Matraszek z ramienia IHRC koordynuje pomoc dla uchodźców organizowaną na terenie województwa lubelskiego i jak wspomina, tuż po wybuchu wojny na Ukrainie most, który znajduje się za przejściem granicznym w Dorohusku, cały był zapełniony uciekającymi ludźmi.
"Jechałam wtedy z pomocą humanitarną do Ukrainy i nie mogłam uwierzyć ile osób tu stało, z małymi dziećmi, ze zwierzętami. To były tysiące osób. Moją uwagę przykuła kobieta, która trzymała na ręce malusieńkie dziecko. Jak się potem dowiedziałam miało ono dopiero dwa dni. Dotarło do mnie, na jaką skalę trzeba będzie zorganizować tę pomoc" - powiedziała i dodała, że pomoc dociera wszędzie tam, gdzie jest możliwość.
Wolontariusze IHRC w pierwszych tygodniach po wybuchu wojny do Ukrainy z pomocą humanitarną jeździli nawet dwa razy dziennie. "Początkowo nasza pomoc była kierowana do ludzi uciekających przed wojną, ale teraz pomagamy też zwierzętom dostarczając karmę czy organizując transporty. Dowozimy też jedzenie do osób, które przyjmują ukraińskie rodziny pod swój dach" - wyjaśniła.
Jednym z takich miejsc, które korzysta z pomocy wolontariuszy IHRC jest pensjonat znajdujący się po stronie ukraińskiej, kilkanaście kilometrów od przejścia granicznego w Dorohusku. Obiekt w całości stał się miejscem schronienia dla uciekających przed wojną ludzi. Pomoc otrzymują tu głównie matki z dziećmi i osoby starsze. Nie brakuje też uchodźców, którzy szukają noclegu razem ze swoimi zwierzętami.
"W tym miejscu, z produktów spożywczych, które otrzymujemy od darczyńców i dostarczamy tu busami, gotowane są darmowe posiłki dla uchodźców. Wiele osób dociera tu między innymi z Kijowa, Charkowa czy Buczy. Ci ludzie otrzymują tutaj za darmo zarówno nocleg jak i jedzenie" - powiedziała. Do tej pory do ośrodka wolontariusze dostarczyli nie tylko jedzenie, ale też produkty chemiczne, kosmetyki, pieluchy i zabawki dla dzieci. "Uważam, że właściciele mają ogromne serca, bo chętnych za pieniądze na nocleg w tym miejscu było by z pewnością bardzo wielu, a oni mimo wszystko odstąpili cały obiekt i pomagają jak mogą" - podkreśliła Matraszek.
Janina Derewjańczuk, administratorka obiektu wyjaśniła, że ośrodek wypełniony jest w 90 procentach, głównie przez matki z dziećmi. Najmłodsze dziecko ma rok. "Wiele osób zostaje u nas tylko kilka dni i wyrusza w dalszą podróż na zachód, część jedzie do Polski i tam chce zostać. Mamy też osoby, które dotarły do nas z Kijowa, zaraz po wybuchu wojny i mówią, że chcą wracać do Ukrainy" - powiedziała.
Dodała, że w ośrodku każdy, kto potrzebuje pomocy zostanie przyjęty. "Zaczęliśmy pomagać, ponieważ jest bardzo trudny czas dla wszystkich. Tutaj jest spokojniej i możemy choć trochę dać tego poczucia bezpieczeństwa tym, którzy go szukają" - podsumowała Derewjańczuk. (PAP)
Autorka: Agnieszka Gorczyca
kw/