Samuel L. Jackson: ta rola była moją największą szansą na Oscara

2022-06-19 20:26 aktualizacja: 2022-06-19, 20:27
 Samuel L. Jackson. Fot. PAP/Avalon
Samuel L. Jackson. Fot. PAP/Avalon
Choć trudno w to uwierzyć, Samuel L. Jackson nigdy nie dostał Oscara. Co więcej, tylko raz był do tej nagrody nominowany - za drugoplanową rolę w „Pulp Fiction” Quentina Tarantino. Sam aktor uważa, że największą szansę na słynną statuetkę mogła mu dać rola w innym filmie tego reżysera. Chodzi o „Django”.

Każdy, kto chociaż pobieżnie zna dorobek aktorski Samuela L. Jacksona, jest zdziwiony tym, że za żadną ze swoich ról nie dostał on najważniejszej nagrody filmowej. Zaskoczeni tym faktem są dziennikarze gazety „The Los Angeles Times”, którzy niedawno przeprowadzali z nim wywiad. Dlatego zapytali go o tę kwestię. „We wszystkim, co zagrałem dla Tarantino, były momenty, które dawały mi szansę na nominację. Od Jackie Brown, przez Nienawistną ósemkę, aż do Django. Ten film był prawdopodobnie moją najlepszą szansą na Oscara, bo zagrałem tam najbardziej diaboliczną postać w całej mojej karierze. A czarnoskórzy aktorzy dostają nagrody głównie za role horrendalnych skurw…i” – odpowiedział Jackson.

W tej samej rozmowie aktor ocenił też swoje szanse na zagranie w kolejnym filmie Tarantino, który - według zapowiedzi reżysera - ma być ostatnim w jego karierze. „Nie wiem. Albo mi powie, albo mi nie powie. Nie odezwał się do mnie, gdy kręcił +Pewnego razu… w Hollywood+. Ale zwykle dzwoni, mówi mi, co zamierza i pyta, co o tym sądzę. Tak było przy Bękartach wojny. Powiedział, że nie ma w tym filmie żadnej roli dla mnie. +Mogę się nauczyć francuskiego+ – przekonywałem, ale powiedział, że już zatrudnił do tej roli Francuza. No to zrobiłem narrację do sceny o taśmie celuloidowej i filmach” – powiedział Jackson.

Choć Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej nie uznała za słuszne, by nominować Samuela L. Jacksona do aktorskiego Oscara więcej niż raz, to w tym roku wyróżniła go honorowym Oscarem. On sam zaznacza jednak, że te nagrody nie są dla niego wyznacznikiem sukcesu. „Nigdy nie dopuściłem do tego, by Oscary były miarą mojego sukcesu bądź porażki jako aktora. Miernikiem mojego sukcesu jest moje szczęście, to, czy jestem zadowolony z tego, co robię. Nie robię filmów w pogoni za statuetkami. Wolę być Nickiem Furym. Wolę być Mace Windu z mieczem świetlnym w dłoni” – stwierdził w jednym z wcześniejszych wywiadów aktor. (PAP Life)
gn/