![Kobiety muszą być gotowe do obrony siebie i swoich rodzin w warunkach wojny z Rosją, dlatego organizujemy dla nich kursy na strzelnicy - mówi Rusłan Marcinkiw, mer miasta Iwano-Frankiwsk leżącego w zachodniej Ukrainie w reportażu brytyjskiego dziennika "The Guardian". Fot. PAP/Karina Sało](/sites/default/files/styles/main_image/public/202204/pap_20220224_0ZG.jpg?h=e51cc91d&itok=fZ0tigTp)
Z końcem marca Marcinkiw ogłosił, że strzelnice znajdujące się w pięciu szkołach w mieście zostaną otwarte, by uczyć cywilów strzelania z broni. Kursy są otwarte dla wszystkich, jednak ich głównymi odbiorcami są kobiety.
"Są inne instytucje, w których mogą trenować mężczyźni, jednak to są specjalne kursy organizowane dla kobiet" - wyjaśnia mer.
Pierwsza lekcja odbyła się 31 marca, czyli w dniu, gdy ukraińskie wojska wyzwoliły podkijowską Buczę, która stała się miejscowością-symbolem rosyjskich zbrodni na Ukrainie. Jak przypomina "Guardian", świat obiegły zdjęcia cywilów z rękoma związanymi za plecami, śladami tortur i gwałtów.
W Iwano-Frankiwsku ponad 3700 kobiet i 800 mężczyzn zapisało się na zajęcia na strzelnicy w ciągu pierwszego tygodnia. Aktualnie na liście oczekujących znajduje się 6300 kobiet.
Lekcje odbywają się codziennie. Są podzielone na dwie części: podstawy obsługi kałasznikowa i strzelanie do tarczy z wiatrówki. Uczestnikom nie wydaje się broni po zajęciach, jednak, jak uważa mer, "najważniejsze jest nauczenie się, jak z niej korzystać, aby byli gotowi do jej użycia, gdy nadejdzie czas".
"Guardian" przytacza historie kilku kobiet i dziewcząt, które postanowiły nauczyć się strzelać. Wśród nich jest 51-letnia Natalia, którą nakłoniła do zajęć jej 18-letnia córka po nagłośnieniu zbrodni z Buczy.
"To koszmar, to jest po prostu przerażające. Mój umysł nie może przetworzyć tych informacji, tej grozy. To sprawia, że zaczyna patrzeć się na świat z nowej perspektywy. To są rzeczy, które doprowadzają do podjęcia nieoczekiwanych decyzji. Teraz cokolwiek może okazać się przydatne, tak jak ten kurs strzelectwa" - opisuje Natalia.
Halina, miejscowa sprzedawczyni, zapisała się na kurs, gdy tylko został ogłoszony.
"Musisz mieć te umiejętność i możliwość samoobrony w przyszłości. Mój syn i mąż są w wojsku. Ale ja potrzebuję tego dla samej siebie, w nagłym wypadku. Byłoby lepiej, gdybym nigdy nie musiała tego robić, ale przynajmniej będę przygotowana. Co innego mogłabym uczynić? Tak po prostu obecnie wygląda życie" - podsumowuje Halina. (PAP)
js/