wskazał, że sprowadzenie wojsk amerykańskich do Polski jest, co oczywiste, wynikiem kryzysu ukraińskiego. Oznacza to, że jest prawdopodobnie przejściowe, jednak wysyłane są wyjątkowe oddziały - 82. Dywizja Powietrznodesantowa, czyli elitarna jednostka wojskowa, która posiada zdolności bojowe.

"Rzeczpospolita obecnie zyskuje w oczach Amerykanów, ale trudno jest stwierdzić, czy będzie to zysk chwilowy, czy stały"

Wg profesora, jej obecność "jest sygnałem dla Moskwy, bardziej niż dla kogokolwiek innego, gotowości Stanów Zjednoczonych do wejścia w bezpośrednie starcie, gdyby było to potrzebne".

Jak podkreślił amerykanista, Polska jest tutaj raczej "miejscem" niż "podmiotem" tego przedsięwzięcia. Rzeczpospolita obecnie zyskuje w oczach Amerykanów, ale trudno jest stwierdzić, czy będzie to zysk chwilowy, czy stały – czy uda się przełożyć obecne zainteresowanie USA na dłuższe wzmocnienie więzi.

„Nie, to nie jest Zimna Wojna"

Profesor Lewicki zaprzeczył także w rozmowie z PAP, aby można było określać obecną sytuację napięcia na linii USA-Rosja „nową Zimną Wojną”.

„Nie, to nie jest Zimna Wojna. To są rozpaczliwe próby słabszego, dużego terytorialnie państwa, podejmowane przez nie, aby wydać się równym prawdziwemu mocarstwu, jakim są Stany Zjednoczone” - skomentował amerykanista.

Wg profesora, to typowe, że poszukujemy paraleli historycznych, aby lepiej zrozumieć teraźniejszość. Zimna Wojna była jednak kompleksową sytuacją między dwoma blokami światowych mocarstw - równych przeciwników. W tej chwili różnica gospodarcza i militarna między Rosją a Stanami Zjednoczonymi, poza siłami jądrowymi, jest ogromna. Sprawia to, że obecne napięcia, według eksperta, nie mogą być porównywane do dawnej rywalizacji USA-ZSRR.

Autor: Katarzyna Muszyńska (PAP)

dsk/