Zabił żonę w ciąży. Kobieta nagrała przebieg morderstwa. W poniedziałek wyrok sądu apelacyjnego w sprawie Piotra Sz.

2022-06-10 14:45 aktualizacja: 2022-06-10, 21:59
Oskarżony Piotr Sz. na sali sądowej
Oskarżony Piotr Sz. na sali sądowej
W najbliższy poniedziałek Sąd Apelacyjny w Katowicach ogłosi wyrok w procesie Piotra Sz., skazanego w I instancji przez bielski sąd na 25 więzienia za zabójstwo żony, która była szóstym miesiącu ciąży. Do zbrodni doszło w 2019 r. Nieprawomocny wyrok zapadł w październiku ub.r.

W piątek odbyła się rozprawa odwoławcza, podczas której sąd apelacyjny wysłuchał wystąpień oskarżycieli i obrony. Prokuratura żąda dla oskarżonego dożywocia, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do I instancji. Obrona nieprawomocny wyrok uważa za zbyt surowy.

Do zabójstwa doszło jesienią 2019 r. Piotr Sz., wówczas funkcjonariusz bielskiej straży miejskiej, od pewnego czasu nie żył z żoną w zgodzie. Gdy kobieta była już w ciąży, zaczął romansować z koleżanką z pracy. Małżeństwo zaczęło się rozpadać. 17 października doszło do kolejnej awantury. Podczas niej udusił kobietę. Moment zabójstwa został zarejestrowany na nagraniu audio. Jak mówili w piątek oskarżyciele, ofiara "nagrała własną śmierć".

Po zabójstwie sprawca zwłoki owinął w folię, wywiózł w okolice Siewierza i porzucił w lesie. Po wszystkim poszedł zagrać w piłkę, a następnego dnia do pracy. Dzwonił też do teściowej, pytając o żonę. Udawał zaniepokojonego. Zgłosił zaginięcie kobiety. Ruszyły poszukiwania. Policja od początku podejrzewała, że Sz. mógł popełnić zbrodnię. Został zatrzymany. Krótko potem przypadkowa osoba znalazła ciało kobiety.

Śledczy oskarżyli Piotra Sz. o zamordowanie ze szczególnym okrucieństwem żony będącej w szóstym miesiącu ciąży - dziecko również zmarło - a także wcześniejsze fizyczne i psychiczne znęcanie się nad żoną. Mężczyzna przyznał się do morderstwa. Nie godził się jednak z tym, że znęcał się nad kobietą.

25 lat więzienia w pierwszej instancji

Bielski sąd okręgowy, ogłaszając wyrok, nie podzielił w pełni stanowiska prokuratury. Uznał mężczyznę winnym zabójstwa, ale nie "ze szczególnym okrucieństwem". Skazał go na 25 lat więzienia, zastrzegając, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się ubiegać po 20 latach. Zobowiązał go też do wpłaty zadośćuczynień bliskim ofiary.

W ocenie sądu I instancji oskarżony nie planował zbrodni, choć to on doprowadził do konfliktu w małżeństwie. Kumulowały się w nim gniew i złość. Sąd nie przyjął też, że mężczyzna wcześniej znęcał się nad kobietą. Wskazywał, że dochodziło do kłótni, w których obie strony nie przebierały w środkach. Piotr Sz. miał m.in. szarpać żonę. Ona natomiast publicznie go spoliczkowała, gdy dowiedziała się o romansie.

Wyrok zaskarżyły wszystkie strony procesu. Jeszcze przed otwarciem przewodu sądowego prokurator i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych zawnioskowali o przesłuchanie dodatkowych świadków. Sąd się na to nie zgodził.

Prokurator: działanie ze szczególnym okrucieństwem

Prokurator Małgorzata Moś-Brachowska przekonywała SA, że wbrew stanowisku sądu okręgowego Sz. działał ze szczególnym okrucieństwem. Podkreśliła, że duszenie żony trwało 21 minut, oskarżony znęcał się nad żoną także w okresie poprzedzającym zabójstwo; oskarżycielka nie zgodziła się ze stwierdzeniem, że przemoc w małżeństwie była stosowana przez obie strony. Samą zbrodnię określiła jako skrupulatnie przemyślaną i wyraziła przekonanie, że gdyby ofiara wszystkiego nie nagrała, Sz. mógłby uniknąć odpowiedzialności. Prokuratura chce wymierzenia Sz. dożywocia z zastrzeżeniem, że o warunkowe przedterminowe zwolnienie mógłby się on ubiegać dopiero po 40 latach.

Obrona: kara szczególnie surowa

W opinii broniącej Sz. mec. Justyny Kaczmarczyk, wymierzona przez sąd I instancji kara jest niewspółmiernie surowa. Jak przekonywała, jej klient działał pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. Jak mówiła, przed zabiciem żony Sz. miał opinię zdyscyplinowanego, sumiennego i był uważany za osobę, która nie traciła opanowania. Zmieniło się to w dniu zabicia żony, pod wpływem silnych emocji, sam Sz. opisywał to jako opętanie, utratę świadomości – wskazała. "Nikt nie wie, co się stało, że tego feralnego dnia tak zareagował" – podsumowała adwokat.

Pełnomocnik bliskich ofiary argumentował, że było to zarówno zabójstwo matki, jak i dziecka. Domagając się zwrócenia sprawy do I instancji przekonywał, że sąd powinien w ponownym procesie przesłuchać nowych świadków i zasięgnąć dodatkowych opinii. Chodzi, jak wyjaśnił, m.in. o ustalenie, czy dziecko na pewno nie mogłoby przeżyć poza organizmem matki.(PAP)

autor: Krzysztof Konopka

mar/