Kowalczyk pytany w piątek w "Jeden na Jeden" w TVN24 o to, czy potrafi odróżnić importowane truskawki od polskich powiedział: "To jest bardzo trudne, chociaż w tym sezonie można to jeszcze spróbować robić. Dlatego, że w tej chwili polskie truskawki, te szczególnie, które są tzw. wielosezonowe, rzeczywiście są nie do odróżnienia od truskawek importowanych, takimi samymi metodami zwykle produkowane".
Przyznał, że zaczynają się pojawiać w obiegu truskawki, które są hodowane pod folią. Jak dodał, "początek sezonu to zawsze są drogie truskawki".
Kowalczyk był pytany o kwestię "podrabianych" truskawek, które zdaniem plantatorów w sklepach są z importu, ale sprzedawane są jako polskie.
"Fałszowanie nazw produktu, czy kraju pochodzenia jest niedopuszczalne. (...) jeśli są takie przypadki, jeśli mamy podejrzenia takich przypadków - oczywiście jestem do dyspozycji, żeby uruchomić Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, która odpowiada za tego typu zachowania, zgłosić do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów" - powiedział.
Przypomniał, że UOKiK nałożył już kary za różne fałszerstwa. Jak dodał "w ubiegłym roku największa to była 140 mln zł za fałszowanie produktów i zmianę nazwy ich pochodzenia".
Dopytywany, czy zainterweniuje w sprawie truskawek, odparł: "Zainterweniuję w sprawie truskawek. Najpierw sprawdzi to Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, a później zgłoszenie do UOKiK". (PAP)
autorka: Aneta Oksiuta
aop/ drag/