"Autorzy rezolucji dążą do zwołania 'Konwentu' i do zmian traktatowych. Wszystko zmierza do tego, żeby przyspieszyć zmiany, o których dużo mówi się we Francji i w Niemczech. Otwarcie traktatów będzie oznaczało dalsze ograniczanie praw państw członkowskich m.in. przez zniesienie zasady jednomyślności. Najbardziej charakterystyczna i ujawniająca intencje autorów rezolucji była wypowiedź jednego z nich - Daniela Freunda z niemieckich Zielonych - który stwierdził, że sytuacja, w której Orban sam blokuje jakieś decyzje jest nie do przyjęcia. Ale oczywiście nie będzie się to stosowało tylko do Viktora Orbana. To krok w kierunku realizacji programu zamiany Unii w scentralizowane państwo" - ocenił profesor Krasnodębski.
W uchwalonej w czwartek rezolucji eurodeputowani głosujący za jej przyjęciem zażądali zmian w kilku obszarach funkcjonowania UE. Postulują m.in. zreformowanie procedur głosowania w Radzie UE "w celu zwiększenia zdolności Unii Europejskiej do działania, w tym przejścia z jednomyślności na głosowanie większością kwalifikowaną w obszarach takich jak sankcje, tzw. klauzule pomostowe oraz w sytuacjach nadzwyczajnych".
Domagają się także rozszerzenia uprawnień Unii na takie sfery jak ochrona zdrowia, energetyka, obronność oraz polityka społeczna i gospodarcza.
Chcą też, by Parlament Europejski miał prawo do inicjowania, zmieniania lub cofania przepisów oraz by otrzymał pełnię praw jako współprawodawca w zakresie budżetu UE.
Podczas debaty, która odbyła się tego samego dnia, niektórzy eurodeputowani apelowali, by już na szczycie Rady Europejskiej 23-24 czerwca unijni przywódcy zdecydowali o utworzeniu "Konwentu", który miałby zająć się ewentualnymi zmianami traktatowymi. Grono to składałoby się z eurodeputowanych, komisarzy, posłów z państw członkowskich oraz przywódców UE.
Pretekstem do uchwalenia rezolucji było zakończenie 9 maja Konferencji w sprawie przyszłości Europy - seria debat i dyskusji prowadzonych ze społeczeństwem obywatelskim na temat wyzwań i priorytetów stojących przed UE.
"Żeby zwołać 'Konwent' w Radzie UE potrzebna jest zwykła większość, czyli 14 państw. Jak wiadomo 13 państw - w tym Polska - opublikowało list tuż po zakończeniu Konferencji dla przyszłości Europy, że nie jest to dobry czas na otwieranie debaty o traktatach. Inne kraje Wspólnoty jednak dopuszczają taką możliwość. A dwa największe - Francja i Niemcy - zdecydowanie dążą do zmian. I uważam, że zmiany te mogą nastąpić bardzo szybko. Nawet jeśli nie zostanie zwołany 'Konwent', to może - zgodnie z art. 48. Traktatu o Unii Europejskiej - zostać podjęta próba dokonania zmian traktatów na konferencji przedstawicieli państw członkowskich zwołanej przez Radę Europejską. Oczywiście potem będzie jeszcze kwestia ratyfikacji. Ale przypomnę, że we Francji już nie trzeba przeprowadzać referendum, które kiedyś doprowadziło do odrzucenia projektu konstytucji europejskiej" - zwrócił uwagę eurodeputowany.
"Próbuje się wykorzystać wojnę i kryzys - nastrój lęku i niepewności, żeby takie decyzje szybko podjąć. I jest to bardzo prawdopodobne. Jesteśmy tak bardzo skoncentrowani na zagrożeniu wojną z Rosją, iż nie dostrzegamy, że dzisiaj obrona suwerenności i podmiotowości powinna odbywać się też na innych polach, gdyż można ją utracić w inny sposób, nawet tego nie zauważywszy" - spuentował Zdzisław Krasnodębski.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
js/