Gigantyczne korki, kolejki po benzynę i do bankomatów. Kijów w ewakuacji, a w tle odgłosy eksplozji

2022-02-24 12:10 aktualizacja: 2022-02-24, 22:34
Kijów, Fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
Kijów, Fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO
Drogi wyjazdowe z Kijowa w kierunku zachodnim zapełniły się samochodami. Zdjęcia i filmy pokazują auta jadące ciasno zderzak w zderzak w stronę granicy z Polską, mimo że ukraińskie władze nakłaniają mieszkańców do pozostania w domach. Jak informują media, mieszkańcy wykupują żywność i próbują wypłacić pieniądze z bankomatów. "Boimy się bombardowań" - mówią.

Odgłosy eksplozji na wschodnich obrzeżach stolicy i syreny alarmowe wywołane przez rosyjską inwazję skłoniły tysiące mieszkańców miasta do ucieczki w bezpieczniejsze miejsce.

Już wczesnym rankiem czasu lokalnego korki utworzyły się od centrum Kijowa do oddalonego o 140 kilometrów Żytomierza. Zakorkowana jest również droga do Białej Cerkwi w kierunku południowo-zachodnim na odcinku ok. 40 kilometrów oraz droga w kierunku północno-zachodnim na odcinku ok. 25 kilometrów.

Mapy Google pokazują również zwiększony ruch przy wyjeździe ze Lwowa i Żytomierza oraz z Równego na północnym zachodzie i Humania w centralnej części kraju.

Mieszkańcy Kijowa: uciekają w obawie przed bombardowaniami

Jak informują korespondenci PAP, w stolicy Ukrainy większość sklepów i restauracji jest zamknięta. Pod aptekami i bankomatami tworzą się kolejki. Przechodnie, którzy w mniejszości znajdują się w centrum miasta mają ze sobą walizki lub plecaki, niektórzy z nich także transportery dla zwierząt domowych, co sugeruje, że chcą jak najszybciej opuścić Kijów wraz ze swoimi pupilami. Inni przechodnie niosą baniaki z wodą, zapasy produktów spożywczych lub opakowania papieru toaletowego, które udało im się kupić w nielicznych otwartych sklepach.

"Przyjechaliśmy z Charkowa, w którym słyszeliśmy wybuchy. W Kijowie zatrzymaliśmy się na odpoczynek i później ruszamy dalej na zachód" - powiedziała polskim dziennikarzom rodzina z dziećmi spotkana w stolicy Ukrainy.

Przed konfliktem uciekają też 24-letnia Maria i 27-letnia Kristina. Obie mówią PAP, że z zachodu Ukrainy będą próbowały przedostać się do Polski. Maria ucieka do rodziny w Żytomierzu, a Kristina do Iwano-Frankiwska. 27-letni Iwan jest wraz z innymi pracownikami ewakuowany do Lwowa przez swojego amerykańskiego pracodawcę z sektora IT.

Mieszkańcy ukraińskiej stolicy próbują się wydostać z Kijowa także autostopem. Na drogach wyjazdowych z miasta stoją ludzie z torbami i wypisanymi na kartkach miejscami, w które chcą się udać; kierują się np. do Humania.

Sieć supermarketów Auchan wysłała do klientów informację o zamknięciu niektórych swoich sklepów. Nieczynne jest też centrum handlowe Ocean Plaza, nie działa większość restauracji.

"Wyjeżdżam, bo wybuchła wojna, Putin nas zaatakował, boimy się bombardowań" – powiedziała z kolei agencji Reutera Oksana, kierująca jeden z samochodów, który utknął w korku na drodze wylotowej ze stolicy.

Kobieta wraz z trzyletnią córka na tylnym siedzeniu zamierzała wydostać się z Kijowa, a kiedy to się uda, zdecydować dopiero, dokąd jechać dalej.

Kilka tysięcy kijowian próbuje uciec ze stolicy po tym, jak siły rosyjskie zaatakowały Ukrainę, podczas gdy inni stoją w długich kolejkach sklepowych, mając nadzieję, że wybiorą pieniądze z bankomatów i zaopatrzą się w zapasy.

"Nie spodziewałem się tego. Do dzisiejszego ranka wierzyłem, że nic się nie stanie" – powiedział agencji Reutera 34-letni specjalista ds. marketingu, Nikita, czekając w długiej kolejce w supermarkecie z butelkami wody piętrzącymi się w koszyku.

Supermarkety i sklepy spożywcze są pełne kupujących przygotowujących się do pozostania w mieście. Karty nadal działają, ale przed bankomatami tworzą się długie kolejki - relacjonuje Reuters.

Niektórzy ludzie z torbami i walizkami szukali drogi wyjazdu z miasta - autobusem, samochodem lub samolotem.

"Mieliśmy dzisiaj polecieć z Kijowa do Baku. Powiedziano nam jednak, że lot został odwołany z powodu eskalacji wojny na Ukrainie. Nikt nam nie mówi, co się stało, co będzie z naszym lotem, co powinniśmy zrobić, dokąd się udać. Nie mamy dokąd iść. Nikt nam nie odpowiada" – powiedziała Gulnara.

Z Kijowa Natalia Dziurdzińska i Jakub Bawołek (PAP)

kw/