W Poznaniu 10-latek przed przemocą uciekł na komisariat. Matka i ojczym skazani

2022-05-12 10:30 aktualizacja: 2022-05-12, 15:32
Fot.  PAP/Jakub Kaczmarczyk
Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
10-latek przed znęcaniem i przemocą w domu uciekł na komisariat policji w Luboniu, tam szukał pomocy. Matka i ojczym chłopca zostali oskarżeni o znęcanie; w czwartek poznański sąd skazał ojczyma na karę 5 lat więzienia, zaś matkę na rok z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 5 lat.

Wyrok nie jest prawomocny.

Sędzia Krzysztof Kaźmierski podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że oskarżony Robert H. "urządził piekło małoletniemu". Dodał, że chłopiec przez lata nie miał w nikim żadnego wsparcia, a decyzję o szukaniu przez chłopca pomocy w komisariacie policji nazwał "aktem odwagi".

Pod koniec kwietnia ub. roku 10-letni wówczas chłopiec przybiegł w kapciach, niedbale ubrany na komisariat policji w podpoznańskim Luboniu. Funkcjonariuszom powiedział, że od kiedy pamięta w domu przeżywał koszmar; mówił, że stosowano wobec niego różne kary, był bity, źle traktowany. Uciekając z domu, chłopiec miał zostawić kartkę: "Uciekłem. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś. Żałuję, że z wami jestem. Do widzenia".

W sprawie zatrzymano ojczyma chłopca Roberta H. Sąd zdecydował, że 10-latek wraz z młodszym bratem trafią do rodziny zastępczej.

Prokuratura aktem oskarżenia objęła zarówno mężczyznę, jak i matkę 10-latka. 44-letniemu Robertowi H. zarzucono fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad osobą nieporadną ze względu na wiek oraz spowodowanie u chłopca uszkodzenia ciała. Matka chłopca Katarzyna W.-H., odpowiadała natomiast za znęcanie się psychiczne i fizyczne. Robertowi H. groziła kara do 10 lat więzienia, z kolei kobiecie do 8 lat pozbawienia wolności.

W trakcie śledztwa kobieta powiadomiła prokuraturę, że ona także była ofiarą domowej przemocy. Tę sprawę wyłączono do odrębnego postępowania.

Proces matki i ojczyma chłopca ruszył przed poznańskim sądem w grudniu ub. roku. Sprawa, ze względu na jej charakter oraz dobro dziecka, toczyła się za zamkniętymi drzwiami.

Sędzia Krzysztof Kaźmierski podkreślił w uzasadnieniu wyroku, że oskarżony Robert H. "urządził piekło małoletniemu". Wskazał, że oskarżony wyzywał chłopca słowami wulgarnymi i obraźliwymi, krzyczał na niego, karał go za błahe przewinienia, zakazywał mu czytania książek, wychodzenia na dwór. Oskarżony karał go, nakazując mu stać z wyprostowanymi do przodu rękami, nakazując mu spać na stojąco, czy spać na podłodze, chwytał za uszy i podnosił do góry, zabierał mu jedzenie i picie, zarządzał mu głodówki, popychał i kopał go, bił po całym ciele rękami, a także paskiem.

Robert H. został skazany na karę 5 lat więzienia. Sąd nałożył na mężczyznę także 10-letni zakaz jakiegokolwiek kontaktowania się z pokrzywdzonym i zakaz zbliżenia się do niego na odległość mniejszą niż 100 metrów. Mężczyzna ma także zapłacić nawiązkę pokrzywdzonemu w wysokości 20 tys. zł.

Matka chłopca Katarzyna W.-H. – także oskarżona o znęcanie się nad chłopcem – została skazana na karę 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym jej zawieszeniem na okres 5 lat, a także na karę grzywny. Sąd orzekł też objęcie oskarżonej dozorem kuratora w okresie próby. Ponadto – także w okresie próby – sąd "zobowiązał oskarżoną do powstrzymywania się od kontaktowania się w jakikolwiek sposób z pokrzywdzonym i zakazuje zbliżania się do pokrzywdzonego na odległość mniejszą niż 100 metrów – o ile sąd rodzinny lub rozwodowy nie orzeknie inaczej". Sąd zobowiązał także oskarżoną do przeproszenia pokrzywdzonego na piśmie.

Sędzia podkreślił w uzasadnieniu, że "małoletni pokrzywdzony przez 5 lat doświadczał przemocy psychicznej, jak również przemocy fizycznej, która się rozwijała. Początkowo było to karcenie, a później przechodziło to w regularne bicie".

