Doniesienia o użyciu broni chemicznej w Mariupolu. USA i Wielka Brytania sprawdzają

2022-04-12 02:48 aktualizacja: 2022-04-12, 13:07
Fot. Twitter/Military Clips and News
Fot. Twitter/Military Clips and News
Wielka Brytania próbuje zweryfikować informacje o możliwym użyciu broni chemicznej na Ukrainie przez siły rosyjskie w obleganym od ponad miesiąca mieście portowym Mariupol - poinformowała w nocy z poniedziałku na wtorek brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss.

"Istnieją doniesienia, że siły rosyjskie mogły użyć środków chemicznych w ataku na ludność Mariupola. Pilnie pracujemy z naszymi partnerami, aby zweryfikować te informacje poprzez dane wywiadowcze" – napisała Truss na Twitterze.

Dodała, że każde użycie takiej broni "stanowiłoby brutalną eskalację tego konfliktu i pociągniecie do odpowiedzialności (prezydenta Rosji Władimira) Putina i jego reżimu."

Pentagon nie może jeszcze potwierdzić doniesień o użyciu broni chemicznej na Ukrainie

Pentagon nie może jeszcze potwierdzić doniesień, że rosyjskie siły użyły czegoś, co może być bronią chemiczną w Mariupolu na Ukrainie - oświadczył w nocy z poniedziałku na wtorek rzecznik Pentagonu John Kirby, cytowany przez CNN.

"Te doniesienia, jeśli są prawdziwe, są głęboko niepokojące i odzwierciedlają obawy, jakie mieliśmy co do możliwości użycia na Ukrainie różnych środków kontroli zamieszek, w tym gazu łzawiącego zmieszanego ze środkami chemicznymi" - napisał Kirby w komunikacie.

Zapewnił, że Pentagon jest świadomy zagrożenia i będzie uważnie monitorował sytuację.

Ukraińska parlamentarzystka Iwanna Kłympusz podała na Twitterze, że Rosja użyła "nieznanej substancji" w Mariupolu, gdzie według niej kilka osób cierpi na niewydolność oddechową. "To najprawdopodobniej broń chemiczna" – napisała Kłympusz.

Według Andrija Biłeckiego, założyciela i dowódcy pułku Azow, trzy osoby zostały zatrute w Mariupolu po wykorzystaniu tam przez Rosję trującej substancji nieznanego pochodzenia. "Trzy osoby wykazują wyraźne oznaki zatrucia chemicznymi środkami bojowymi, ale bez katastrofalnych konsekwencji" - napisał Biłecki na Twitterze. (PAP)

dsk/