"Zakończono akcję ratunkową w prowincji Kermanszahan" - oświadczył szef irańskiego pogotowia.
Wielu ocalałych z trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,3, które nawiedziło w niedzielę prowincję Kermanszahan przy granicy z Irakiem, pozostaje bez dachu nad głową, zmaga się z niskimi temperaturami, brakiem prądu, wody i pożywienia. Tysiące osób spędziło ostatnie dwie noce pod gołym niebem, gdyż zabrakło dla nich miejsc w prowizorycznych obozach.
Jak podaje irańska agencja IRNA, zgodnie z najnowszymi szacunkami w wyniku kataklizmu ok. 7,8 tys. osób zostało rannych. Ponad 30 tysięcy budynków zawaliło się.
Wielu rannych zostało przewiezionych do szpitali w sąsiednich prowincjach. Setki osób w stanie krytycznym przetransportowano do szpitali w Teheranie.
We wtorek rano na tereny zniszczone przez żywioł przybył prezydent Iranu Hasan Rowhani, który obiecał udzielenie pomocy poszkodowanym i złożył kondolencje rodzinom ofiar. "Jest to bolesne dla wszystkich Irańczyków. W imieniu narodu irańskiego składam kondolencje mieszkańcom prowincji Kermanszahan i oświadczam, że wszyscy jesteśmy z wami" - powiedział Rowhani.
Epicentrum niedzielnego trzęsienia ziemi znajdowało się na terenie Iraku. Władze w Bagdadzie poinformowały, że w wyniku kataklizmu na terenie irackiego Kurdystanu zginęło siedem osób, a 325 zostało rannych.
Pod względem liczby ofiar śmiertelnych trzęsienie ziemi, które nawiedziło Iran w niedzielę, było najtragiczniejszym w skutkach od ponad dziesięciu lat. W 2003 roku w wyniku trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,6 w Iranie zginęło około 31 tysięcy osób. (PAP)
ndz/ mc/