Chodzi o osoby, które za przejazdy na krótkich, kilkukilometrowych odcinkach, np. między dwoma dworcami kolejowymi, biorą od zdezorientowanych Ukraińców duże kwoty - np. kilkaset złotych - całkowicie nieadekwatne do wykonanej usługi.
Pierwsza o tej sprawie poinformowała "Gazeta Wyborcza", pisał o niej także portal Onet.pl. Podawał, że pseudotaksówkarze działają najczęściej w okolicach dworców.
"Wyróżnia ich pasek z szachownicą na drzwiach i znaczek z konturami charakterystycznych budynków Warszawy. Jak wynika z cennika, który widzieliśmy: samo +trzaśnięcie drzwiami+ kosztuje 100 zł. Opłata dzienna to 40 zł za km, a w nocy, w soboty i święta przejechany kilometr kosztuje 80 zł" - pisał Onet.
"Kilkaset złotych za przejechanie kilku kilometrów! Nie może być zgody państwa na takie żerowanie na ludzkiej krzywdzie. Dlatego na moje polecenie prokuratura zajmie się bulwersującymi przypadkami naciągania uchodźców. Winni nie mogą pozostać bezkarni" - napisał na Twitterze Ziobro, odnosząc się do opisanych przez media sytuacji.
Kilkaset złotych za przejechanie kilku kilometrów! Nie może być zgody państwa na takie żerowanie na ludzkiej krzywdzie. Dlatego na moje polecenie prokuratura zajmie się bulwersującymi przypadkami naciągania uchodźców. Winni nie mogą pozostać bezkarni. https://t.co/EESGgHEJd7
— Zbigniew Ziobro | SP (@ZiobroPL) March 8, 2022
Podobny wpis zamieściła na Twitterze Prokuratura Krajowa. Przekazała, że na polecenie Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry prowadzone jest postępowanie dotyczące działań oszustów (w tym lichwiarzy i nieuczciwych przewoźników), którzy wykorzystują krytyczną sytuację Ukraińców uciekających przed wojną i żerują na ich krzywdzie. "Sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Warszawie" - zaznaczono we wpisie.
We wtorek rano Straż Graniczna poinformowała, że od 24 lutego z Ukrainy do Polski przyjechało 1,2 mln osób. (PAP)
mar/