Obie drużyny przystąpiły do meczu, który był rewanżem za finał ubiegłorocznej edycji Ligi Narodów, praktycznie w optymalnych składach, ale innych nastrojach. Polacy dobrze zaprezentowali się w pierwszych zawodach rozgrywek, odnosząc trzy zwycięstwa, w tym nad mistrzem olimpijskim - Francją, a "Canarinhos" na własnym terenie przegrali z Amerykanami i sensacyjnie z Chińczykami.
Trener biało-czerwonych Nikola Grbic zabrał do Bułgarii cały zaciąg triumfatorów Ligi Mistrzów z Zaksy Kędzierzyn-Koźle oraz etatowych kadrowiczów z ostatnich lat Bartosz Kurka i Mateusza Bieńka. Z kolei szkoleniowiec Brazylii Renan Dal Zotto miał już do dyspozycji środkowego Lucasa, a także przyjmujących Ricardo Lucarellego oraz pochodzącego z Kuby Joandry Leala.
Pierwszy set to popisowa gra Polaków. Dwa dobre ataki Kurka, dwa asy serwisowe Bieńka, blok na Lealu i błyskawicznie zrobiło się 5:0 dla Polski. Brazylijczycy wtedy zdobyli pierwszy punkt, nieco otrząsnęli się z początkowego letargu, ale zbliżyli się do biało-czerwonych najbliżej na cztery punkty. Mistrzowie świata dobrze bronili, grali pewnie w ataku, skutecznie blokowali akcje rywali i ich przewaga nie podlegała dyskusji. Było 10:4, 13:6 czy 16:12 po tym, jak zablokowany został Kurek. Po asie Kamila Semeniuka zrobiło się 18:12, kolejna świetna zagrywka Bieńka dała biało-czerwonym setbola (24:16), a blok Semeniuka w następnej akcji zapewnił im wysokie zwycięstwo w pierwszej partii.
Początek drugiej do bardziej wyrównana gra. Zmiany w składzie "Canarinhos", które zaowocowały przede wszystkim poprawą przyjęcia trudnej polskiej zagrywki, oraz lepsza skuteczność w ataku dały im kilkupunktowe prowadzenie, a po bloku Lucasa na Bieńku zrobiło się 10:7. Gdy udało się powstrzymać Brazylijczykom Kurka, to odskoczyli na 13:8, ale Kochanowski odwdzięczył się tym samym Ricardo Lucarellemu, który wszedł z ławki, i ekipa Grbica zbliżyła się na dwa punkty (13:15), a później nawet na punkt po kolejnym skutecznym serwisie Bieńka (19:20).
W końcówce znowu Polacy mogli złapać kontakt, ale piłka po ataku Kurka nie wpadła w boisko, a system challenge nie wykazał, by otarła się o palce blokującym Brazylijczyków i było 20:23. Po chwili seta skończył skutecznym atakiem Alan. 25:22 i 1:1.
Początek kolejnej odsłony to znowu lepsza dyspozycja Polaków. Udane ataki Kurka, blok i kontra Śliwki oraz as serwisowy Bieńka dały im prowadzenie 11:7. Marcin Janusz umiejętnie rozgrywał, co chwila obsługiwał innych kolegów, czym ułatwiał im omijanie brazylijskiego bloku, co dało biało-czerwonym prowadzenie 16:10, a kłopoty przyjmujących przy zagrywce Śliwki przełożyło się na 19. i 20. punkt oraz siedem, a następnie osiem "oczek" przewagi (20:12). Partię zakończył atakiem ze środka Kochanowski, który ustalił rezultat na 25:16.
Czwarta partia zaczęła się podobnie jak pierwsza, czyli Polacy wypracowali sobie wyraźną przewagę przy zagrywce Bieńka. Serwował raz mocno, raz tuż za siatkę, ale zawsze sprawiał kłopoty przeciwnikom i był głównym aktorem początku tej partii, gdy biało-czerwoni wyszli na 7:1. Wybrańcy Grbica grali w tym okresie praktycznie bezbłędnie w każdym elemencie i odskoczyli na 12:3. Tak wysoko prowadzili do stanu 18:9. I wówczas przytrafił im się niewytłumaczalny przestój - stracili siedem punktów z rzędu, a po ataku w aut Kurka było już tylko 20:18. Kapitan reprezentacji za chwilę jednak zbił już skutecznie i do końca trwała walka punkt za punkt, co skończyło się wygraniem partii 25:22 i całego spotkania 3:1 przez polskich siatkarzy.
W czwartek w południe ich rywalem będzie Kanada, która występ w Sofii zainaugurowała we wtorek wygraną z Australią 3:1. W sobotę polski zespół zagra z drużyną z antypodów, a w niedzielę z niepokonanymi w dotychczasowych czterech meczach Amerykanami.(PAP)
kgr/