Prezes Stowarzyszenia Majsternia Daria Antoszko powiedziała PAP, że udało się nawet z nadwyżką zebrać tyle darów i datków, by wykonać plan i zorganizować śniadanie wielkanocne dla tylu osób, ile zakładano. W większości to ukraińskie kobiety i ich dzieci, które uciekły przed wojną i schronienie otrzymały u polskich rodzin.
„Wielkie, wielkie dziękuję koszalinianom i darczyńcom z okolicznych miejscowości, którzy mimo tego, że sami byli po świętach, ich portfele na pewno były szczuplejsze, ale podzielili się, obdarowali nas i dziś nasze śniadanie jest bardzo bogate, są prezenty dla dzieci” – powiedziała wzruszona Antoszko.
Zaznaczyła, że na świątecznym stole jest pascha upieczona przez koszalińską piekarnię Kaliszczak. Są jaja, wędliny, sałatka jarzynowa, barszcz ukraiński, mnóstwo ciast i słodyczy. Dodała, że w organizację śniadania zaangażowali się nie tylko wolontariusze Stowarzyszenia Majsternia, ale także koła gospodyń wiejskich z Dunowa, z Konikowa, Stowarzyszenie VivaMy, Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, harcerze i uczniowie.
Antoszko podkreśliła, że w te święta Ukraińcy życzą sobie szybkiego powrotu do swoich domów, rodzin, mężów. Dla nich najważniejsze jest to, żeby mieli do czego wracać. „Kiedy w Wielki Piątek byłam w cerkwi, (…) zobaczyłam tyle twarzy, które powinny nie z nami świętować, a być w Ukrainie, być w swoich parafiach, ze swoimi rodzinami, bardzo mnie to wzruszyło, nie mogłam powstrzymać łez” – podzieliła się swoimi odczuciami Antoszko. Dodała przy tym, że w takich chwilach zapomina o zmęczeniu, dostaje sił do działania, dalszego pomagania, w którym nie ustaje od pierwszego dnia wojny.
„Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby te kobiety wspierać, bo nie wyobrażam sobie, jak im musi być ciężko, gdy ich mężowie są w okopach, śpią pod gołym niebem (…). Jedyne co my możemy zrobić, to zaopiekować się tymi kobietami, ich dziećmi, by one mogły wspierać swoich mężów, którzy walczą za naszą wolność” – oceniła Antoszko.
Wśród osób, które w Koszalinie zasiadły do wspólnego świątecznego stołu, była Tatiana Smolar z ukraińskiego Dniepru. Do Polski przyjechała 11 marca, z 10-letnią wnuczką, 85-letnią mamą, w domu została jej córka i mąż.
„Troszkę się popłakałam. Świąteczne śniadanie w Polsce przypomina mi to u mamy, choć u nas jest skromniejsze, w mniejszym, rodzinnym gronie. Jestem zachwycona bardzo świąteczna mszą świętą, tym co tu przygotowano dla nas. Dziękuję Polakom za wsparcie, tolerancję. Życzę wszystkim zdrowia, spokoju. Dla nas nie jest to wesołe święto, bo jesteśmy myślami na Ukrainie, gdzie się dzieje źle” – mówiła ze łzami w oczach Tatiana.
Walentyna, która do Koszalina przyjechała z mamą, ciocią z obwodu dniepropietrowskiego, ma nadzieję, że kolejne święta wielkanocne będzie odchodziła w domu, tak jak przed wojną. Polakom dziękuje za pomoc i jednocześnie jest szczęśliwa, że sama mogła pomóc choćby jako wolontariusz przy przygotowywaniu wielkanocnego śniadania. „Życzę wszystkim pokoju i szczęścia” – powiedziała Walentyna, która liczy na to, że szybko wróci na Ukrainę, by kontynuować studia w Charkowie.
W Szczecinie w hali przy ul. Sowińskiego o godz. 14 dla przybywających tam oraz w punkcie recepcyjnym uchodźców z Ukrainy organizowany jest świąteczny obiad.
Śniadanie wielkanocne w toruńskim Domu Dziecka "Młody Las" z kobietami i dziećmi z Ukrainy
Kobiety i dzieci z Ukrainy, a także pracownicy i przyjaciele Domu Dziecka "Młody Las" w Toruniu zjedli w samo południe w niedzielę wielkanocne śniadanie. Panie przyjęte przez placówkę z córeczkami i synami przygotowały tradycyjne ukraińskie dania m.in. paschę.