"Ta sytuacja była o tyle tragiczna, że małoletni nie miał właściwie żadnego wsparcia w nikim. Agresorem okazał się ojczym i w to bagno przemocy wciągnął również Katarzynę W.-H., która początkowo broniła syna, ale jednak była zależna finansowo od oskarżonego, nie pracowała, mieli jeszcze wspólne dziecko – i tak naprawdę spowodowało to, że najpierw przyzwalała na niewłaściwe zachowania wobec małoletniego, a następnie zaczęła brać w nich udział" – mówił.

"Małoletni w domu tak naprawdę nie miał żadnego azylu, jego pokój był obskurny. Nie miał prawie żadnych zabawek. Karą – co jest kuriozum dla sądu tutaj – był zakaz czytania książek, jedną z kar. Tak więc pokrzywdzony nie miał w domu żadnej możliwości odreagowania tego stresu. Nie miał też kolegów, nie mógł ich zapraszać do domu, nie mógł wychodzić na dwór, nie miał komputera, żeby kontaktować się ze światem, oraz nie odnalazł wsparcia w służbach, bo przez okres pandemii nie chodził do szkoły" – dodał.

Sędzia zaznaczył, że właściwie podsumowaniem sytuacji, w jakiej znalazł się chłopiec była jego wypowiedź z listu pożegnalnego, jaki zostawił opuszczając dom: "Uciekam z domu. Mamo żałuję, że mnie urodziłaś. Ja żałuję, że z wami jestem. Do widzenia".

"Taki list właściwie mógł być wieloznaczny, mogło wiele rzeczy po zostawieniu takiego listu nastąpić. Niemniej myślę, że pokrzywdzony dokonał najlepszego z możliwych wyborów i dokonał w mojej ocenie aktu odwagi – poszedł samodzielnie, mimo strachu, na komisariat policji" – podkreślił sędzia.

Odnosząc się do kar wymierzonych oskarżonym, sędzia zaznaczył, że wobec Roberta H. jest ona adekwatna i surowa. Odnośnie kary wymierzonej oskarżonej podkreślił, że kobieta przyznała się do winy, szczegółowo wyjaśniła sprawę i wyraziła skruchę. "Sąd postanowił dać szansę pokrzywdzonej i warunkowo zawiesił wykonanie jej kary" – powiedział.

Prokurator Marcelina Roszkiewicz powiedziała mediom po ogłoszeniu wyroku, że prokuratura będzie wnosić o pisemne uzasadnienie wyroku i wówczas podejmowana będzie decyzja o złożeniu ewentualnej apelacji.

"Cieszę się, że doszło do skazania oskarżonych, sprawa była wyjątkowa" – powiedziała. "Ja się do tej pory nie spotkałam, żeby dziecko przyszło na komisariat i prosiło o pomoc, naprawdę postawa godna pochwały; chłopiec odważny, bardzo odważny. Tak, jak sąd dzisiaj powiedział, przeszedł piekło" – powiedziała.

Prokurator pytana o przesłanie dla społeczeństwa po tej sprawie powiedziała, że "nie można krzywdzić dzieci – takie przesłanie. Dziecko to też jest człowiek, to nie jest rzecz; ma swoje uczucia. Żadnego dziecka nie można karcić, nie można nad nim się znęcać" – podkreśliła.

Kuratorka chłopca mec. Marta Urbańska podkreśliła, że chłopiec wraz z bratem mieszka obecnie w rodzinie zastępczej i – jak mówiła – "radzi sobie świetnie". "Z informacji przekazanych od rodziców zastępczych wiemy, że odnalazł się w nowej rzeczywistości. Na szczęście sąd uznał, że nie będzie przesłuchiwał go jeszcze raz, dzięki temu jakby umożliwiliśmy mu to, żeby nie przeżywał tej sytuacji jeszcze raz, żeby już powoli zapominał o tym wszystkim" – powiedziała.

Dodała, że "według przekazanych mi informacji, nie chce mieć nadal kontaktu z matką, w związku z czym sąd, oprócz zakazu kontaktu dla ojczyma, też orzekł zakaz kontaktu matki z dzieckiem również po wyroku. Zobaczymy, co sąd rodzinny bądź rozwodowy ewentualnie orzeknie, bo sąd tutaj zostawił furtkę, że jeżeli psychologowie w tamtej sprawie uznają, że ten kontakt jest uzasadniony, to będzie możliwe, żeby taki kontakt był".

Pytana, czy chłopiec wybaczył matce i ojczymowi, powiedziała, że "myślę, że ta sprawa jest dla niego świeża, wszyscy też dbają o to, żeby on do niej nie wracał, w związku z czym ja myślę, że bardziej jest szansa, że zapomniał, albo, że zapomni. Chciałabym, żeby zapomniał. A czy wybaczy – to już myślę jest jego indywidualna sprawa". (PAP)

autor: Anna Jowsa

kgr/