Upadek ZSRR uważał za katastrofę, nie chciał niepodległości Ukrainy. Odtajnione akta niemieckiego MSZ o byłym kanclerzu

2022-05-02 17:06 aktualizacja: 2022-05-03, 08:08
Helmut Kohl, fot. PAP/EPA/MICHAEL JUNG
Helmut Kohl, fot. PAP/EPA/MICHAEL JUNG
W 1991 r. ówczesny kanclerz Niemiec Helmut Kohl chciał zapobiec ekspansji NATO na wschód i niepodległości Ukrainy oraz krajów bałtyckich. Upadek Związku Radzieckiego nazwał "katastrofą" - pisze tygodnik "Spiegel", powołując się na dokumenty Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

"Zwykle tylko eksperci zauważają, kiedy tomy 'Akten zur Auswärtigen Politik der Bundesrepublik' są publikowane przez Instytut Historii Współczesnej. To grube księgi z dokumentami z archiwum MSZ. Rzadko obiecują przyjemność z czytania" - pisze "Spiegel".

Dokumenty z 1991 roku z nieznanymi wcześniej szczegółami dotyczącymi ekspansji NATO na wschód, upadku Związku Radzieckiego i niepodległości Ukrainy

"Tym razem jednak zainteresowanie będzie prawdopodobnie duże", zauważa gazeta. Ponieważ "nowe wydanie z dokumentami z 1991 roku zawiera notatki, protokoły, listy z nieznanymi wcześniej szczegółami dotyczącymi ekspansji NATO na wschód, upadku Związku Radzieckiego i niepodległości Ukrainy. I już teraz można przewidzieć, że dokumenty mają potencjał podsycania obecnego sporu o niemiecką Ostpolitik (polityka wschodnia) w przeszłości i teraźniejszości".

W 1991 r. istniał jeszcze Związek Radziecki z licznymi narodowościami, które wystąpiły przeciwko centrali moskiewskiej. Ale Kohl uważał upadek sowieckiego imperium za "katastrofę", a ten, kto do tego dąży, jest "osłem" - czytamy w tekście "Spiegla". "Raz po raz podsycał więc na Zachodzie nastroje przeciwko niepodległości Ukrainy i krajów bałtyckich".

Estonia, Łotwa i Litwa zostały zaanektowane przez Stalina w 1940 roku. "Republika Federalna nigdy nie uznała aneksji. Teraz jednak, gdy Bałtowie ogłosili niepodległość i wyparli Związek Radziecki, Kohl uważał, że są na 'złej drodze', zwierzył się kanclerz prezydentowi Francji Francois Mitterrandowi w Paryżu na początku 1991 roku" - pisze tygodnik.

"Spiegel" zwraca uwagę, że Kohl "sam energicznie dążył do zjednoczenia Niemiec. Z kolei Łotysze, Estończycy i Litwini powinni uzbroić się w cierpliwość w związku ze swoją wolnością - na jakieś dziesięć lat, a przynajmniej tak wydawało się wówczas kanclerzowi. A nawet wtedy Kohl prawdopodobnie rozważał jedynie możliwość neutralności ('statusu fińskiego') dla krajów bałtyckich, a nie członkostwa w NATO i Wspólnocie Europejskiej, jak wynika z akt".

Ukraina "miała również pozostać w Związku Radzieckim, przynajmniej na razie, aby nie zagrażać jego istnieniu. Ponieważ zbliżał się koniec Związku Radzieckiego, Niemcy uważali, że Kijów powinien przystąpić do konfederacji z Rosją i innymi byłymi republikami radzieckimi".

W listopadzie 1991 r. Kohl zaproponował prezydentowi Rosji Borysowi Jelcynowi "wywarcie wpływu na przywódców Ukrainy", jak wynika z notatki z rozmowy, którą Kohl odbył z Jelcynem podczas jego wizyty w Bonn. Niemieccy dyplomaci wyczuli w Kijowie "tendencje do autorytarno-nacjonalistycznych uniesień".

Jednak dwa tygodnie później, kiedy ponad 90 procent uczestniczących w referendum Ukraińców głosowało za niepodległością, "Kohl i Genscher skorygowali kurs. Republika Federalna była pierwszym członkiem Wspólnoty Europejskiej, który uznał nowe państwo".

"Wątpliwości budzi także polityka Niemiec wobec Europy Środkowo-Wschodniej". W 1991 roku rozpadł się Układ Warszawski, a minister spraw zagranicznych Niemiec Hans Dietrich Genscher, "stosując różne sztuczki próbował zablokować Polsce, Węgrom i Rumunii drogę do NATO - ze względu na Związek Radziecki" - pisze "Spiegel".

Już w lutym 1991 r. niemiecki ambasador w Rosji informował, że dążenie państw Europy Środkowo-Wschodniej do przystąpienia do sojuszu obronnego wywołuje w Moskwie wybuchową mieszankę "poczucia zagrożenia, strachu przed izolacją i frustracji z powodu niewdzięczności byłych krajów bratnich", czytamy w "Spieglu".

Genscher "nie chciał dalej podsycać tej sytuacji. Zadeklarował, że członkostwo krajów Europy Środkowo-Wschodniej w NATO 'nie leży w naszym interesie'. Kraje te miały prawo należeć do sojuszu obronnego, ale 'teraz chodzi o to, by z tego prawa nie korzystać'".

Genscher "chciał zatem 'przekierować' kierunek wniosków akcesyjnych państw Europy Środkowo-Wschodniej i szukał alternatywnych rozwiązań, które byłyby 'do przyjęcia' dla Związku Radzieckiego. W ten sposób powstała na przykład niewiążąca Północnoatlantycka Rada Współpracy, w której mogły się wypowiadać wszystkie państwa byłego Układu Warszawskiego" - pisze "Spiegel".

Z Berlina Berenika Lemańczyk (PAP)

js/