Doradca mera Mariupola: w okupowanym mieście kwitnie przestępczość i nielegalny handel

2022-06-20 19:52 aktualizacja: 2022-06-21, 08:43
Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY
Fot. PAP/EPA/SERGEI ILNITSKY
W zniszczonym i okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu rozkwitają przestępczość i nielegalny handel; zbrojne bandy okradają emerytów, szabrownicy wyprzedają zrabowaną biżuterię, a miejscowa "policja" przymyka na to wszystko oczy - poinformował w poniedziałek doradca mera Mariupola Petro Andriuszczenko.

"Zaczęły się rozboje na emerytach - najbardziej bezbronnej części społeczeństwa, która otrzymała już świadczenia pieniężne od okupantów. Uzbrojeni ludzie zabierają wszystko, co (emeryci) dostali. Trudno jednoznacznie powiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny, ale policja tzw. Donieckiej Republiki Ludowej (samozwańczej struktury parapaństwowej kontrolowanej przez Moskwę - PAP) zachowuje się, jak by nic się nie stało. A to dopiero początek" - napisał Andriuszczenko.

W warunkach rosyjskiej okupacji rozwija się również nielegalny handel zrabowanymi kosztownościami. "Na ulicach już otwarcie pokazali się szabrownicy sprzedający różne ozdoby. Kupują to przede wszystkim funkcjonariusze rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych i pozostała rosyjsko-doniecka hołota. Działają też improwizowane lombardy, gdzie mieszkańcy Mariupola wyprzedają za bezcen biżuterię. (...) Kolaboranci prowadzą swoje biznesy na kościach" - relacjonował doradca mera.W ocenie Andriuszczenki działalność zbrojnych band może być nadzorowana przez samozwańcze władze i stanowić element utrzymywania "porządku" w zrujnowanym mieście. "To scenariusz kontroli społeczeństwa nawet nie tyle przez aparat represji, co właśnie przez bandy. Te ugrupowania będą z kolei kontrolować Rosjanie, a dokładniej (czeczeńscy) kadyrowcy, stacjonujący w Nowoazowsku (na terytorium tzw. Donieckiej Republiki Ludowej - PAP)" - przewiduje samorządowiec.

W okupowanym przez rosyjskie wojska Mariupolu na południowym wschodzie Ukrainy panuje katastrofalna sytuacja humanitarna - pomoc zapewniana przez samozwańcze władze (dostawy żywności, wody, środków higienicznych) wystarcza tylko dla niewielkiej liczby osób, utrzymuje się także zagrożenie wybuchem epidemii chorób zakaźnych, m.in. cholery.

3 czerwca mer Wadym Bojczenko wyraził przypuszczenie, że szacowana dotąd na około 22 tys. liczba mieszkańców miasta zabitych przez rosyjskie wojska może być znacznie zaniżona. (PAP)

kgr/