Jeff Bridges ujawnił, że był bliski śmierci. Podczas chemioterapii zaraził się koronawirusem

2022-05-27 13:07 aktualizacja: 2022-05-27, 13:52
 Jeff Bridges. Fot. PAP/Abaca/Hahn Lionel
Jeff Bridges. Fot. PAP/Abaca/Hahn Lionel
Jesienią 2020 roku gwiazdor filmu „Big Lebowski” poinformował fanów, że zdiagnozowano u niego chłoniaka. Jednocześnie zapewniał jednak, że choć choroba jest poważna, on jest spokojny, bo rokowania są dobre, a opiekują się nim świetni lekarze. Teraz Bridges wyznał, że w ubiegłym roku jego stan zdrowia diametralnie się pogorszył. „COVID sprawił, że rak stał się moim najmniejszym problemem” – wyjawił laureat Oscara.

Jeff Bridges ma w tym roku wiele powodów do świętowania. Gwiazdor powitał niedawno na świecie kolejnego wnuka, a już 5 czerwca wraz z żoną Susan Geston będzie celebrował 45. rocznicę ślubu. Ponadto za trzy tygodnie wystartuje szumnie zapowiadany serial „The Old Man”, w którym Bridges zagrał główną rolę. Tym, co daje mu najwięcej radości jest jednak fakt, że udało mu się pokonać poważne problemy zdrowotne, z którymi zmagał się przez ostatnie półtora roku. „Mam wrażenie, że to był jakiś przedziwny sen, z którego wreszcie się wybudziłem” – przyznał aktor w rozmowie z „People”.

Złośliwy nowotwór układu limfatycznego

Problemy zaczęły się jesienią 2020 roku, gdy u Bridgesa zdiagnozowano chłoniaka nieziarniczego – złośliwy nowotwór układu limfatycznego. Pewnego ranka podczas t

reningu gwiazdor poczuł nagle „coś dziwnego w brzuchu”. Gdy udał się do lekarza, po wykonaniu odpowiednich badań otrzymał druzgocącą diagnozę. „Okazało się, że w moim ciele jest guz o wymiarach 30 na 22 centymetry. Zupełnie, jakbym miał w sobie dziecko. Nie miałem żadnych dolegliwości bólowych” – wspominał aktor. Ale jednocześnie uspokajał swoich fanów. „Mimo że to poważna choroba, czuję się szczęśliwy, ponieważ czuwa nade mną zespół świetnych lekarzy, a prognozy są bardzo dobre. Jestem głęboko wdzięczny za wsparcie rodziny i przyjaciół” – napisał w mediach społecznościowych.

Podczas chemioterapii zaraził się koronawirusem

W najnowszym wywiadzie dla "People" aktor ujawnił, że w styczniu 2021 roku jego walkę z rakiem skomplikowało to, że zaraził się koronawirusem. A że przechodził wtedy chemioterapię, jego układ odpornościowy był poważnie osłabiony. Bridges nie kryje, że otarł się wtedy o śmierć. „Mój organizm nie miał żadnych mechanizmów obronnych. To właśnie robi chemia – pozbawia cię odporności. Nie miałem jak się bronić. COVID sprawił, że rak stał się moim najmniejszym problemem. Spędziłem prawie pięć miesięcy w szpitalu, zmagając się z potwornym bólem. Lekarze powtarzali mi: +Jeff, musisz walczyć. Poddałeś się+. Rzeczywiście byłem w trybie kapitulacji. Byłem gotów pożegnać się z tym światem” – wyznał.

Przełom nastąpił wówczas, gdy wdrożono terapię osoczem rekonwalescencyjnym. Polega ona na przetaczaniu ciężko chorym pacjentom krwi ozdrowieńców. „Zaczęło mi się poprawiać. Każdy kolejny dzień przynosił więcej nadziei na to, że z tego wyjdę” – zaznaczył Bridges.

Aktor znajduje się obecnie w stanie remisji. Jak podkreśla, choć powrót do pracy był dla niego niezwykle ekscytującym doświadczeniem, najbardziej cieszy go możliwość spędzania czasu z rodziną. Dramatyczna walka z chorobą sprawiła bowiem, że jeszcze bardziej docenił te chwile. „Prawda jest taka, że po tym, co przeszedłem, zacząłem bardziej cieszyć się życiem, doceniać otrzymywane każdego dnia miłość i wsparcie. Wszystko skończyło się najlepiej, jak tylko mogło” – zaznaczył Bridges. (PAP Life)

 

gn/