Julia z Ukrainy: nie takiego życia chciałam dla swoich dzieci

2022-03-08 22:21 aktualizacja: 2022-03-08, 23:10
Dzieci z Ukrainy w punkcie recepcyjnym w Poznaniu Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Dzieci z Ukrainy w punkcie recepcyjnym w Poznaniu Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Nie wiem, co mówić dzieciom. Nie wiem, jak im tłumaczyć, że to nie „wycieczka” a życie, że życie też tak czasem wygląda – powiedziała PAP Julia, która z Ukrainy do Poznania przyjechała z dwójką dzieci; 5-letnią Katją i 3-letnim Dimą.

Młoda kobieta przyszła we wtorek do punktu recepcyjnego na Międzynarodowych Targach Poznańskim z jednym plecakiem, był tak wypchany, że nie dało się go dopiąć. "Tylko to udało nam się zabrać. Pakowałam wszystko tak szybko, że nawet nie wiem, co jest na samym dnie. I nic więcej – tylko ulubione zabawki, żeby dzieciom było lepiej" – powiedziała.

We wtorek w punkcie recepcyjnym był duży ruch. Hala, do której w pierwszej kolejności przychodzą wszystkie osoby m.in. z dworca PKP była niemal cała wypełniona. Część osób siedziało na krzesłach, część stała w kolejkach; do punktu obsługiwanego przez wolontariuszy Caritasu, ale też do punktu ZTM, gdzie uchodźcy mogą otrzymać bezpłatne sieciówki na komunikację miejską. Na piętrze – gdzie można odpocząć, coś zjeść – też było sporo osób.

Julia z dziećmi siedziała w hali na parterze. 3-letni Dima między krzesłami próbował bawić się samochodzikiem. 5-letnia Katja siedziała obok matki, cały czas trzymając ją za rękę.

"Ma pani dzieci? Jak pani ma, to pani wie, że kiedy się rodzą, chce się dla nich zawsze jak najlepiej. Myśli się, żeby miały ładne ubranka, łóżeczko, kołyskę – a takie rzeczy, jak dom są tak oczywiste, że przecież są, no bo muszą być. O tym się nigdy nie myśli. A teraz co mi z tego, że mają te ładne ubranka, jak nie wiem, gdzie jest nasz dom, czy jeszcze w ogóle jest, czy będzie do czego wracać" – powiedziała.

"Najgorsze teraz, że ja nie wiem, co mówić dzieciom. Nie wiem. Nie wiem, jak im tłumaczyć, że to nie +wycieczka+, tylko życie, że życie też tak czasem wygląda. Ja nie takiego życia chciałam dla swoich dzieci" – dodała.

"Chyba odsuwaliśmy od siebie takie myśli o najgorszym"

Mąż Juli został w Ukrainie, w miejscowości niedaleko Iwano-Frankiwska. Są małżeństwem od 10 lat.

"Bardzo za nim tęsknię, boję się o niego. Od kiedy tylko się poznaliśmy byliśmy nierozłączni. Moi rodzice nie żyją już od dawna, mąż był zawsze całym moim światem, potem dzieci. Wszystko robiliśmy razem, jeszcze niedawno myśleliśmy o wakacjach, żeby gdzieś pojechać latem z dziećmi. Sytuacja się komplikowała, ale chyba odsuwaliśmy od siebie takie myśli o najgorszym, to jakby nie dochodziło, patrzyło się w przyszłość, coś się planowało. Teraz ani planów, ani nic. I to wszystko się zmieniło zupełnie w jednej chwili" – powiedziała.

Julia podkreśliła, że na razie chce zostać w Poznaniu. W punkcie recepcyjnym pytała o kwestie dotyczące opieki dla dzieci w przedszkolu, o to, gdzie mogłaby znaleźć jakąś pracę.

"Chciałbym też, żeby dzieci się mogły nauczyć języka polskiego. Ja język polski rozumiem, czasem nie wiem, jak coś powiedzieć, ale rozumiem. Moi dziadkowie byli z Polski. Babcia uczyła mnie piosenek, opowiadała mi o kraju. Ale nie myślałam, że pierwszy raz przyjadę tu w takim czasie" – podkreśliła. (PAP)

autor: Anna Jowsa

mar/