„Po 5 latach transformacji, w szczęśliwych i trudnych czasach, czasach wyjątkowych kryzysów większość z was zdecydowała się powierzyć mi przewodzenie naszemu krajowi przez kolejne 5 lat” – powiedział Macron.
„To wielkie zwycięstwo i wielkie wyzwanie” – stwierdził prezydent.
„Postawiliśmy barierę skrajnej prawicy” – podkreślił Macron, który zwrócił się również do wyborców swojej rywalki w wyborach prezydenckich - Marine Le Pen.
„Myślę o tych, którzy głosowali na Marine Le Pen (...), bo od teraz nie jestem już kandydatem jednego obozu, ale prezydentem wszystkich. Rozumiem wielu naszych rodaków, którzy dziś wybrali skrajną prawicę, ich gniew i sprzeciw, które skłoniły ich do wyboru tego projektu. Dla nich też muszą znaleźć odpowiedź. To moja odpowiedzialność” – podkreślił szef państwa.
Macron obiecał po swoim zwycięstwie, że nie rozpocznie nowego mandatu tą samą ścieżką, co pierwszą kadencję w 2017 r. Zapewnił, że liczy na „zbiorowe wynalezienie nowej metody na pięć lepszych lat w służbie naszego kraju, naszej młodzieży”. Obiecał, że Francja i Francuzi staną się „wielkim narodem ekologii”.
Po przemówieniu prezydenta odśpiewano Marsyliankę.
Macron przybył na Pola Marsowe w Paryżu w towarzystwie małżonki Brigitte Macron i w otoczeniu grupy młodzieży. Kroczył przy odegranej „Odzie do radości”, kantacie z IX symfonii Ludwiga van Beethovena, która jest hymnem Europy, przyjętym przez Radę Europy i Unię Europejską.
Prezydent witany był z euforią przez swoich zwolenników, którzy zapowiadają, że będą świętować zwycięstwo swojego prezydenta przez całą noc przed wieżą Eiffla, gdzie przed przemówieniem szefa państwa trwała dyskoteka na otwartym powietrzu.
W II turze wyborów prezydenckich we Francji w niedzielę zwyciężył ubiegający się o reelekcję prezydent Macron, uzyskują 57,6 proc głosów; na Le Pen zagłosowało 42,4 proc. wyborców – wynika z sondażowych rezultatów, podanych przez Instytut Elabe i SFR dla stacji BFM TV z godz. 20, tuż po zamknięciu lokali wyborczych. Sondaż instytutu Ifop wskazuje na wynik 58 proc. dla Macrona i 42 proc. dla Le Pen.
Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)
kgr/