Ponad 140 km z mającej liczyć 187 km technicznej zapory na granicy polsko-białoruskiej jest już gotowe. W miejscowości Tołcze (Podlaskie) pięciometrowy płot zbudowany z żelbetonu i grubych stalowych profili wieńczy skręcony drut żyletkowy. Drogą wzdłuż zapory przejeżdża patrol Straży Granicznej. Tu już niebawem zacznie się montaż urządzeń stanowiących elektroniczny system kontroli.
Dopóki ich nie ma, migranci przy pomocy białoruskich pograniczników wciąż próbują przedostać się do Polski. Starszy chorąży sztabowy z Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Michał Bura podkreśla, że nie ma dnia, aby grupy migrantów nie podejmowały prób sforsowania płotu. "Wspinają się na zaporę po drabinach zbitych z żerdzi, linowych, a także takich, które można kupić w marketach budowlanych" – relacjonuje.
"Zdarzają się przypadki przecinania metalowych profili elektrycznymi szlifierkami kątowymi, a nawet próby wykonania podkopów" – dodaje. "Podkopy kończą się jedynie na próbach, bo fundamenty mają ponad 1,5 m głębokości" - zapewnia.
Budowa końcowego fragmentu zapory trwa jeszcze m.in. przy przejściu granicznym w Kuźnicy. W miejscu, w którym w listopadzie ubiegłego roku kilkuset agresywnych migrantów szturmowało zasieki z drutu żyletkowego, stoją już słupy ze stali. Ciężkie maszyny przygotowują konstrukcje do montażu stalowych przęseł.
Zapora ma zabezpieczyć przed kolejnymi atakami
Porucznik Anna Wysocka z placówki SG w Kuźnicy nie ma wątpliwości, że płot będzie stanowił skuteczną zaporę przed ewentualnymi kolejnymi atakami inspirowanymi przez białoruskie służby.
Wysocka brała udział w obronie przejścia granicznego w Kuźnicy. Nie ukrywa, że sytuacja była bardzo niebezpieczna. "Nawet, jeżeli jest się wyposażonym w hełm i kamizelkę kuloodporną, to nie jest łatwo wytrzymać presji, gdy lecą kamienie, zapalone konary drzew, wybuchają granaty hukowe" – mówi.
Starszy chorąży sztabowy Bura jest przekonany, że zgodnie z harmonogramem do końca czerwca płot będzie chronił terytorium Polski na długości niemal 190 km. Jest zaskoczony tak sprawną realizacją tej inwestycji. Przyznaje, że przed rokiem nawet nie wyobrażał sobie tego, że w tak szybkim czasie może on powstać.
Szef MSWiA Mariusz Kamiński zdecydował, że w związku z zakończeniem głównych prac przy zaporze od 1 lipca przestanie obowiązywać rozporządzenie o czasowym zakazie przebywania w 183 miejscowościach na obszarze przygranicznym województw podlaskiego i lubelskiego. Jednocześnie wojewoda podlaski wprowadzi zakaz przebywania w odległości 200 metrów od linii granicy państwowej.
Na możliwość przyjazdu na wakacje na te tereny czekają turyści. "Dostajemy telefony z pytaniami o wolne pokoje" – mówi prowadząca agroturystykę Dominika Wnukowska z Krynek.
Przyznaje, że na razie musi odmawiać turystom, bo wciąż gości u siebie żołnierzy. Nie ukrywa, że wcześniejszy okres nie był dla niej uciążliwy. Przeciwnie, dzięki zakwaterowaniu żołnierzy, zarabiała w swej agroturystyce nawet poza sezonem.
Budowę zapory prowadzi firma Budimex oraz konsorcjum Unibepu i spółki zależnej Budrex, a stalowe elementy - konsorcjum trzech firm: Polimex-Mostostal, Mostostal Siedlce i Węglokoks. Umowy z tymi firmami Straż Graniczna podpisała 4 stycznia, a ich wartość to razem 1 mld 233 mln zł. Wraz z umową na perymetrię, którą SG podpisała z Elektrotimem 24 marca, daje to koszt 1 mld 565 mln złotych.
Dzięki inwestycji zarabiają również lokalne firmy transportowe, kopalnie piasku, betoniarnie, a także mieszkańcy, którzy znaleźli zatrudnienie przy budowie zapory.(PAP)
Autor: Wojciech Kamiński
kgr/