Dwumiesięczna Jagoda z krwiakami mózgu zmarła w szpitalu. Prokuratura czeka na kompleksową opinię biegłych

2022-05-11 13:01 aktualizacja: 2022-05-11, 13:12
Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Zdjęcie ilustracyjne Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Prokuratura Rejonowa w Koszalinie, która od blisko trzech lat prowadzi śledztwo w sprawie śmierci dwumiesięcznej Jagody z Darłowa, czeka już tylko na kompleksową opinię medyczną, by je zakończyć – poinformował PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.

Koszalińscy śledczy 21 czerwca 2019 r. ojcu dwumiesięcznej Jagody Adamowi K. z Darłowa (woj. zachodniopomorskie) przedstawili zarzut spowodowania ciężkich obrażeń ciała u dziewczynki. Jeszcze tego samego dnia został on tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Dziewczynka, u której lekarze stwierdzili krwiaki na mózgu, walczyła o życie w koszalińskim szpitalu. Zmarła w lipcu 2019 r.

Prokuratura, o czym informował PAP w październiku 2019 r. prok. Gąsiorowski, już wówczas rozważała zmianę przedstawionego zarzutu podejrzanemu, ale decyzję tę uzależniała od opinii medycznej, która jednoznacznie odpowiedziałaby na pytanie o przyczynę i sposób powstania obrażeń u dziecka. „To może iść w dwóch kierunkach. Może iść w kierunku zabójstwa i może iść w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci” – informował prok. Gąsiorowski.

Od wszczęcia śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Koszalinie mijają blisko trzy lata, a ta nadal nie uzyskała oczekiwanej opinii.

„Gdański ośrodek zobowiązał się bodajże w kwietniu do sporządzenia ostatecznej, kompleksowej opinii medycznej. To pewnie trochę potrwa, ale będzie miało kolosalne znaczenie dla sprawy. Po uzyskaniu opinii prokuratura powinna już zdecydować o ewentualnej zmianie zarzutu i o zamknięciu śledztwa”  - przekazał PAP w środę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.

42-letni obecnie Adam K. przesłuchany po zatrzymaniu w charakterze podejrzanego nie przyznał się do spowodowania ciężkich obrażeń ciała u swojej córki.

Prok. Gąsiorowski informował wówczas, że podejrzany stwierdził, iż „nie wykonywał żadnych czynności wobec dziecka, zaprzeczył, aby bił dziecko, by nim rzucał. Stwierdził, że w pewnym momencie po zbliżeniu się do łóżeczka zauważył, że dziecko utraciło oddech i w związku z tym sam przerażony tą sytuacją, skontaktował się z matką dziecka, a potem wspólnie zawiadomili pogotowie". Zdaniem podejrzanego do bezdechu dziecka doszło „samoczynnie".

Prokurator: musiały być wykonane wobec dziecka gwałtowne działania, które doprowadzają do pojawienia się krwiaków

Prokuratura, opierając się na opinii lekarzy i biegłego z zakresu medycyny sądowej, który 20 czerwca 2019 r. badał dziewczynkę, stała na stanowisku, iż samorzutność powstania obrażeń u niemowlęcia jest wątpliwa. „Musiały być wykonane wobec dziecka gwałtowne działania, które doprowadzają do pojawienia się krwiaków. Nie mamy tu absolutnie do czynienia z sytuacją, że jakiekolwiek zachłyśnięcie się było powodem powstania krwiaków w mózgu dziecka" – mówił wówczas Gąsiorowski. Zlecone badania i czynności uzupełniające do wydanej opinii nie pozwoliły jednoznacznie ustalić, jak doszło do obrażeń u dziecka.

Adam K. był poszukiwany listami gończymi do odbycia kary pozbawienia wolności i do przesłuchania w charakterze podejrzanego w sprawie dotyczącej kradzieży. Wobec mężczyzny nie jest już stosowany tymczasowy areszt.

26-letnia obecnie matka dwumiesięcznej dziewczynki 21 czerwca 2019 r. usłyszała natomiast zarzut narażenia dziecka pozostającego pod jej opieką na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Kobieta miała wyjść z mieszkania ze starszą córką, pozostawiając Jagódkę z ojcem i jego kolegą, z którym ten pił alkohol. Wobec podejrzanej został zastosowany m.in. dozór policji.

Dwumiesięczna Jagoda z Darłowa w stanie bardzo ciężkim trafiła na oddział dziecięcej intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie 18 czerwca 2019 r., w późnych godzinach wieczornych. Stwierdzono u niej urazy głowy. O podejrzeniu ich spowodowania przez osoby trzecie szpital zawiadomił policję. Ta 19 czerwca do wyjaśnienia zatrzymała cztery osoby, w tym rodziców dziewczynki. Dwie ostatecznie przesłuchane zostały w charakterze świadków i zwolnione do domu. Jagoda zmarła w szpitalu w lipcu. (PAP)

autor: Inga Domurat