W piątkowym podkaście szef rządu podkreślił, że jesteśmy w momencie "całkowicie przełomowym". "Rekonfiguruje się ład europejski i ład światowy. Przed Polską otwiera się okno nowych możliwości, ale musimy też uważać na wielkie zagrożenia. Wynik wojny na Ukrainie wyznaczy trajektorię światowej polityki na następne lata, a być może dekady" - ocenił Morawiecki. Jak podkreślił, wiele państw to dostrzega, ale są też takie, które "na dotychczasowym rozdaniu korzystały" i z niechęcią patrzą na zmianę status quo.
"Stawka jest bardzo wysoka"
Tymczasem - zaznaczył - zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją "to zwycięstwo całego wolnego świata". "Odbudowa Ukrainy, a także wypchnięcie wpływów Rosji z regionu i zneutralizowanie jej potencjału otwiera nowy kierunek rozwoju dla całej Europy. Taka szansa zdarza się raz na kilka pokoleń" - stwierdził premier.
Szef rządu zauważył, że "stawka jest naprawdę bardzo wysoka". "Na naszych oczach Europa może wzmocnić się o kolejną oś rozwojową. Ta oś połączyłaby Warszawę i Kijów. Byłby to sojusz komplementarny wobec całej Unii, nadający całej wspólnocie nową dynamikę, tworzący w jej ramach wielowektorowy podział pracy i przepływu kapitału" - powiedział Morawiecki.
Podkreślił jednocześnie, że - aby do tego doszło - musi być spełniony jeden warunek. "Ukraina po wojnie i w trakcie odbudowy musi wejść do Unii tak szybko, jak to możliwe. Powinniśmy uzupełnić projekt europejski o ten brakujący element" - powiedział premier.
Tymczasem - jak mówił - na Zachodzie po trzech miesiącach wojna w Ukrainie "przestała być tragedią, na powrót została po prostu przedłużeniem polityki innymi środkami". Morawiecki dodał, że to jednak myślenie "krótkowzroczne, a do tego samolubne". Przekonywał, że Ukraina w UE to żywotny interes całej wspólnoty.
Zdaniem premiera, "jeśli Europa przegapi ten dziejowy moment, zacznie zapadać się w sobie". Stwierdził, że wielkie projekty polityczne, jak UE, "zawsze umierają od środka, zapadają się w siebie pod wpływem własnego ciężaru, którego nie są już w stanie udźwignąć". "Żeby do tego nie doszło muszą się rozwijać. Potrzebują nowych rynków, nowych impulsów demograficznych, kulturowych i społecznych" - dodał.
Morawiecki podkreślił, że Ukraina jest "naturalnym kierunkiem rozwoju dla UE, ze swoimi ogromnymi zasobami naturalnymi, ludnością, przestrzenią, położeniem geopolitycznym, ale też bliskością kulturową i historyczną". Wskazywał również, że Ukraina potrzebuje Unii "w sposób oczywisty nie tylko w kwestii powojennej odbudowy, ale także transformacji politycznej, ekonomicznej i społecznej".
"Unia i Ukraina to połączenie bardzo dobre i muszą to czym prędzej zrozumieć zachodni politycy, nawet jeśli krzyżuje to ich krótkoterminowe plany" - powiedział premier.
Premier: wojna wyrwała świat z geopolitycznej drzemki
W podkaście szef rządu m.in. relacjonował swój pobyt w Davos na Światowym Forum Ekonomicznym. "Za nami czas spotkań z globalnymi inwestorami, które za kilka miesięcy przyniosą bardzo ciekawe wiadomości dla polskiej gospodarki, ale najważniejszym tematem w Davos była trwająca już trzy miesiące wojna na Ukrainie" - powiedział.
Jak zauważył, temat wojny zaczyna nudzić niektórych obserwatorów, co jest ogromnym zagrożeniem; zmniejsza się też presja opinii publicznej na zachodnich przywódców. "Słyszymy już płynące z Paryża i Berlina sugestie, że Ukraina powinna być może oddać Rosji część swojego terytorium w imię pokoju. Sugestie takie płyną niestety również z USA" - powiedział.
Premier przywołał m.in. wypowiedź dyplomaty, byłego sekretarza stanu USA Henry'ego Kissingera, który powiedział, że Ukraina powinna zgodzić się na oddanie części swojego terytorium, aby osiągnąć porozumienie pokojowe z Rosją i natychmiast zakończyć trwającą od trzech miesięcy wojnę. Pisał o tym amerykański "Newsweek", relacjonując wypowiedź byłego sekretarza stanu USA w Davos.
Według Morawieckiego wypowiedź Kissingera zdradza "co tak naprawdę z tyłu głowy myśli spora część elit Zachodu". Wskazywał, że trwająca wojna oznacza m.in. droższe surowce, zakłócenia w łańcuchach dostaw i podwyższoną inflację, które "psują interesy", "dlatego biznesowe elity chcą jak najszybciej zakończyć ten konflikt, chcą jakiegoś resetu, choćby kosztem Ukrainy". Jak ocenił, "to dość ponura perspektywa dla całego regionu". Szef rządu zauważył, że "Polska i inne narody Europy Środkowo-Wschodniej rozumieją Rosję doskonale, choć wbrew swej woli, zmusiła nas do tego niestety historia".
Jak mówił premier, zdawało się, że wojna wyrwała świat z geopolitycznej drzemki, jednak część elit Zachodu zdaje się nadal przysypiać. "Wojna nigdy nie jest tylko efektem działania agresora, jest też zawsze efektem uśpienia i bierności tych, którzy mogliby powstrzymywać go zanim zaatakuje. Tak było z Hitlerem w latach 30., którego próbowano obłaskawić czeskimi Sudetami, a potem tak naprawdę nawet Polską. Ale wiemy, jak to się skończyło. Tak samo jest teraz z Władimirem) Putinem" - ocenił.
"Kilkaset lat sąsiedztwa z Rosją nauczyły nas, że zaspokojenie apetytu Moskwy kosztem Ukrainy być może odroczy kolejny kryzys w regionie o parę lat, ale nie zatrzyma rosyjskiego imperializmu. Usankcjonowana przez Zachód zdobycz terytorialna zachęci tylko Putina do stawiania nowych zadań. Kto będzie następny? Mołdawia? Finlandia? Państwa bałtyckie? Polska? Słowacja? Normalność można przywrócić tylko w oparciu o prawo międzynarodowe i przy zachowaniu pełnej integralności terytorialnej Ukrainy" - zaznaczył Mateusz Morawiecki.
Podkreślił też, że "aby to osiągnąć potrzeba dwóch rzeczy: po pierwsze wzmocnienie sankcji wobec agresora i tak dużego wsparcia broniącej się Ukrainy, by rosyjska armia połamała sobie na niej zęby".
"Czas na twardy realizm"
"Do Davos pojechaliśmy po to, by mówić o tym jak wygląda wojna w rosyjskim wydaniu, przypomnieć o Buczy, Irpieniu, Mariupolu, by podzielić się naszymi doświadczeniami w sprawie Rosji. Zachód powinien zrozumieć, że nie można układać się z człowiekiem, który biega po pokoju z rewolwerem w ręku i co chwile przykłada go komuś do głowy" - powiedział Morawiecki.
Premier podkreślił, że 24 lutego - w dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę - "skończył się czas naiwnego optymizmu geopolitycznego, teraz czas na twardy realizm". "Zamiast fantazjować o kupieniu pokoju kosztem Ukrainy, Europa powinna radykalnie odejść od uzależnienia od rosyjskich węglowodorów" - zaznaczył.(PAP)
Autorka: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka
mmi/