Pomoc dla Ukrainy. 100 wolontariuszy, 17 ciężarówek dziennie w Domu Pielgrzyma w Brzuchowicach

2022-03-24 14:55 aktualizacja: 2022-03-24, 15:23
Fot. PAP/Wojtek Jargiło
Fot. PAP/Wojtek Jargiło
W Brzuchowicach koło Lwowa od wybuchu wojny działa punkt przeładunkowy pomocy humanitarnej zorganizowany w Domu Pielgrzyma. Każdego dnia przyjeżdża tu około 17 tirów, głównie z Polski - powiedział w rozmowie z PAP biskup pomocniczy Edward Kawa z Lwowskiej Archidiecezji Kościoła Rzymskokatolickiego w Ukrainie.

 

Dom Pielgrzyma w Brzuchowicach koło Lwowa to jedno z miejsc przeładunkowych, do którego trafia pomoc humanitarna, która jest potem sortowana, pakowana i wysyłana na wschód Ukrainy między innymi do Czernichowa i Mariupola. Pomoc humanitarna, która dociera do Brzuchowic przyjeżdża głównie z Polski. "Tak jest od pierwszych dni wojny. Polska jest bratem, który nas wspiera, bo nawet jeżeli pomoc wysyłana jest do nas z drugiego końca Europy, to i tak w Polsce jest przeładowana i do nas trafia" - podkreślił biskup Kawa.

Dodał, że "pomimo innych transportów wysyłanych między innymi z Włoch i Niemiec, transporty z Polski stanowią 60 procent".

17 ciężarówek dziennie w punkcie przeładunkowym

W ciągu dnia do Brzuchowic przyjeżdża około 17 załadowanych samochodów ciężarowych i 20 busów, na miejscu pracuje około 100 wolontariuszy. "Punkt działa od pierwszego dnia wojny. W pierwszej kolejności zaczęliśmy się opiekować uchodźcami, którzy stali w wielokilometrowych kolejkach do granicy, a teraz zajmujemy się pomocą ludziom z miejsc, które są ostrzeliwane" - powiedział i dodał, że wypracowano "najszybszą ścieżkę dystrybucji tych produktów. Małe transporty wysyłamy z najpilniejszymi rzeczami, a duże transporty przepakowujemy od razu na wschód".

"Najwięcej otrzymujemy artykułów spożywczych takich jak kasze, ryż, makarony, konserwy. Jednak największe zapotrzebowanie jest na żywność, którą można spożywać bez przygotowania. Ona jest szczególnie ważna dla osób, które są w piwnicach i nie mają możliwości gotowania. Brakuje środków higienicznych i leków, na które czekają szpitale i punkty opatrunkowe" - przekazał.

Wolontariusz Piotr, wziął dwa tygodnie urlopu w pracy i kilka dni temu przyjechał do Lwowa ze Szczecina. "Do Lwowa przyjechałem z własnej woli pomagać przy rozładunku i załadunku samochodów, które tu przywożą pomoc humanitarną. Tak mi kazało serce. Praca jest ciężka po 10, 12 godzin, czasami jest chwila wolnego, ale zaraz przyjeżdżają samochody i znów praca" - powiedział.

"Skala pomocy jest przeolbrzymia, a dary przychodzą z całej Europy"

W jego ocenie skala pomocy jest "przeolbrzymia, a dary przychodzą z całej Europy". "Wszystko jest doskonale przygotowane. Większość wolontariuszy pochodzi z Ukrainy i z Polski. Serce każe pomagać to pomagam, inaczej sobie tego nie wyobrażam" - podkreślił.

"Wcześniej woziłem uchodźców z granicy do Polski. To, czego się od nich nasłuchałem, przerasta wszelkie wyobrażenia. Bo takiej tragedii w XXI wieku nikt się nie spodziewał" - podsumował. (PAP)

Ze Lwowa Agnieszka Gorczyca

mj/