W liceum numer 10 imienia Świętej Marii Magdaleny zajęcia dla uczniów są obecnie prowadzone w trybie zdalnym, ale od pierwszych dni wojny nauczyciele i rodzice angażują się w pomoc dla uchodźców wewnętrznych, przygotowując dla nich paczki, które następnie trafiają do lokalnych punktów pomocy humanitarnej.
"Dostajemy mnóstwo produktów od polskich szkół, organizacji pozarządowych i znajomych. Do tych paczek dzieci bardzo często wkładają swoje rysunki i wierszyki z życzeniami pokoju. Nawet po ukraińsku próbują pisać. Bardzo nas to wzrusza, bo jak dziecko coś rysuje, to wiemy, że jest to szczere uczucie" - podkreśliła Szerszniowa i dodała, że do tej pory do szkoły dotarło kilkadziesiąt kartek, rysunków i powstała z nich specjalna wystawa na szkolnym korytarzu.
"Myślimy o Was. Modlimy się za Was. Polska + Ukraina = miłość" - napisał na jednej kartce 12-letni Tomek z Krakowa. Kartki piszą nie tylko dzieci z Polski.
"Drogie dzieci. Mam nadzieję, że dobrze się czujecie. Chcę, żebyście wiedzieli, że myślimy o Was. Wiem, że są to bardzo trudne czasy, więc życzymy Wam powodzenia, przede wszystkim chcemy, żebyście byli zdrowi i dzielni, żebyście się nie bali. Trzymajcie się" - napisała Elena z Francji.
"W dniu, kiedy wybuchła wojna, raniutko dostaliśmy informację, że praca stacjonarna została wstrzymana i wszyscy pracujemy z domu, bo miasta są bombardowane i jest wojna. Jestem historykiem i od razu miałam skojarzenia z II wojną światową, kiedy o godzinie 4 nad ranem rozpoczęła się wojna niemiecko–radziecka, zresztą na Polskę też rano napadli" - powiedziała Szerszniowa. Jak dodała, na początku trudno było zorganizować naukę zdalną, bo "mimo doświadczenia z taką formą prowadzenia zajęć w pandemii po wybuchu wojny nikt nie miał do tego głowy".
Polskie liceum jest jedną z dwóch szkół we Lwowie, w których nauka odbywa się w języku polskim. W pozostałej części obwodu lwowskiego działają jeszcze dwie takie placówki. "Nasze liceum to polska szkoła z tradycjami i istnieje od 1816 roku. Szkoła mieści się w kamienicy (w stylu) art deco, która jest zabytkiem klasy miejscowej" - stwierdziła dyrektorka.
W szkole uczy się 265 uczniów, a we wszystkich klasach prowadzona jest nauka języka polskiego. Po wybuchu wojny część dzieci wyjechała z rodzinami do Polski, część do Niemiec, Lwów opuściła też grupa nauczycieli.
"Teraz klasy są puste. Czekamy aż uczniowie wrócą, usiądą w swoich ławkach i wyciągną zeszyty. Wojna zastała nas podczas normalnej nauki, tu wszystko zostało jak pani widzi, książki, długopisy, jest nawet worek z butami. Dzieci zostawiły to i wyjechały" - powiedziała.
Wicedyrektorka liceum i nauczycielka informatyki Switłana Lewina podkreśliła, że podczas lekcji nauczyciele dużo rozmawiają z dziećmi, wiele z nich trzeba uspokajać, bo są zdenerwowane i płaczą.
"Wiemy, że dzieci chcą wracać do szkoły, tęsknią za swoimi kolegami, za zajęciami i za nami. A my ich zapewniamy, że czekamy tu na nich. Wiele z nich wymaga pomocy psychologicznej, są załamane, płaczliwe, nerwowe. Jesteśmy w stałym kontakcie z rodzicami i wspólnie się wspieramy" - powiedziała.
"Jestem pewna, że musi nadejść normalność. Oczywiście jest ryzyko, że nie wszystkie dzieci wrócą, i wtedy dwie polskie szkoły to może być za dużo. Jednak lwowiacy chcą wrócić do Lwowa i nasi uczniowie też przyjadą" - podsumowała Szerszniowa.
Ze Lwowa Agnieszka Gorczyca (PAP)
js/