Anna Studzińska, prezes TOZ Kielce uważa, że w tej sytuacji mogło dojść do złamania procedur przez weterynarza, dlatego przedstawiciele towarzystwa zamierzają zgłosić sprawę do prokuratury.
"Weterynarz popełnił w zasadzie wszystkie możliwe błędy, jeśli chodzi o procedury weterynaryjne" - oceniła w rozmowie z PAP Studzińska. "Przede wszystkim właściciele muszą wyrazić zgodę na piśmie na eutanazję zwierzęcia, to w ogóle nie miało miejsca" – zaznaczała.
"Z informacji, które do mnie docierają, wynika, że właściciele myśleli, że zwierzę ma być zaszczepione przeciwko wściekliźnie, ponieważ wielokrotnie takie sytuacje miały miejsce i dlatego zawołali swojego psa. Dodatkową kwestią jest to, co wykaże zakład toksykologii i jakim środkiem pies został uśpiony, być może to też nie była substancja, która jest obecnie stosowana" – dodała.
Karol Macek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach powiedział PAP, że weterynarz został przesłuchany przez policję w charakterze świadka, nie usłyszał zarzutów. Policja czeka na opinię biegłego, która ma dać odpowiedź, jaką substancję podano psu i czy to spowodowało, że zwierzę padło.
Do zdarzenia doszło w środę 4 maja. Właściciele owczarka niemieckiego twierdzą, że weterynarz wszedł samowolnie na ich podwórko i uśpił psa. Z relacji zamieszczanych w mediach społecznościowych wynikało, że weterynarz miał być wezwany pod inny adres, do 12-letniego chorego kundelka do oceny, czy można go jeszcze wyleczyć. (PAP)
Autor: Wiktor Dziarmaga
an/