Helikopter pokonał 200-kilometrowy odcinek w niecałą godzinę bezpiecznie przewożąc zespół transplantacyjny z cennym organem. Pokonanie trasy samochodem, w ocenie policji i lekarzy, zajęłoby ponad dwie godziny, a czas ten wydłużyłyby korki towarzyszące długiemu weekendowi.
"Gdy tylko trzyosobowy zespół medyczny w składzie: lekarz kardiochirurg i dwie pielęgniarki-instrumentariuszki, znalazł się z sercem na pokładzie, natychmiast wystartowaliśmy w kierunku Wrocławia. Po 45 minutach lotu wykonywanego na hasło +Garda+, czyli z pierwszeństwem w powietrzu, wylądowaliśmy przed Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu" – opisywał dowódca załogi podinsp. pilot Łukasz Kochan.
Kilka minut po wylądowaniu śmigłowca serce do przeszczepu było już na bloku operacyjnym.
"Była to dla nas ostatnia szansa na dostarczenie serca dla 55-letniego pacjenta, który od dawna zmagał się z chorobą niedokrwienną serca. Gdy jego stan nagle się pogorszył, trafił do szpitala i czekał na pilny przeszczep" – powiedział koordynator ds. transplantacji serca wrocławskiego szpitala Mateusz Rakowski.
Lekarz: liczy się każda minuta
Jak podkreślił lekarz, w takich przypadkach nie ma chwili do stracenia. "W sytuacji, kiedy na całą procedurę, od pobrania organu, przez transport, aż do przeszczepu, są tylko cztery godziny, musimy liczyć każdą minutę. Im szybciej serce trafi na blok operacyjny, tym większa szansa na powodzenie operacji" – zaznaczył Rakowski.
Policyjny "Sokół" przetransportował serce w piątek. Wcześniej tego samego dnia pacjentka wrocławskiego szpitala - 45-letnia matka pięciorga dzieci – też otrzymała serce drogą lotniczą, tym razem dzięki maszynie Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Pomorza.
55-latek i 45-latka są już po operacjach. Obie przebiegły pomyślnie.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
mar/