W niedzielę grekokatolicy i wyznawcy prawosławia obchodzą Wielkanoc. Z tej okazji w całej Polsce odbywają się śniadania wielkanocne. Także w Toruniu (woj. kujawsko-pomorskie) ok. 40 osób zjadło wspólne śniadanie wielkanocne w Domu Dziecka "Młody Las", który stał się bezpieczną przystanią dla kilkunastu osób uciekających przed wojną: kobiet i dzieci.
"Święta Wielkanocne, które obchodziliśmy w Polsce tydzień temu - ja akurat spędziłam u syna w Anglii. Teraz drugie święta - bardzo bliskie mojemu sercu, bo moje korzenie też są w Ukrainie - spędzam tutaj, z naszymi gośćmi i ich dziećmi" - mówiła PAP dyrektor Domu Dziecka "Młody Las" Anna Czeczko. Jak przyznała, jest bardzo zadowolona z możliwości udzielania pomocy ludziom, którzy uciekają przed wojną.
"Cieszymy się, że te panie i ich dzieci się u nas dobrze czują. Mało rozmawiamy o wojnie. Bardziej indywidualnie. Przy wspólnym stole raczej nie. Dla nich bardzo trudne jest wracanie do tych chwil. Zwłaszcza, że są z takich miejsc jak Charków, Donbas, Bucza. To są miejscowości, które dotknęły niezwykle traumatyczne sytuacje" - podkreśliła dyrektor placówki. Wyraziła nadzieję, że "wielkanocny stół życia" będzie zwiastunem nadziei na pokój za wschodnią granicą Polski. "Modlimy się o to. Myślę, że oni też" - powiedziała Czeczko.
Na stole wielkanocnym znalazło się kilkanaście tradycyjnych wielkanocnych dań m.in. pascha - specjalnie wypiekany na Wielkanoc chleb, malowane jajka, pieczone mięso, wędliny, sałatki warzywne, a także wszelkiego rodzaju słodkości - głównie ciasta.
Olena Gajdyczuk z Buczy pod Kijowem podkreśliła w rozmowie z reporterem PAP, że wszyscy w "Młodym Lesie" tworzą już ogromną ukraińsko-polską rodzinę.
"W koszyku wielkanocnym u nas - podobnie jak w Polsce - są jajka, szynka, kiełbasa, masło, biały ser, a także pascha. Na tym udekorowanym chlebie piszemy po ukraińsku +Chrystus Zmartwychwstał+. U nas nie ma tradycji przychodzenia do dzieci zajączka. Po mszy świętej na terenie cerkwi są za to rano śpiewy i tańce. Pojawiają się pieśni religijne, ale i o wiośnie, o odradzającym się życiu. Jest też zwyczaj +zbijania+ się pisankami przy stole wielkanocnym. Starałam się dzisiaj wszystkim pokazać, o co w nim chodzi" - mówiła Gajdyczuk.
Do Torunia przyjechała z synkiem Igorem i córeczką Marysią. "Chcemy wracać do domu, do Ukrainy, ale jeszcze nie możemy. Czasami nie mamy nawet czasu myśleć o wojnie, bo zajmujemy się naszymi dziećmi, staramy się tutaj w Polsce w miarę możliwości normalnie żyć. Chcemy, aby w naszej ojczyźnie zapanował pokój. Dzieci za chwilę pójdą do przedszkola. Tutaj w tej placówce jest sporo małych dzieci, więc często razem się bawimy. Moje życzenie na te święta - jedyne - to pokój w moim kraju, aby kobiety mogły wrócić do swoich mężów, do swoich rodziców, którzy nie chcieli opuszczać Ukrainy, aby dzieci mogły wrócić do dziadków" - powiedziała wyraźnie wzruszona pani Olena.
Jacek Koszelak ze Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Eco-Dom, które pomaga prowadzić dom dziecka, mówił, że większość pań znalazła już w Polsce prace i wszystko idzie we właściwym kierunku.
Ania z miejscowości Czerkasy przyjechała do Torunia z siostrą i dwojgiem dzieci w wieku sześć i trzy lata.
"Spędzamy tu takie święta, jak u nas na Ukrainie. My też zbieramy się rodzinnie i razem celebrujemy Wielkanoc. Najważniejsze, abyśmy byli zdrowi, aby zdrowe były nasze dzieci. Przyjechałam do Polski właśnie z uwagi na dzieci. One są jeszcze małe i nie wiedzą nic o tom, co dzieje się w naszym kraju. Nie mówię im wojnie, nie tłumaczę, nie denerwuję ich. U nas w mieście 5-6 razy dziennie wyją syreny. W Polsce teraz możemy normalnie żyć, u siebie nie" - powiedziała.
