Według gazety siły ukraińskie używają już sześciu francuskich samobieżnych dział Caesar z 76 dostępnych we Francji.
Na portalach społecznościowych zaczęły krążyć pierwsze zdjęcia tych armat strzelających pociskami 155 mm. Działa mają zasięg 40 km i są bardzo precyzyjne. Ukraińscy żołnierze potrzebowali do dwóch tygodni szkolenia, aby opanować ich obsługę, choć broń ta ma opinię skomplikowanej – pisze „Le Figaro”.
„Szkolenie żołnierzy ukraińskich przez Zachód i adaptacja doktryny wojennej umożliwiły armii ukraińskiej stawienie oporu przeciwnikowi. (...) Ukraińska armia nauczyła się także odpowiednio rozmieszczać swój sprzęt w terenie i zwiększać jego mobilność, dzięki czemu jest mniej wrażliwy” na działania Rosjan – analizuje „Le Figaro”.
Niezwykle ważne strategicznie są amerykańskie haubice M777 o zasięgu od 25 do 28 km; obiecano ich Ukrainie 108. „Ponad 80 jest używanych w walce każdego dnia” - pisze „Le Figaro” powołując się na informacje Pentagonu.
„Le Figaro”: Kijów potrzebuje nie tylko broni i amunicji, ale także bardziej wydajnych systemów
Broń artyleryjską dostarczyły też Ukrainie inne kraje, takie jak Słowacja czy Czechy – wskazuje francuski dziennik.
„Kijów potrzebuje nie tylko broni i amunicji, ale także bardziej wydajnych systemów. Ale w poniedziałek prezydent USA Joe Biden ostudził zapał swojego sojusznika: 'Nie zamierzamy wysyłać na Ukrainę systemów rakietowych, które mogą uderzyć w Rosję'" - cytuje dziennik amerykańskiego prezydenta. „Waszyngton obawia się, że Ukraińcy przekraczają czerwoną linię, uderzając w wewnętrzne linie Rosji” – twierdzi „Le Figaro”.
„Przed wojną Ukraina posiadała 1800 sztuk artylerii typu rosyjskiego, w tym 185 wyrzutni BM-21 Grad, tzw. organy Stalina. Rosja miała około 5000 sztuk, w tym 2000 BM-21. Moskwa może też rozmieścić wyrzutnie Smiercz o zasięgu do 50 km i kalibrze 300 mm. Rosjanie mają też amunicję termobaryczną, a ich linie logistyczne umożliwiają stały dopływ amunicji” – analizuje francuski dziennik.
„Le Figaro” pisze również o rosyjskich pułapkach cybernetycznych. W 2014 roku podczas wojny w Donbasie ukraińscy artylerzyści pobrali na laptopa aplikację zainfekowaną rosyjskim oprogramowaniem, które ujawniało ich lokalizację.
Z Paryża Katarzyna Stańko (PAP)
dsk/