W piątek Magda Linette pokonała Begu 6:1, 4:6, 6:2, a Świątek wygrała z Mihaelą Buzarnescu 6:1, 6:0.
Rumunki przyjechały do Radomia w bardzo osłabionym składzie. Zabrakło trzech najlepszych w światowym rankingu zawodniczek z tego kraju. Nie tylko byłej liderki zestawienia, a obecnie 20. Simony Halep, ale także Sorany Cirstei, która zajmuje w nim 24. pozycję i 56. Eleny-Gabrieli Ruse.
Zwycięski mecz Igi Świątek
W sobotę pierwotnie Świątek miała grać z Iriną-Camelią Begu, ale kapitan rumuńskiej reprezentacji Horia Tecau zdecydował się na zmianę.
"Jak usłyszałam, że zmienia się skład Rumunek, to musiałam się przygotować na zupełnie coś innego. Grałam z zawodniczką, która nie miała nic do stracenia. Taktycznie szykowałam się na bardziej wymagający mecz, bo Begu regularnie gra w turniejach WTA. Cieszę się, że zachowałam koncentrację i wyszłam na mecz zdeterminowana" - przyznała Świątek.
Tym samym 22-letnia Prisacariu oficjalnie zadebiutowała w drużynie narodowej. Zajmującą 324. miejsce w rankingu WTA zawodniczkę czekał prawdziwy chrzest ogniem, bo z drugiej strony siatki stała najlepsza obecnie tenisistka na świecie.
Ambicji Rumunce nie można odmówić, ale Świątek nie dała jej żadnych szans. Polka od początku dominowała na korcie, a w dodatku grała z pełnym zaangażowaniem. Nie było dla niej straconych piłek i nawet sytuacyjne zagrania często przynosiły jej punkty.
Spotkanie trwało zaledwie 52 minuty. Gdyby nie nadchodzący mecz deblowy, to Polka co najmniej drugie tyle czasu spędziłaby na rozdawaniu autografów.
"Byłam gotowa na to, że jeśli odniosę sukces w sporcie, to pojawi się też popularność. Generalnie cieszę się z tego, bo chciałabym ją wykorzystać w dobry sposób, choćby do zachęcenia dzieci do gry w tenisa. Na pewno mnie to nie przytłacza, ale jeszcze zobaczymy, co się stanie, gdy popularna będę też za granicą" - powiedziała.
Na trybunach pojawił się nawet transparent "Oddam brata za piłeczkę". "Piłeczkę dostał, ale obietnicy nie dotrzymał i bardzo dobrze. Kibice są świetni, niestety nie dałam jednak rady podpisać wszystkich piłeczek. Mam nadzieję, że kibice widzieli, że robiłam co mogłam, ale zostałam pogoniona przez trenera, bo czas naglił" - dodała.
Sobotnie zwycięstwo było jej 19. z rzędu. Dla osób, które twierdzą, że jest obecnie nie do pokonania, ma jednak krótką wiadomość.
"Z każdym można wygrać, choć faktycznie zbudowałam wokół siebie na tyle pewności siebie, że agresywnie wchodzę w mecze i wywieram presję na przeciwniczkach. Chciałabym to wykorzystać, ale historia pokazuje, że każdy jest do pokonania. W sporcie zawsze trzeba być czujnym i nigdy nie będzie tak, że po prostu będę się spodziewała zwycięstw. Do każdego meczu podchodzę z taką samą dozą koncentracji" - podkreśliła.
Debel również zwycięski, Polska pokonała Rumunię 4:0
Magdalena Fręch i Alicja Rosolska wygrały z Mihaelą Buzarnescu i Andreeą Mitu 5:7, 6:3, 10-5 i tym samym Polska pokonała w Radomiu Rumunię 4:0 w tenisowym meczu barażowym o awans do turnieju finałowego Billie Jean King Cup.
Spotkanie deblowe nie miało znaczenia, bo przy stanie 3:0 biało-czerwone były już pewne awansu. Kluczowy punkt wcześniej w sobotę zdobyła Iga Świątek, która wygrała z Andreeą Prisacariu 6:0, 6:0.
Finał Billie Jean King Cup
Turniej finałowy BJKC, z udziałem 12 drużyn, zaplanowany jest w dniach 8-13 listopada w nieznanym jeszcze miejscu. Rozgrywane w piątek i sobotę baraże wyłonią siedmiu uczestników. Bez gry w nich pewne udziału są reprezentacje Szwajcarii, Australii, Belgii oraz Słowacji. Ostatnia drużyna dołączy dzięki "dzikiej karcie" przyznanej przez Międzynarodową Federację Tenisową.
To będzie pierwszy występ Polek w finałowym turnieju Billie Jean King Cup w nowej formule. Przed reorganizacją Fed Cup i zmianą nazwy awansowały do składającej się z ośmiu zespołów Grupy Światowej I. W niej, w lutym 2015, przegrały z Rosją w Krakowie.
W listopadzie ubiegłego roku turniej finałowy w Pradze wygrały Rosjanki. Tytułu nie będą jednak bronić, bo z powodu rosyjskiej napaści militarnej na Ukrainę zostały wykluczone z rywalizacji. Z tego samego powodu wykluczona została Białoruś, której władze wspierają agresję.
"Na granie w reprezentacji zawsze jestem chętna. Wiadomo jednak, że sezon jest długi i nie wiem, co będzie się działo w listopadzie. Dużo może się stać, nawet nie jesteśmy w połowie sezonu, więc o konkretach będzie można mówić, jak już wszelkie plany będą zatwierdzone" - powiedziała Świątek.
"Jeśli utrzymamy poziom jaki obecnie prezentujemy, to możemy zdziałać wiele w tym turnieju. Wiadomo jednak, że tenis to bardzo nieprzewidywalny sport i wiele może się zdarzyć" - dodała w temacie szans biało-czerwonych.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego już w niedzielę wyjeżdża do Stuttgartu, gdzie rozpocznie część sezonu rozgrywanego na nawierzchni ziemnej. "Nie mam wiele czasu na przejście z nawierzchni twardej na mączkę, ale myślę że przyjdzie mi to dość szybko" - zapewniła.
Przed rozpoczynającym się 22 maja wielkoszlemowym French Open Świątek ma jeszcze w planie turnieje w Madrycie oraz Rzymie. (PAP)
mj/mmi/