Emil Czeczko został pochowany na cmentarzu we wsi Dołhinów w rejonie wilejskim obwodu mińskiego. Spoczywają tam żołnierze polegli w wojnie polsko-bolszewickiej w 1919 roku. W pogrzebie brał udział ksiądz katolicki. Na grobie złożono wieńce w barwach flag Polski i Białorusi.
‼ Polski dezerter został pochowany na #Białorusi - półtora miesiąca po tym, jak znaleziono go powieszonego w Mińsku.
— Biełsat (@Bielsat_pl) May 5, 2022
Emila Czeczkę pochowano na polskim cmentarzu wojennym, na którym spoczywają żołnierze polegli w wojnie polsko-bolszewickiej w 1919 r. pic.twitter.com/mX2oTaG6h6
Biełsat powołuje się na białoruski portal Zerkalo.io, który o okolicznościach pogrzebu rozmawiał z centrum Systemowa Obrona Praw Człowieka.
"Krewni nie odbierali. Polska ambasada odmówiła współpracy – wysłaliśmy do nich list. Nawiązać kontaktu z matką nie udało się, jej los jest teraz nieznany, będziemy badać sprawę. Pogrzeb zorganizowała nasza organizacja" – powiedział dziennikarzowi Dzmitryj Bielakow, dyrektor proreżimowej organizacji.
Dodał, że śledztwo w sprawie śmierci Emila Czeczki trwa, a centrum dalej będzie starało się nawiązać współpracę z polskimi władzami. "Nasze stanowisko jest takie, jak wcześniej: uważamy, że to było zabójstwo. Należy czekać na wyniki dochodzenia Komitetu Śledczego".
Polski dezerter, który uciekł na Białoruś w połowie marca został znaleziony powieszony w Mińsku.
W trwającym śledztwie brane są pod uwagę wszystkie możliwe wersje, w tym udział osób trzecich.
Jak przypomina Biełsat, Emil Czeczko przed śmiercią znajdował się pod opieką dyrektora centrum Systemowa Obrona Praw Człowieka Dzmitryja Bialakowa, który go zatrudnił i wynajął mu mieszkanie. Jest to człowiek blisko związany z białoruskimi władzami, a jego organizacja zajmowała się jedynie kwestiami traktowania migrantów przez polskie służby. Bialakou twierdzi, że to on odnalazł ciało Polaka i zadzwonił na milicję. Miała zaalarmować go nieobecność podopiecznego w biurze.
W rozmowie z Narodną Wolą 20 kwiernia Dzmitryj Bialakou nie wykluczył gwałtownego charakteru śmierci Polaka, który według niego był „świadkiem w kluczowych sprawach” i mógł się czuć zagrożony. Stwierdził, że Białoruski Komitet Śledczy nie wyklucza też zamordowania polskiego zbiega, a organy śledcze prawdopodobnie kontaktowały się z ambasadą i matką dezertera. Powiedział też, że najprawdopodobniej zmarły zostanie skremowany i jeżeli uda się porozumieć z ambasadą, jego prochy wrócą do kraju.
Czeczko to polski wojskowy, który w grudniu ubiegłego roku zdezerterował na Białoruś. Według informacji strony białoruskiej został zatrzymany pod Tuszemlą na Grodzieńszczyźnie, a następnie poprosił o azyl polityczny na Białorusi.
Mężczyzna pełnił służbę w 11. Mazurskim Pułku Artylerii, wchodzącym w skład 16. Pomorskiej Dywizji Zmechanizowanej.
Na Białorusi Czeczko występował publicznie, w tym w białoruskich mediach państwowych, oskarżając polskie władze o zbrodnie na nielegalnych migrantach. Twierdził m.in., że podczas służby na granicy „był zmuszany do zabijania ludzi”. Nie wiadomo, czy jego działania były dobrowolne.
Według polskich władz Czeczko został po ucieczce na Białoruś wykorzystany w operacji informacyjnej przeciwko Polsce.
W Polsce Czeczko został oskarżony o dezercję. Według MON wcześniej miał problemy z prawem.
kw/