Dzieci z Ukrainy, chociaż nie znają tradycji przychodzenia zajączka z prezentami, bardzo ucieszyły się z podarunków, które dyrekcja domu dziecka dla nich przygotowała. Małe samochody, pluszaki, gry - wszystko poszło natychmiast w ruch i cieszyło się tak wielką popularnością jak pięknie ozdobione słodkie babeczki. Te miały - szczególnie wśród dzieci - duże wzięcie.
Dorośli przy stole wielkanocnym rozmawiali o pracy, swoich pasjach, wykonywanych wcześniej zawodach. Pani Olena - jako śpiewaczka operowa - uraczyła wszystkich tradycyjnymi pieśniami. O wojnie nie padło ani jedno słowo.
Kilkuset uchodźców z Ukrainy wzięło udział w śniadaniu wielkanocnym we Wrocławiu
Kilkaset osób wzięło udział w śniadaniu wielkanocnym zorganizowanym dla uchodźców z Ukrainy we Wrocławiu. Organizatorzy zapewniają, że są przygotowani na obsłużenie ponad 2 tys. gości.
W niedzielę, tydzień po świętach katolików, przypada tegoroczna Wielkanoc wiernych obrządków wschodnich, w tym prawosławnych; duża część przebywających w Polsce Ukraińców jest tego wyznania.
We Wrocławiu na śniadaniu wielkanocnym w samo południe w budynku "Czasoprzestrzeni", gdzie od początku wojny zbierają się uchodźcy z Ukrainy, zgromadziło się kilkaset osób. W większości to kobiety z dziećmi oraz mężczyźni w podeszłym wieku. Organizatorami śniadania było stowarzyszenie Tratwa i wolontariusze z World Central Kitchen, którzy od kilku tygodni gotują posiłki dla przybyszów ze Wschodu.
„Codziennie, regularnie odwiedza nas tu 2,5 tys. uchodźców. Jesteśmy przygotowani na obsłużenie także podczas niedzieli wielkanocnej takiej liczby gości” - powiedział Robert Drogoś z Tratwy. Podczas śniadania dochodzili kolejni goście i kolejka do punktów wydawania posiłku rzeczywiście wcale nie zmniejszała się.
Zgromadzonych powitał prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, którzy życzył uchodźcom przede wszystkim pokoju – tego w sercu jak i w ojczyźnie. „Jest wam ciężko, bo po raz pierwszy spędzacie święta poza domem, z dala od swoich bliskich. Dlatego krótko chcę wam życzyć po prostu pokoju. Tego pokoju w sercach, jak i w waszej ojczyźnie Ukrainie. Oby zapanował jak najszybciej” - powiedział Sutryk.
Ks. Igor Habura z Prawosławnej Diecezji Wrocławsko-Szczecińskiej powiedział, że polska cerkiew serdecznie wita błogosławi braci i siostry z Ukrainy, którzy z powodu wojny musieli uciekać. „Tak jak wierzymy, że Chrystus zmartwychwstał, tak trzeba nam też wierzyć, że już niedługo skończy się ta Golgota Ukrainy i Ukraina zmartwychwstanie, odrodzi się. Gdy pytacie sami siebie, gdzie jest Bóg, gdy tak wiele zła dzieje się, to mówię, że Bóg jest z wami” - mówił ks. Habura.
Następnie kapłan poświęcił pokarmy, odmówił modlitwy, a później sporo czasu spędził na rozmowach z wiernymi, którzy potrzebowali wsparcia duchowego w tych trudnych chwilach.
Pani Maria ma 78 lat i pierwszy raz wyjechała poza granice Ukrainy. „Wdzięczna jestem, że trafiłam do Polski. Dziękuję za wszystko, błogosławię Polakom, że tak nas tutaj przyjmują, goszczą i opiekują się nami” - powiedziała wzruszona Ukrainka.
We Wrocławiu wielkanocne śniadania na kilkaset gości zorganizowała też Parafia Greckokatolicka Katedralna Podwyższenia Krzyża Pańskiego we Wrocławiu oraz Caritas Archidiecezji Wrocławskiej.
Według szacunkowych danych na Dolnym Śląsku przebywa ok. 200 tys. uchodźców z Ukrainy, a w samym Wrocławiu ok. 40 tys. osób.(PAP)
Autorzy: Iga Dormunt, Tomasz Więcławski, Roman Skiba
kgr/