W czasie pandemii COVID-19 wciąż groźne są również inne choroby płuc, takie jak grypa, krztusiec czy gruźlica. Z powodu gruźlicy dwukrotnie częściej chorują mężczyźni niż kobiety. Szczególnie zagrożone tą chorobą są osoby w wieku podeszłym lub z osłabioną odpornością. "Reaktywacje choroby u pacjentów już leczonych stanowią 12 proc. wszystkich przypadków. Prątki gruźlicy mogą się uaktywnić np. pod wpływem chemio- czy radioterapii” – ostrzega w informacji przekazanej PAP dr hab. n. med. Tadeusz Zielonka, pulmonolog z Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego
Gruźlica odporna na leki
Na pytanie jak ma się gruźlica w Polsce specjalista stwierdza, że niestety nadal ma się „dobrze”, bo niektóre szczepy tej choroby stale się nam wymykają. Problemem jest jej wielolekooporność, co oznacza, że nie poddaje się ona wielu antybiotykom stosowanym w leczeniu tej choroby, wywoływanej przez bakterie (prątki gruźlicy).
“Warto wspomnieć o zagrożeniach epidemicznych związanych z obecną sytuacją za naszymi wschodnimi granicami. Są olbrzymie różnice między Polską a Ukrainą czy Białorusią w zakresie nie tyko zapadalności na gruźlicę, ale przede wszystkim wielolekooporności. Może zatem dojść do wzrostu przypadków gruźlicy wielolekoopornej w naszym kraju” - zaznacza.
Przeciwko gruźlicy wykorzystuje się szczepienia BCG (Bacillus Calmette-Guérin). Pulmonolog wyjaśnia, że nie chronią one przed zachorowaniem na gruźlicę, ale zapobiegają ostremu i groźnemu dla życia przebiegowi choroby. “Warto zatem się szczepić bo szczepionka obniża ryzyko zachorowania na prosówkę i zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych czy galopujące suchoty, które niegdyś dziesiątkowały chorych” – przekonuje.
Przypomina, że szczepionka BCG ma już ponad 100 lat. "Sądzę, że postęp, który dokonał się za sprawą szczepień przeciwko COVID-19 (to był skok wakcynologiczny) przełoży się na poprawę szczepień w tych dziedzinach, w których szczepienia nie były idealne. A szczepionka BCG do takich należy” - dodaje.
Trudności z wykrywaniem "utajonej gruźlicy"
Szczepionka ta podawana jest tylko raz, w pierwszej dobie życia. Ponad 90 proc. dzieci w Polsce jest zaszczepionych. “Mamy jednak coraz więcej dzieci, które przyjeżdżają z zagranicy i nie są zaszczepione, bo wiele krajów europejskich zrezygnowało ze szczepionki BCG. W Polsce obowiązuje zasada, że dzieci te przed ukończeniem 14. roku życia powinny być zaszczepione. Niestety, nie zdefiniowano pewnych ważnych warunków szczepienia BCG, a mianowicie wykluczenia, że dziecko, które nie zostało zaszczepione, nie zostało zainfekowane i nie ma tzw. utajonej gruźlicy” - zaznacza.
Większość krajów zaleca przed szczepieniem, by sprawdzić to tzw. próbą tuberkulinową, ponieważ u osób zakażonych szczepienie BCG może pogorszyć ich sytuację zdrowotną. "W Polsce zrezygnowaliśmy z prób tuberkulinowych – są u nas praktycznie nieosiągalne, co czyni trudnym wykrywanie utajonej gruźlicy w tej populacji” – zwraca uwagę dr hab. Tadeusz Zielonka.
Wyjaśnia, że w Stanach Zjednoczonych osoby z tzw. utajoną gruźlicą, czyli te, które miały kontakt z prątkiem gruźlicy, powinny otrzymać chemioprofilaktykę, czyli leczenie jednym lekiem przeciwgruźliczym przez sześć miesięcy, lub krótsze – dwoma lekami. Francuzi stosują najkrótszy system – leczenie trzema lekami.
“My dopiero stoimy przed tym wyzwaniem, ale chemioprofilaktyka stosowana jest w wybranych grupach chorych. Mam pacjentów, którzy przychodzą do kwalifikacji przed leczeniem biologicznym. Muszą być sprawdzeni, czy nie mają tzw. utajonej gruźlicy. Jeśli mają, to przed leczeniem biologicznym powinni zastosować chemioprofilaktykę. Taki jest standard” – podkreśla dr hab. Tadeusz Zielonka. (PAP)
mmi/